Wielu uważa go za aktora, tymczasem on sam twierdzi, że jest przede wszystkim muzykiem. – Muzyka zawsze będzie moją najważniejszą miłością – wyznał Johnny Depp. – Bo w muzyce można się najlepiej wyrazić. Jeśli grasz na gitarze, emocje przychodzą w dźwiękach. W filmie są fałszywe. Aktor, w przeciwieństwie do muzyka, jest kłamcą.
Kiedy mając 12 lat, dostał pierwszą gitarę, przez rok zamykał się w sypialni, by uczyć się akordów. Gdy tylko nadarzała się okazja, dołączał do zespołów garażowych. Muzycy The Kids, jego pierwszej poważnej grupy, wspominali po latach, że jeździł za nimi od klubu do klubu, żądając, by go przesłuchali. Kiedy w końcu się zgodzili – został gitarzystą prowadzącym formacji.
Zdobyła tylko lokalną sławę w Południowej Florydzie. Ale, kto wie, może właśnie wtedy Depp zauważył, że muzyka i granie jest fantastyczną okazją do poznania największych gwiazd. Legendarny Chuck Berry miał zwyczaj przyjeżdżać do miasta i tworzyć zespół towarzyszący z lokalnych muzyków. Depp był wśród nich, mając zaledwie 17 lat. Potem wraz z Kids otwierał występy The Pretenders, The Ramones i Iggy'ego Popa. Po trzech latach statystowania formacja zmieniła nazwę na mocniejszą – Six-Gun Method – i wyruszyła na podbój Los Angeles. Skończyło się porażką. Grupa spotkała się ponownie, dopiero gdy Johnny miał widoki na poważną filmową karierę i kręcił „Dannie'go Brasco". Kolejny koncert w 2007 r. został udokumentowany, bo nikt nie chciał przepuścić okazji nagrania wielkiego Deppa.
Oczywiście wielkiego aktora. Muzykiem jest przecież przeciętnym. Nie da się też powiedzieć, że był wierny jednej stylistyce. Na początku grał nową falę, potem punk rocka, a w końcu zdecydował się na rocka i bluesa, co świadczy, że może najważniejszym celem nie była sztuka, lecz rockowa sława. Aktorowi zawsze lepiej powodziło się na estradzie, gdy koncerty towarzyszyły sukcesom filmów. Z serbskimi punkowcami zagrał przy okazji pokazu „Arizona Dream" na festiwalu w Belgradzie. Z myślą o lansowaniu swojego muzycznego wcielenia otworzył w Los Angeles snobistyczny klub The Viper Room, gdzie dzielił estradę z Steve'em Jonesem z The Sex Pistols i Bruce'em Springsteenem. ...
Muzyczną kompozycją jest również postać kapitana Jacka Sparrowa, która przyniosła Deppowi największą sławę i wyniosła do grona aktorów mogących żądać 20 mln dolarów za udział w hollywoodzkiej produkcji. Inspirował ją ulubiony muzyk Deppa, czyli Keith Richards. To jemu filmowy pirat zawdzięcza chwiejny krok, liczne pierścienie i kolczyki. Superprodukcja stała się również okazją do spotkania na planie, upamiętnionego okładką w najsłynniejszym muzycznym magazynie świata „The Rolling Stone". Richards zagrał rolę filmowego ojca Deppa. Prywatnie długo nie wiedział o nim nic, choć aktor bywał w jego domu. Keith podejrzewał tylko, że to diler jednego z przyjaciół syna.
– Zajęło mi dwa lata, żeby się zorientować, że to gwiazda kina! – wyznał z typowym dla siebie poczuciem humoru gitarzysta Stonesów.
Potem nieraz spotykali się prywatnie i występowali. Pod koniec zeszłego roku cały świat obiegły zdjęcia z koncertu po premierze filmu „The Rum Diary". Można je obejrzeć na YouTube. Najpierw kamera wyławia na scenie pochylonego nad gryfem Deppa, którego twarz wyraża wielkie skupienie. A dopiero potem koncentruje się na sylwetce Keitha Richardsa. Zagrali klasycznego bluesa „Key To The Highway". Trudno nie odnieść wrażenia, że przed estradą kłębią się młode dziewczyny pragnące zobaczyć z bliska celebrytów. Muzyka jest dla nich najmniej ważna. W takim świecie Johnny Depp dzięki Keithowi Richardsowi awansuje jeszcze bardziej. Zostanie reżyserem. Zrobi film dokumentalny, którego bohaterem będzie gitarzysta The Rolling Stones.
– Keith jest fascynującym człowiekiem – mówi Johnny Depp. – To wielka frajda włóczyć się z nim, rozmawiać o muzyce i filmie przy szklance wina.
Pączki w Tłuszczu
W lipcu Tomasz Karolak, aktor, gwiazda seriali i założyciel oraz dyrektor ambitnego prywatnego Teatru IMKA, wystąpił razem z zespołem Złe Psy Andrzeja Nowaka, gitarzysty TSA. Zaśpiewał piosenkę „Urodziłem się w Polsce", która wywołała sporo szumu, gdy Radio Opole uznało ją za... szowinistyczną. Występowi przysłuchiwał się?m.in. gitarzysta DJ?Ashba, członek Guns'n'Roses.