W Polsce by to nie przeszło

Publikacja: 15.12.2012 00:01

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Kontrkultura w bloku wschodnim musiała być siłą rzeczy zupełnie innym zjawiskiem niż w krajach rozwiniętego kapitalizmu. Realny komunizm stwarzał warunki bytowe, w których trudno było odrzucać duchową pustkę społeczeństwa dobrobytu. Wiele osób w PRL chętnie zamieniłoby te warunki na rzekomą pustkę  zachodniego stylu życia. Bo przecież kogo jak kogo, ale ludzi tych stadny przymus rozpasanej konsumpcji, potępiany w rozmaitych narracjach nowej lewicy, bynajmniej nie dotyczył.

Jeśli mielibyśmy jednak dla bohemy artystycznej, politycznych kontestatorów i zbuntowanej młodzieży Zachodu i Wschodu wskazać wspólnego wroga, to byłby nim mieszczański konformizm. Cechował on zarówno fałszywie uśmiechającego się menadżera wielkiej korporacji, jak i ponurego urzędnika państwa komunistycznego. Kiedy realny komunizm się zawalił, w wielu przypadkach okazywało się, iż urzędnik nie ma najmniejszego kłopotu, żeby przemienić się w menadżera.

Wniosek? Nic dziwnego, że w Polsce obraz transformacji ustrojowej, jaki się utrwalił w mainstreamowych mediach lat 90. to płynne przejście od jednego systemu do drugiego, nawet jeśli do dziś słychać donośne głosy o konieczności radykalnego zerwania z posępną przeszłością.

A jednak tak jak każdy kraj miał własną, rodzimą wersję realnego komunizmu, tak też po swojemu z tego systemu wychodził. W przypadku Rosji i innych dawnych republik sowieckich droga ta była i wciąż pozostaje dość wyboista. Konstanty Usenko w książce „Oczami radzieckiej zabawki" pokazuje ostatnie 30 lat w historii tych krajów z perspektywy dziejów tamtejszej kontrkultury, a zwłaszcza alternatywnego rocka.

Weźmy chociażby pierwszą dekadę XXI wieku. „Można odnieść wrażenie, że Rosja przepoczwarza się w takie USA bis. Po ataku Al Kaidy na nowojorskie WTC gwałtownie wzrastają ceny ropy, rosną pensje i poziom życia, ludzie w dużych miastach zaczynają zarabiać wreszcie jakąś kasę, urządzać sobie mieszkania (najpopularniejszymi słowami są eurostandard i euroremont), kupować samochody, komputery, później ekrany plazmowe, jeździć na wakacje do Turcji czy Egiptu. Tworzy się nastawiona pragmatycznie klasa średnia".

W tej sytuacji karierę robi petersburski ska–punkowy zespół Leningrad z „prowokacyjną wobec establishmentu postawą, wyśmiewający się z nowych rosyjskich yuppies i nowej ideologii państwowej". Z tego powodu, a także z uwagi na obsceniczne teksty piosenek grupa ta otrzymała zakaz grania koncertów w Moskwie („wydany przez »dbającego o moralność« burmistrza »stolicy seksu i biznesu« Łużkowa").

Zanim jednak Rosja doszła do tego momentu, musiała przejść przez dramatyczny okres schyłku realnego komunizmu, krachu ZSRR i kształtowania się nowej rzeczywistości. To właśnie w latach 80. pojawia się założony w Omsku punkowy zespół Grażdanskaja Oborona. „Tak ekstremalnej muzyki nikt wcześniej nie grał, a gitarowa ściana dźwięku brzmi podobno jak 'hałas odkurzacza połączony z szumem morza'".

Szczególną postacią był lider tej grupy, wokalista i multiinstrumentalista Jegor Letow (zmarły w roku 2008), który u zmierzchu epoki sowieckiej osadzany był za swoją twórczość w szpitalu psychiatrycznym, gdzie „faszerowano go chemią". Znamienna była jego ewolucja. Zaczynał jako anarchista, by za czasów prezydentury Jelcyna, kiedy Rosja pogrążyła się w chaosie, przedzierzgnąć się w „nacbola", czyli narodowego bolszewika.

To skądinąd znamienny kierunek ewolucji. W nowej rzeczywistości za wzór stawiano bowiem zachodnią kulturę polityczną. Tymczasem szczytne hasła sławiące liberalną demokrację rozmijały się z brutalnym doświadczeniem pustych półek sklepowych, erupcji przemocy na ulicach i porażających kontrastów społecznych.

Rozmaite nurty lewicowego nacjonalizmu stanowiły przejaw resentymentalnej niezgody na to, co się stało z ZSRR. Ale nie tylko. Bywały one też młodzieńczym sprzeciwem wobec sytuacji odbieranej jako coś makabrycznie beznadziejnego. Tak należy chyba traktować – zwalczany zwłaszcza przez putinowski reżim – narodowy bolszewizm, ideologię, której emblematem jest nazistowska flaga, tyle że zamiast swastyki widnieje na niej sierp i młot. W Polsce taka polityczna transgresja by nie przeszła.

Kontrkultura w bloku wschodnim musiała być siłą rzeczy zupełnie innym zjawiskiem niż w krajach rozwiniętego kapitalizmu. Realny komunizm stwarzał warunki bytowe, w których trudno było odrzucać duchową pustkę społeczeństwa dobrobytu. Wiele osób w PRL chętnie zamieniłoby te warunki na rzekomą pustkę  zachodniego stylu życia. Bo przecież kogo jak kogo, ale ludzi tych stadny przymus rozpasanej konsumpcji, potępiany w rozmaitych narracjach nowej lewicy, bynajmniej nie dotyczył.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką