Z badań, jakie w ubiegłym roku przedstawiono w Brukseli, wynika, że zdaniem 48 proc. mieszkańców UE prawo do swobodnego poruszania się jest najważniejszym we Wspólnocie. Sam zaś układ z Schengen, który w czerwcu 1985 r. zniósł kontrolę osób przekraczających granice między państwami członkowskimi, uznawany jest powszechnie za jeden z fundamentów Wspólnoty (obecnie do układu należą 22 kraje UE, oraz Norwegia, Islandia, Szwajcaria i Liechtenstein, aspirują zaś – Rumunia, Bułgaria i Cypr).
Do tych 48 proc. entuzjastów z pewnością należy Soren Jylling, Duńczyk, który od 15 lat mieszka w Polsce, prowadząc w Koszalinie, wspólnie z żoną Polką, firmę w branży nieruchomości i usług inwestycyjnych. O sobie mówi, że jest stuprocentowym Europejczykiem, więc z przykrością przyjął wiadomość, że to jego ojczysty kraj realnie naruszył delikatną konstrukcję układu z Schengen, gdy w ub.r. Dania zdecydowała się na wprowadzenie kontroli granicznych. – To był błąd – mówi. – Układ z Schengen to wartość, dla której nie warto ryzykować z powodu jakichś nieporozumień czy uprzedzeń. Żyjemy w świecie globalnym, gdzie najważniejsza jest wymiana myśli i technologii.
Choć idea Schengen od początku nie skupiała uwagi jedynie zwolenników, układ zachwiał się wyraźnie w ubiegłym roku w konsekwencji rewolucji targających północnymi krajami Afryki, gdy tysiące Tunezyjczyków parły do Francji via Włochy.
Problem nieoczekiwanie skupił się na Danii, która poszła najdalej i po prostu wprowadziła kontrole na granicach lądowych i morskich. Duńczycy zapowiedzieli m.in. budowę posterunków granicznych i wprowadzenie kontroli mobilnych, by „walczyć z nielegalną imigracją i zorganizowaną przestępczością". – Obserwowałem to bardzo uważnie, byłem na bieżąco z duńską prasą i nie mam wątpliwości, że to była gra polityczna – mówi Jylling. – Centroprawicowy rząd potrzebował poparcia skrajnej, eurosceptycznej prawicy, i to była cena za poparcie.
Jylling przyznaje jednak, że także część zwykłych obywateli zaakceptowała kontrole. – My, Duńczycy, jesteśmy narodem, który z jednej strony jest otwarty i ciekawy świata, ale z drugiej bywamy czasem za ostrożni i zbyt nieufni. Duńczyk z Polski trochę to rozumie, bo jego rodacy mocno narzekali np. na falę kradzieży. – Prasa, która podgrzewała temat, bo nośny, obarczała winą imigrantów z krajów wschodniej Europy, w tym z Polski, Litwy, Łotwy. – Owszem, było trochę kłopotów z imigrantami, ale to jednak drobiazg w porównaniu ze stratami, jakie niesie zamykanie granic. Poza tym Dania straciła mocno na wizerunku w Europie.
Czasowe kontrole na granicach wewnętrznych UE wolno wprowadzać m.in. przy organizacji dużych imprez masowych – tak było choćby ostatnio, przy okazji Euro 2012 w Polsce. Ale część lewicowych i liberalnych elit politycznych UE uszczelnienie granic przez Danię uznała za próbę rozsadzenia układu z Schengen, a Komisja Europejska zagroziła sankcjami.