Kto jest śmieciem tego świata?

Polskę nawiedził John Lydon vel Johny Rotten, legendarny wokalista zespołów Sex Pistols i Public Image Limited (PIL).

Publikacja: 02.11.2013 11:00

Filip ?Memches

Filip ?Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Ta pierwsza grupa – pionierzy punk rocka – to już zamierzchłe czasy (rozpadła się w roku 1978). Ta druga – należąca do czołowych przedstawicieli new wave – ma się całkiem dobrze. Lydon wystąpił z nią pod koniec października na festiwalu Soundedit w Łodzi, dając wyśmienity koncert, który miałem przyjemność obejrzeć i wysłuchać go na żywo.

Przed koncertem zastanawiałem się, czy PIL zagra swój stary kawałek „Religion", będący zjadliwym atakiem na katolicyzm. „Gazeta Wyborcza" podgrzewała temat w trakcie rozmowy, jaką przeprowadziła z Lydonem. I chyba otrzymała to, na co liczyła, bo muzyk jej wypalił: „Chodziłem do szkoły w Londynie prowadzonej przez zakonnice i księży. Wiedziałem, że jeśli będę ładnie śpiewał, wezmą mnie do chóru, a tam księża będą mi mogli wydawać rozkazy i niebezpiecznie się do mnie zbliżać. Moim głównym zadaniem w szkole było jak najbrzydsze śpiewanie. Kiedy więc dołączyłem do Sex Pistols, miałem już ukształtowany styl, jeśli tak to w ogóle można nazwać".

Ze znanego artysty wyszło zatem w tej rozmowie duże dziecko. Zwłaszcza że infantylizm Lydona nie przejawia się wyłącznie w prymitywnym antyklerykalizmie, który istotę Kościoła sprowadza do represyjnych metod wychowawczych i plagi pedofilii.

Wokalista PIL, który jeszcze jako frontman Sex Pistols opiewał anarchię, dziś oświadcza, że ona go przeraża. I nawołuje do tego, żeby chodzić na wybory, ale nie dawać się manipulować politykom (odkrywcze, nieprawdaż?). Chociaż sam Lydon – jak się wydaje – ma swoich faworytów, o czym świadczy wyznanie dotyczące kawałka „Rise": „To piosenka dla Nelsona Mandeli, który siedział wtedy [utwór powstał w latach 80. – FM] w więzieniu. Czytałem o metodach przesłuchań policji w RPA, praniu mózgu, rażeniu prądem. Mandela to mój working class hero i jeden z niewielu polityków, których mogłem poprzeć". Innym faworytem wokalisty PIL jest Mahatma Gandhi („Wierzę w »bierny opór«").

Te wynurzenia współbrzmią z wyznaniem, które Lydon poczynił w rozmowie z „Rzeczpospolitą": „Punk to szczerość, niezależność myślenia, oryginalność i bezkompromisowość wypowiedzi i ekspresji. Punk to postawa niezgiętego karku". A w kontekście swojej działalności w Sex Pistols dodał: „Uważano nas za hedonistów uzależnionych od alkoholu, seksu i narkotyków. A my tylko promowaliśmy indywidualny tok myślenia. Sprzeciwialiśmy się utartym schematom społecznym, politycznej poprawności, panującym rządom Margaret Thatcher i wyzyskowi Windsorów. (...) I dlatego ja jestem punkiem i jako punk chciałbym zostać zapamiętany".

Nie wiem, czy przejawem sprzeciwu wobec poprawności politycznej była wypowiedź Lydona, którą tuż po śmierci Margaret Thatcher opublikował „Daily Mail". Wokalista PIL nie zostawił suchej nitki na swoich rodakach, którzy tańczyli na grobie Żelaznej Damy, nazywając takie zachowanie „obrzydliwym". Przyznał, że za życia Thatcher był jej wrogiem, ale nie zamierza nim być po jej śmierci.

Takie odcięcie się od brytyjskiej wersji przemysłu pogardy wydaje się imponujące, gdyż może wydawać się pójściem pod prąd własnemu środowisku. Bo przecież kontrkulturowcy – a Lydon się do nich zalicza – znani są z naruszania wszelkich tabu. Tymczasem można się zastanawiać nad tym, czy w wypowiedzi wokalisty PIL na temat hejtowania Żelaznej Damy nie dały o sobie znać jego mieszczańskie maniery, które skrywa on za maską podstarzałego postpunka, aby nie zostać oskarżonym przez swoich fanów o bycie buntownikiem koncesjonowanym przez system.

Zachwycanie się Mandelą czy Gandhim jest w Wielkiej Brytanii dowodem swoistego koniunkturalizmu. W latach 80. potępianie apartheidu w RPA wśród brytyjskich artystów – zarówno związanych ze sceną pop, jak i alternatywnym rockiem – było świeckim rytuałem. Nikt nie wchodził w jakiekolwiek niuanse – chociażby takie, że południowoafrykańska polityczna konfrontacja toczyła się nie tylko o apartheid, ale również o wpływy Związku Sowieckiego i socjalistyczne przemiany gospodarcze w najbogatszym wówczas kraju Czarnego Lądu. Antyrasizm stanowił swoistą narrację serwowaną przez zachodnią lewicę i sowiecką propagandę, a osoby pokroju Lydona taką narrację połykały.

Ale jest jeszcze coś – popieranie przywódcy Afrykańskiego Kongresu Narodowego było świadectwem poczciwej naiwności, która stanowi cechę raczej mieszczańską niż kontrkulturową. Gdyby Lydon pozostawał w jakikolwiek sposób wierny swoim punkowym korzeniom, to nabijałby się z mandelomanii jako rodzaju pretensjonalnej politycznej mody. I może by, wbrew swoim antyklerykalnym obsesjom, pomyślał nad słowami św. Pawła: „Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili" (1 Kor 4,13). Punk to bądź co bądź po angielsku śmieć.

Czy ekscentrycznemu artyście przyszłoby do głowy, że w epoce bałwochwalczego kultu wolności (jego dewizę dobrze oddaje hasło: „Róbta, co chceta") katolicyzm zachęca ludzi do – z ducha punkowego – nonkonformizmu? Może jednak lepiej nie zadawać takich pytań, tylko przestać być dużym dzieckiem. I tę myśl kieruję też do samego siebie.

A w Łodzi PIL ostatecznie „Religion" nie zagrał. I chwała Bogu, bo, pomijając warstwę tekstową, to muzycznie słaby utwór.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy