Gdy na Facebooku pojawia się zdjęcie kobiety, zazwyczaj poniżej szybko ustawia się rządek komentarzy. Większość (można się domyślić, że z kręgu facebookowych znajomych sportretowanej) mówi: piękna. Nieważne, jaki jest obiekt zachwytów: stary czy młody, gruby, chudy czy istotnie ładny – tu przecież trudno o obiektywizm – obecny savoir-vivre i poprawnościowy nakaz wymagają, żeby każdą istotę ludzką uważać za piękną. Brak zachwytu naraża na ostracyzm.
Ale cóż warte byłoby piękno, gdyby sprawiedliwie obdzielić nim wszystkich? Czyżby definicja piękna dała się rozciągnąć do tego stopnia, że całkiem traci znaczenie? W świetle tych zasad szczególnego znaczenia nabiera coraz powszechniejsza na całym świecie plaga otyłości. Otyłości, która rzadko spowodowana jest chorobą, a częściej winą samego człowieka. Śmieciowe jedzenie, cukier, słodkie napoje. Ale okazuje się, że jak o człowieku czarnoskórym nie wypada już powiedzieć „murzyn", tak o osobie otyłej nie wypada powiedzieć, że jest otyła. Żadna linia lotnicza nie odważyła się wprowadzić droższych biletów dla osób z dużą nadwagą. W obawie przed „stygmatyzacją", tłumaczono. W telewizji ARTE można obejrzeć film pt. „Stygmatyzacja otyłości". Jego bohaterka Gabrielle Deydier ma 1,54 m i waży 125 kg. „Od dzieciństwa zamieszkuje ciało potępiane przez społeczeństwo. Świadoma kpin i moralizatorstwa, z którymi spotykają się osoby z nadwagą, postanawia włączyć się do walki ze stygmatyzacją otyłości. Pisze książkę, która ma stać się podręcznikiem samoakceptacji i krytyką tyranii standardów".
Oto nowe standardy poprawnego dyskursu. Częściowo wytłumaczalne: kobiety nie zgadzają się na to, aby uroda była miarą ich społecznej wartości, jak było do połowy XX wieku, kiedy przyszłość zależała od dobrego zamążpójścia. Teraz mamy trzecią dekadę XXI wieku i tamte standardy to historia o Mieszku i Dąbrówce.
U zwierząt uwodzi samiec, w porządku ludzkim obowiązek bycia piękną spada na kobietę.
Feminizm niewiele tu zmienił. Jak podkreśla antropolog Bruno Remaury w książce „Piękna słaba płeć" (Grasset 2000), rozpowszechnienie i demokratyzacja technik transformacji ciała zmieniły tylko tyle, że zamiast imperatywu „musisz być piękna" mamy teraz: „możesz być piękna, jeśli zechcesz". Która nie zechce? Ciężar odpowiedzialności za własny wizerunek wydaje się do udźwignięcia. A ile obiecuje piękna twarz! Miłość, sukces, pieniądze... Nauka potwierdza związek między urodą a liczbą partnerów. Kobiety dobrze to wiedzą.