Przeminęło z wiatrem

Publikacja: 11.05.2013 01:01

Przeminęło z wiatrem

Foto: Plus Minus, Adam Nowicki?

Red

Była druga połowa lat 70. Przed planowaną przez dwa lata fotograficzną wyprawą przyjaciele zaopatrzyli mnie w dokładne mapy geodezyjne Suwalszczyzny, opieczętowane klauzulą „Ściśle tajne". Z zastrzeżeniem, że nie mogą je widzieć żadne obce oczy, bo nie chcą siedzieć, gdy na mękach wydam, skąd je mam. To był skarb. W tych czasach nie były dostępne inne, tak precyzyjne mapy. W plecaku zrobiłem specjalny schowek na ich ukrycie.

Ruszyliśmy pociągiem do Gołdapi. Ja, żona i mały synek, z aparatem fotograficznym i wypchanymi plecakami. Już na początku w okolicy Rutki-Tartak dopadł nas gazik z patrolem WOP. Wylegitymowali i zapytali, dlaczego fotografujemy radzieckie obiekty graniczne. Ponoć via Moskwa poszły meldunki do Warszawy włóczącym się przy granicy facecie, który dla niepoznaki chodzi z kobietą i małym dzieckiem i fotografuje radzieckie obiekty graniczne. Stąd alarm. Moje wyjaśnienia przyjęli ze zrozumieniem. Rozstaliśmy się pogodnie.

Żarty skończyły się na północ od Bobrownik. Wopiści znów podjechali gazikiem. Powiedzieli, że mają tego już dosyć, wylegitymowali, zażądali pisemnego zezwolenia na pobyt w strefie granicznej, strasząc, że grozi nam areszt za szpiegostwo. Przez moment pomyślałem o tym, co będzie, gdy znajdą schowek z mapami i zaproponowałem, by raz jeszcze sprawdzili nasze dowody osobiste. Argumentowałem, że jako zameldowany w Gdańsku, a więc w strefie granicznej innej zgody na piśmie mieć nie muszę. Sam w to nie bardzo wierzyłem. Ale im to wystarczyło. Odjechali, klnąc pod nosem.

Kilka lat temu odwiedziłem Suwalszczyznę raz jeszcze. Patroli WOP nie spotkałem. Także niewiele z tego, co mam na zdjęciach, zachowało się w sposób pozwalający na identyfikację. Liczne zabudowania, po przebudowie, niczym nie przypominały tych z przeszłości. Miejscami nawet krajobraz stał się niepodobny do tego ze zdjęć. Pozostało nam ponad pół tysiąca zdjęć i przeźroczy ze świata, który przestał istnieć.

Urodzony w 1936 r. autor pracował po studiach w przemyśle okrętowym. Jest wychowankiem Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego. Wystawiał w Polsce i za granicą, miał kilka wystaw indywidualnych.

 

Była druga połowa lat 70. Przed planowaną przez dwa lata fotograficzną wyprawą przyjaciele zaopatrzyli mnie w dokładne mapy geodezyjne Suwalszczyzny, opieczętowane klauzulą „Ściśle tajne". Z zastrzeżeniem, że nie mogą je widzieć żadne obce oczy, bo nie chcą siedzieć, gdy na mękach wydam, skąd je mam. To był skarb. W tych czasach nie były dostępne inne, tak precyzyjne mapy. W plecaku zrobiłem specjalny schowek na ich ukrycie.

Ruszyliśmy pociągiem do Gołdapi. Ja, żona i mały synek, z aparatem fotograficznym i wypchanymi plecakami. Już na początku w okolicy Rutki-Tartak dopadł nas gazik z patrolem WOP. Wylegitymowali i zapytali, dlaczego fotografujemy radzieckie obiekty graniczne. Ponoć via Moskwa poszły meldunki do Warszawy włóczącym się przy granicy facecie, który dla niepoznaki chodzi z kobietą i małym dzieckiem i fotografuje radzieckie obiekty graniczne. Stąd alarm. Moje wyjaśnienia przyjęli ze zrozumieniem. Rozstaliśmy się pogodnie.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy