Dwadzieścia pięć lat po upadku komunizmu nadal udzielane są różne odpowiedzi na pytania o wspólnotę. Linia podziału niemal równo rozcina społeczeństwo na dwie skonfliktowane ze sobą grupy.
Jedni twierdzą, że sprawy idą w dobrym kierunku i już dawno osiągnęlibyśmy społeczną harmonię, gdyby nie opór ze strony konserwatywnie nastawionych Polaków. Ich zacofanie, niezrozumienie nieuniknionych jakoby cywilizacyjnych zmian prowokuje konflikty i uniemożliwia szybką budowę społeczeństwa otwartego. Z kolei z punktu widzenia konserwatystów świat dookoła staje na głowie, pojęcie wolności sprowadzone zostaje wyłącznie do kwestii obyczajowych, a wyznawana przez nich hierarchia wartości wywrócona do góry nogami. Nie czują się częścią wspólnoty, w której ich wrażliwość jest publicznie wykpiwana i eliminowana z życia.
Ten spór nie toczy się tylko w Polsce i nie w Polsce się rozpoczął. Ta ideologiczna wojna trwa w świecie zachodnim od dziesiątek lat, jednak nie tak dawno temu obiecano nam wreszcie rozejm. Upadek komunizmu miał być ostatnią odsłoną tej wojny – ostatecznym końcem pełnej konfliktów epoki. Następnym etapem miał być trwały pokój i dobrobyt, a ich fundamentem społeczeństwo otwarte z jego poszanowaniem dla wszelkich różnic oraz prymatem rozumu nad ideologicznym zaślepieniem.
Nie po raz pierwszy jednak entuzjazm towarzyszący narodzinom nowego świata okazał się przedwczesny. Rzeczywistość, choć ubrana w nowe szaty, nie zmieniła się tak bardzo. Za zasłoną nowego społeczeństwa nadal wybuchają konflikty, a stare hierarchie władzy wzmocnione nowymi aktorami zręcznie przystosowały się do nowych czasów.
Mit pierwszy: pluralizm
Zbudowanie społeczeństwa otwartego nie wydaje się dzisiaj prawdopodobne. Ale czy kiedykolwiek było prawdopodobne? Czy nie jest to kolejna wizja ziemskiego raju, która podobnie jak wcześniejsze utopie nigdy nie doczeka się udanej realizacji?
Zwolennicy tego projektu odpowiedzą, że to nie ma znaczenia, bo przecież nie chodzi o zbudowanie ideału, lecz o samo dążenie do niego. Jednak gdy bliżej przyjrzeć się budowli stawianej przez inżynierów od nowego społeczeństwa, okaże się, że za nową fasadą kryją się znajome wnętrza. A i w samym projekcie da się znaleźć sporo nieścisłości.
Jedną z cech społeczeństwa otwartego jest eliminacja ideologicznych konfliktów poprzez szacunek dla odmiennych postaw i poglądów. W myśl tego założenia wszystkie instytucje publiczne powinny unikać jak ognia ideowego zaangażowania. I tu kryje się pułapka, bo zwykle nie da się uszanować jednej wrażliwości, nie depcząc jednocześnie drugiej. Każde rozstrzygnięcie na czyjąś korzyść stawia nas bowiem po jednej ze stron konfliktu przeciwko drugiej. Mówiąc inaczej: neutralność światopoglądowa jest fikcją.