Obława augustowska - zbrodnia czeka na wyjaśnienie

Z Nikitą Pietrowem ze stowarzyszenia Memoriał rozmawia Piotr Zychowicz

Publikacja: 22.10.2011 01:01

Obława augustowska - zbrodnia czeka na wyjaśnienie

Foto: Fotorzepa

Obława augustowska, w której zginęły 592 osoby (według niektórych badaczy 1420), była największą zbrodnia popełniona na Polakach po II wojnie światowej. Dokonały jej w lipcu 1945 roku oddziały NKWD wspierane przez komunistyczną polską bezpiekę. Jej ofiarą padli zwykli obywatele. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Na ogół pod zarzutem współpracy z polskim podziemiem i wrogości wobec władzy sowieckiej.

Choć od zbrodni minęło blisko 70 lat, nadal nie wiadomo, gdzie dokonano egzekucji ani gdzie znajdują się mogiły pomordowanych. Mimo wielokrotnych apeli rodzin ofiar Moskwa nie przekazała Polsce żadnych dokumentów dotyczących sprawy: protokołów z egzekucji i pochówku, materiałów śledztwa, a wreszcie założonych przez oficerów śledczych teczek osobowych zabitych Polaków.

Prowadzący w tej sprawie śledztwo IPN ma nadzieję, że w rozwikłaniu zagadki obławy augustowskiej może pomóc Nikita Pietrow, znany rosyjski historyk, współprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał. Badacz znalazł bowiem w sowieckich archiwach szyfrogram szefa kontrwywiadu wojskowego Wiktora Abakumowa do szefa NKWD Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 roku, którzy rzucił nowe światło na zbrodnię. Pietrow na zaproszenie IPN przybył do Białegostoku, gdzie rozmawiał na temat zbrodni z badaczami i prokuratorami instytutu.

Dlaczego doszło do obławy augustowskiej?


Wszędzie, gdzie wkraczała Armia Czerwona, dochodziło do aktów terroru. Były to czystki na tle narodowościowym, ale również na tle klasowym. Mieszkańcy zdobytych terytoriów, którzy „nie rokowali nadziei na wtopienie się w nowe socjalistyczne społeczeństwo", zostali uznani za balast, który musi zostać zniszczony. Poprzez izolację lub fizyczną eksterminację. Do mordów dochodziło więc nie tylko w Polsce. Wszędzie tam, gdzie stawała noga sowieckiego żołnierza, pojawiało się NKWD. W państwach bałtyckich, wschodnich Niemczech, na Węgrzech, Słowacji. Chodziło o głęboka marksistowską przemianę społeczeństwa. Zniszczenie starego świata i budowę nowego.

Czyli Polska po II wojnie światowej została poddana takiemu samemu eksperymentowi jak Rosja po rewolucji?

Tyle że w Polsce miano to zrobić znacznie szybciej. Grunt przygotowała zresztą wojna i wywołane przez nią zniszczenia.

Po ponownym wkroczeniu do Polski Sowieci dokonywali zbrodni niemal wszędzie. Nigdzie jednak nie na taką skalę jak w okolicach Augustowa.

Rzeczywiście, w ramach podobnych obław ludzi aresztowano i sądzono bardzo często. Czasem zabijano, częściej wysyłano do łagrów. Zdarzały się także pomniejsze egzekucje dokonywane przez lokalnych dowódców niejako z marszu. Tutaj zaś mamy do czynienia z operacją wyjątkową. Okrutną decyzją o zbrodni na wielką skalę, o której zdecydowano na szczytach władzy w Moskwie.

Dlaczego akurat tam?

Związek Sowiecki musiał był czymś rozzłoszczony. Czym? Tu historycy się spierają. W regionie niewiele wcześniej polska partyzantka zabiła funkcjonariusza NKWD, który był naczelnikiem oddziału komunistycznej polskiej bezpieki. Ludzie z lasu często napadali na sowieckie transporty z łupami, które szły na wschód. Z sąsiednich Prus masowo przepędzano zaś bydło. „Władza ludowa" była w tym rejonie niezwykle słaba, nie kontrolowała sytuacji.

Sowieccy towarzysze postanowili pomóc...

Tak, i zrobili to tak, jak umieli. Czyli poprzez sterroryzowanie ludności i eliminację tych, których uznali za wrogów ludu. Ludzi, którzy mogli być źródłem oporu. Zresztą już w latach 1939 – 1941, za pierwszego Sowieta, w rejonie tym występował olbrzymi sprzeciw wobec okupacji sowieckiej. Być może NKWD to zapamiętało. Wszystko to jednak tylko domysły. Poznanie motywów Moskwy nie będzie możliwe bez ujawnienia dotyczących obławy dokumentów. A do tego Kreml się nie kwapi.

Znaleziony przez pana szyfrogram Abakumowa nie wskazuje na motywy, jakimi kierowali się mordercy?

Nie. To typowy dokument sowieckiej bezpieki, który dotyczy raczej technicznych szczegółów planowanej zbrodni. Bardzo przypomina podobny dokument dotyczący masakry osadzonych z więzienia w rosyjskim Orle, do której doszło 11 września 1941 roku. Z szyfrogramu wynika, że egzekucji Polaków miano dokonać w głuchym lesie, daleko od ludzkich siedzib. Miejsce mordu miało zostać dodatkowo szczelnie okrążone przez wojsko, aby nikt się nie wymknął. Kaci, sprawdzeni już w podobnych operacjach, przylecieli z Moskwy. To tyle. Reszta szczegółów, w tym te najważniejsze, bo dotyczące miejsca zbrodni i pochówku ofiar, jest zamknięta na głucho w archiwach FSB...

Zajmował się pan wieloma zbrodniami sowieckimi na Polakach. Czy jesteśmy narodem wyjątkowo doświadczonym przez bolszewizm?

Polakom dostało się od bolszewików znacznie bardziej niż Czechom, Słowakom czy Bułgarom. Rok 1920. Rok 1937 i operacja polska NKWD. 17 września 1939 roku. Deportacje roku 1940. Katyń. A wreszcie obława augustowska i inne zbrodnie dokonane po 1944 roku. Przyczyn jest wiele i być może sięgają głębiej w przeszłość niż do rewolucji październikowej. Jeszcze zanim powstał Związek Sowiecki, Polacy i Rosjanie znajdowali się bowiem często na kursie kolizyjnym. Zabory, powstania, zsyłki na Syberię. Polacy są stałym elementem rosyjskiej kultury, literatury. I na ogół przedstawiani są w niej negatywnie, żeby wymienić choćby Fiodora Dostojewskiego...

Lew Tołstoj pisał już jednak o nas pozytywnie.

No, rzeczywiście. Tołstoj tak. Ale on był wyjątkiem. Zmierzam do tego, że losy naszych narodów były ze sobą splecione już od wielu stuleci. I to często w niezwykle tragiczny sposób. Gdy więc w Rosji narodził się brutalny totalitaryzm, dla Polaków musiało się to skończyć fatalnie.

Czyli przyczyną tego, że Polacy zostali tak mocno doświadczeni przez Sowiety, była geopolityka. Byliśmy zbyt blisko.

Nie lubię słowa „geopolityka". Do wydarzeń lat 20. i 30. nie bardzo ono pasuje. Polityka Związku Sowieckiego nie była bowiem klasyczną polityką imperialną, której celem jest zdobycie jakichś terytoriów czy poprawa sytuacji strategicznej. Tak naprawdę geografia wówczas niewiele Kreml obchodziła. Gra toczyła się o znacznie większą stawkę. Chodziło o światową rewolucję. Narzucenie komunizmu całej ziemi. A więc także Polsce, która rzeczywiście miała to nieszczęście, że znajdowała się najbliżej.

A czy stereotyp Polaka jako pana, obszarnika i wiecznego konspiratora również przyczynił się do wrogiego nastawienia Związku Sowieckiego wobec Polski?

Na pewno. Wystarczy spojrzeć na karykatury sowieckie i zobaczyć, jak przedstawiani na nich byli Polacy. A gdy już władzę przejął marszałek Piłsudski, to Polacy – ze swoim patriotyzmem, wielką własnością ziemską i fabrykami – stali się w sowieckiej propagandzie wrogiem numer jeden państwa robotników i chłopów. Piłsudski, silny przywódca, który zwalczał komunizm we własnym kraju, był dla Moskwy wręcz archetypem wroga.

Dlatego Sowiety przez całe lata 20. i 30. wspierały w Polsce działalność wywrotową?

Tak, chodziło o osłabienie nieprzyjaciela od środka. Zamachów dokonywali zarówno członkowie Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, jak i przysłani z Moskwy zabójcy i sabotażyści. Jednocześnie sowiecka propaganda, o czym w Polsce niewiele się mówi, w zdecydowany sposób oddzielała polskie klasy panujące od „zdrowego proletariatu". Te pierwsze miały zostać zniszczone, ale drugie „wyzwolone" przez Armię Czerwoną. I nie chodzi tu tylko o białoruskich czy ukraińskich włościan, ale również o polskich robotników i chłopów.

Ofiarą operacji polskiej NKWD dokonanej w Związku Sowieckim w 1937 roku padli jednak przedstawiciele wszystkich grup społecznych.

To już było po pierwszym rozczarowaniu Polakami, jakie przeżył Stalin. Miało ono miejsce w roku 1920, gdy na własne oczy widział, jak to co międzynarodowe w polskiej duszy zeszło na drugi plan, a to co narodowe wyszło na plan pierwszy. Cały naród polski, a nie tylko obszarnicy, bronił w 1920 roku swojego kraju i od tego czasu Stalin Polaków niespecjalnie lubił. Gdy więc w 1937 roku w Sowietach nastąpiła eksplozja szpiegomanii, każdy Polak stał się podejrzany jako potencjalny agent polskiego wywiadu. Represje wobec nich szybko przybrały zorganizowany charakter jako operacja polska NKWD.

Ilu Polaków mogło zginąć w jej wyniku?

Ponad 100 tysięcy rozstrzelano, kolejne dziesiątki tysięcy zostały aresztowane i zesłane na Wschód. Ofiarą padli zresztą nie tylko Polacy, ale również Rosjanie i przedstawiciele innych narodów Związku Sowieckiego, którzy kiedykolwiek odwiedzili Polskę lub byli w inny sposób z nią związani. Oni także w oczach NKWD byli potencjalnymi szpiegami.

Dostało się także polskim komunistom.

Stalin rozwiązał Komunistyczną Partię Polski, bo uznał, że została zinfiltrowana przez polskie służby. Wielu jej członków zgładzono. Ale to akurat nie było nic szczególnego. Ofiarą wielkiej czystki padło bardzo wielu komunistów. W 1938 roku Chruszczow napisał do Stalina, że gazeta, która była wydawana w Kijowie w języku polskim, nie może dalej wychodzić, bo wszyscy jej redaktorzy zostali aresztowani. Kto ma ją zresztą czytać, skoro polskie rejony autonomiczne – Dzierżyński i Marchlewski – są również likwidowane? Stalin odpisał, że jeżeli Chruszczow znajdzie choćby jednego w miarę rozgarniętego Polaka, gazeta ma wychodzić.

Znalazł?

Tego akurat nie wiem. Faktem jest jednak, że NKWD zwalczało wówczas Polaków bezwzględnie. Często po prostu sprawdzało spisy lokatorów. Jeżeli byli ludzie, których nazwiska kończyły się na -ski lub -wicz, natychmiast ich zamykano. Gdy już byli za kratami, paragraf oczywiście szybko się znajdował.

A czy represje, które spadły na Polaków trzy lata później – deportacje na Wschód i Katyń – były przygotowaniem do przyszłej sowietyzacji całej Polski?

Obawiam się, że przecenia pan Stalina. Polska z jego punktu widzenia w 1940 roku nie istniała i już nigdy nie miała istnieć. Jej terytoriami podzielił się z Hitlerem i wszystko, co weszło w skład Związku Sowieckiego, miało w nim pozostać. Korpus oficerski był zaś symbolem tego państwa. Póki oni żyli, żyło i ono. Trzeba więc było ich usunąć. Decyzja o zamordowaniu oficerów została podjęta 5 marca przez politbiuro, a już kilka miesięcy później Stalin mówił, że jej żałuje. Wcześniej był bowiem przekonany, że Hitler będzie prowadził na Zachodzie długą i przewlekłą wojnę, a on będzie miał wolne ręce. Nagle, gdy w błyskawicznym tempie upadła Francja, a Wielka Brytania wycofała się z kontynentu, Stalin znalazł się z Hitlerem sam na sam. Wojna z Niemcami była nieunikniona i mogła wybuchnąć lada moment. Już jesienią 1940 roku Stalin zaczął się przymierzać do organizowania polskiego wojska. Wtedy Polacy mu byli potrzebni.

Czyli gdyby Stalin poczekał z decyzją o wymordowaniu oficerów do upadku Francji, to Katynia by nie było?

Tak, wtedy waszych oficerów NKWD by nie rozstrzelało. A na pewno nie tylu. Część, tych najbardziej „zatwardziałych i niereformowalnych kontrrewolucjonistów", pewnie nic by nie uratowało. Część jednak mogłaby stworzyć kadry polskiej armii w Sowietach.

Czy według pana w 1940 roku Stalin uważał sytuację za określoną? Nie myślał o przyszłym podboju reszty Polski i Europy?

W 1940 roku? Nie. On nie zamierzał atakować Niemców u szczytu potęgi. To byłoby zbyt ryzykowne. Oczywiście jako komunista cały czas miał nadzieję na rewolucję światową i liczył, że kiedyś podbije Europę. Ale na pewno nie na tym etapie wojny. To nie był jakiś kremlowski marzyciel. Dla Stalina liczyły się konkrety. Tu i teraz. W 1940 roku Polski nie było i nie było sprawy polskiej. Trzeba więc było polskich oficerów wymordować. Bezwzględna stalinowska logika.

Czyli nie zgadza się pan z Wiktorem Suworowem, że Hitler uprzedził atak Stalina?

Do końca tego nie wykluczam. Być może to rzeczywiście właśnie dlatego w 1941 roku rozstawił Armię Czerwoną na granicy z Rzeszą. Zapewne nie zaatakował, bo czekał na jakąś prowokację czy pretekst ze strony Niemiec, żeby nie wyglądać na agresora. Proszę pamiętać, że kiedy napadł na Finlandię, mówił, że to Finlandia napadła na niego. My nigdy nikogo nie napadamy. My zawsze się tylko bronimy... na cudzym terytorium. Zresztą ten chwyt używany jest do dzisiaj. Przecież w 2008 roku to malutka Gruzja zaatakowała potężną Federację Rosyjską, której nie pozostało nic innego, jak się bronić.

Ostatnio w Rosji mówiło się sporo o zbrodni katyńskiej. Bo obchody rocznicowe, katastrofa smoleńska i „Katyń" Wajdy w telewizji. A czy Rosjanie wiedzą coś o innych sowieckich zbrodniach na Polakach?

Nie. Takie wydarzenia jak deportacje na Syberię, operacja polska NKWD czy obława augustowska to sprawy znane tylko wąskiemu gronu specjalistów. Przeciętny Rosjanin, nawet inteligent, nie ma o tym bladego pojęcia.

Czyli tak samo jak przeciętny Polak.

Niestety, to zapewne prawda. Próby poinformowania o tych sprawach opinii publicznej w Rosji nie są zaś zachęcające. Opublikowałem niedawno artykuł o obławie augustowskiej w jednej z gazet. W Internecie pod spodem można było zamieszczać komentarze. Gdy je czytałem, włos jeżył mi się na głowie. Młodzi Rosjanie pisali, że Polakom to się należało, bo byli „przeciwko nam". Że trzeba ich było zlikwidować jako „faszystów". Pomyślałem sobie wtedy: kogo wychowu- ją nasze szkoły!?

Przykład idzie z góry. Skąd Rosjanie mają czerpać wiedzę o sowieckich zbrodniach, skoro władze nie dopuszczają historyków do archiwów?

Tak, to wyjątkowo przykre. Dokumenty dotyczące obławy augustowskiej są tego najlepszym przykładem. Przecież tę sprawę, gdyby tylko na Kremlu była taka wola, można by wyjaśnić od ręki. Dziwię się, że polski rząd nie upomina się o te papiery. Sporo się ostatnio mówi o odprężeniu, o tym, że dyplomacji polscy i rosyjscy rozmawiają ze sobą w bardzo przyjemnej atmosferze. Ale co z tego wynika? Jest takie powiedzenie: jeżeli chcesz załatwić jakąś sprawę, nie powierzaj jej dyplomatom. Polska powinna w zdecydowany sposób domagać się od Rosji otwarcia archiwów dotyczących zbrodni popełnionych na jej obywatelach.

Przykład Katynia nie jest zachęcający.

Tak, to rzeczywiście rzecz niebywała. Najwyżsi rosyjscy urzędnicy obiecali Polsce ujawnienie wszystkich dokumentów i nie zrobili w tej sprawie nic. Nie dotrzymali słowa i wydaje im się, że wszystko jest w porządku. A przecież jest to skandaliczne. Nie można myśleć o ułożeniu sobie stosunków z sąsiadami, jeżeli się ukrywa prawdę o zbrodniach dokonanych na ich obywatelach. Niektórzy mówią, że otwarcie archiwów popsuje stosunki z Polską, moim zdaniem będzie dokładnie odwrotnie. To teraz są one zatrute. Prawdziwe pojednanie może się opierać tylko na prawdzie.

Jak się ostatnio dowiedzieliśmy, putinizm będzie w Rosji trwał kolejne 12 lat. Czy to oznacza, że nie ma żadnych szans na wyjaśnienie przez ten czas tajemnic polskiej historii?

Dlaczego jest pan taki pesymistyczny? Być może któregoś dnia Putin obudzi się rano i zada sobie pytanie: „Dlaczego mam na świecie taki fatalny wizerunek?". I postanowi go odmienić. I powie: „Uważacie, że jestem czekistą i obrońcą sowieckiego dziedzictwa? Grubo się mylicie, oto dowód". Następnie przekaże Polsce wszystkie dokumenty na temat zbrodni NKWD. Nie zakładam, że zrobi to z dobroci serca. Być może uzna po prostu, że zyska na tym jako polityk. Niech pan więc nie traci nadziei. Droga do prawdy nie jest zamknięta dla nikogo. Nawet dla Władimira Putina.

Obława augustowska, w której zginęły 592 osoby (według niektórych badaczy 1420), była największą zbrodnia popełniona na Polakach po II wojnie światowej. Dokonały jej w lipcu 1945 roku oddziały NKWD wspierane przez komunistyczną polską bezpiekę. Jej ofiarą padli zwykli obywatele. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Na ogół pod zarzutem współpracy z polskim podziemiem i wrogości wobec władzy sowieckiej.

Choć od zbrodni minęło blisko 70 lat, nadal nie wiadomo, gdzie dokonano egzekucji ani gdzie znajdują się mogiły pomordowanych. Mimo wielokrotnych apeli rodzin ofiar Moskwa nie przekazała Polsce żadnych dokumentów dotyczących sprawy: protokołów z egzekucji i pochówku, materiałów śledztwa, a wreszcie założonych przez oficerów śledczych teczek osobowych zabitych Polaków.

Prowadzący w tej sprawie śledztwo IPN ma nadzieję, że w rozwikłaniu zagadki obławy augustowskiej może pomóc Nikita Pietrow, znany rosyjski historyk, współprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał. Badacz znalazł bowiem w sowieckich archiwach szyfrogram szefa kontrwywiadu wojskowego Wiktora Abakumowa do szefa NKWD Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 roku, którzy rzucił nowe światło na zbrodnię. Pietrow na zaproszenie IPN przybył do Białegostoku, gdzie rozmawiał na temat zbrodni z badaczami i prokuratorami instytutu.

Dlaczego doszło do obławy augustowskiej?


Wszędzie, gdzie wkraczała Armia Czerwona, dochodziło do aktów terroru. Były to czystki na tle narodowościowym, ale również na tle klasowym. Mieszkańcy zdobytych terytoriów, którzy „nie rokowali nadziei na wtopienie się w nowe socjalistyczne społeczeństwo", zostali uznani za balast, który musi zostać zniszczony. Poprzez izolację lub fizyczną eksterminację. Do mordów dochodziło więc nie tylko w Polsce. Wszędzie tam, gdzie stawała noga sowieckiego żołnierza, pojawiało się NKWD. W państwach bałtyckich, wschodnich Niemczech, na Węgrzech, Słowacji. Chodziło o głęboka marksistowską przemianę społeczeństwa. Zniszczenie starego świata i budowę nowego.

Czyli Polska po II wojnie światowej została poddana takiemu samemu eksperymentowi jak Rosja po rewolucji?

Tyle że w Polsce miano to zrobić znacznie szybciej. Grunt przygotowała zresztą wojna i wywołane przez nią zniszczenia.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą