Ogary poszły w las

Ale za kim czy za czym biegną?

Publikacja: 28.06.2014 13:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: archiwum prywatne

Kto jest myśliwym, a kto ofiarą, kto wypuszcza kaczki w powietrze, które kaczki są prawdziwe, a które sztuczne? (Dla niezorientowanych w technice polowań: „Przy użyciu sztucznych kaczek i wabika głosowego polowanie jest bardzo skuteczne. Myśliwi, którzy polują na kaczki, są doskonale zorientowani w zaletach wabików" – z ogłoszenia w internecie).

A może po lesie biega dzik? A może słoń? A czy aby myśliwi nie strzelają ślepymi nabojami?

Od nadmiaru informacji, a zwłaszcza interpretacji, można doznać zawrotu głowy.

Czy za nagraniami stoi Władimir Putin, czy też Jarosław Kaczyński? Czy będzie opublikowane nagranie rozmowy Władimira Putina z Antonim Macierewiczem? Czy Sowagate nie służy czasem jako zasłona dymna dla afery Kwaśniewskich (a jeśli tak, to której z licznych afer)? A może Rosjanie, wypuszczając te nagrania, chcieli przykryć napad na Krym? I tak dalej, i tak dalej.

Wiele komentarzy nie zasługuje nawet na komentarz. Ale do niektórych można by się odnieść poważnie.

Czy za aferą stoi Rosja? W jakimś sensie na pewno, powiązania widać gołym okiem. Ale czy Rosja (a jeśli tak, to które służby) kontroluje całość przebiegu afery, czy tylko podsłuchy? Czy może coś wymknęło jej się z rąk? A może ciągle ma w zanadrzu więcej nagrań? Czy Rosja ma jakieś głębiej ukryte cele, czy zadowoli się wywołaniem chaosu?

Też oddaję się spekulacjom, ale celowo – by odpowiedzieć, że jeśli nagrania są prawdziwe (a na razie wydaje się, że tak), to rola Rosji nie ma w ocenie tego, CO zostało powiedziane, żadnego znaczenia. W chwili obecnej najważniejszą sprawą jest odpowiedź na pytanie, co te rozmowy oznaczają dla obywateli Polski, czy powiedziane w nich rzeczy mają istotne dla Polski i Polaków znaczenie, a jeśli tak, to jakie.

Rosja i tak będzie robiła, co będzie chciała. A chyba najbardziej będzie chciała, żeby było wokół niej, czy może i na całym świecie, jak najmniej normalnych, zdrowych państw, których obywatele mogą znosić kryzysy polityczne i wychodzić z nich jeszcze silniejsi. Konkluzja pierwsza: najważniejszy w tym momencie jest interes Polski, a nie Rosji.

Nagrani rozmówcy klną i wykazują nadmierne zainteresowanie seksem oraz rozmiarami członków, ale można im to nawet (jeśli ktoś chce) policzyć na plus, jako rezultat katolickiego wychowania („Gazeta Wyborcza", z drugiej strony, dawno już udowodniła, że nie rozmiar jest najważniejszy). Też bym się jednak tym świntuszeniem teraz nie zajmowała (bo to jest zasłona dymna), lecz jedynie sprawami dotyczącymi porządku konstytucyjnego i demokratycznego funkcjonowania państwa. Prezydent Johnson klął potwornie, ale nie dlatego stracił na popularności. Konkluzja druga: a niech sobie klną i świntuszą, „nie tolko za eto my ich cenim".

Czy świat zadrżał od tych taśm? Już nieraz pisałam, że świat, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, rzadko drży z powodu tego, co dzieje się na polskim podwórku politycznym. Co o nas pomyślą? Zazwyczaj nic. A na pewno to, co mogliby pomyśleć Amerykanie, Niemcy czy Gruzini, nie powinno w żadnym stopniu wpływać na ocenę tego, CO zostało powiedziane. „Rosjanie na tym skorzystają, Amerykanie nas porzucą, Włosi wyśmieją" – taka fraza to ucieczka przed normalną oceną polityczną i puszczaniem ogarów w ciemny bór. Oczywiście, może dojść do niewielkiego incydentu dyplomatycznego, jeśli tłumacz nieznający idiomów przetłumaczy „zrobienie laski Amerykanom" jako „making a cane to the Americans" i ktoś to zrozumie jako okładanie laską Amerykanów, podczas gdy naprawdę chodziło o coś odwrotnego.

Bardziej niż tego, że Amerykanie obrażą się za słowa ministra wypowiedziane przy popijaniu pomerola, bałabym się, że w końcu zrozumieją, iż w większości ministerstw, w tym w MSZ, siedzą ciągle i są im podrzucani na różne  misje zagraniczne ludzie z komunistycznych czy postkomunistycznych sieci (w duchu Władimira Wojnowicza tłumaczę czasem Amerykanom, chcącym zrozumieć różnicę między commie and post-commie, że to jak różnica między ku-klux-klanowcem i post-ku-klux-klanowcem).

Konkluzja trzecia: nie zasłaniać się tym, „co pomyślą Amerykanie", lecz raczej  „zrobić im kolejną laskę", dając im informacje o powiązaniach i predemokratycznej karierze prezesa Narodowego Banku Polskiego i jego prawej ręki.  Może jedno z drugim nie ma związku, ale właśnie pada Irak, w którym pan prezes był dyrektorem ds. polityki gospodarczej w tymczasowych władzach koalicyjnych, odpowiedzialnym za reformę walutową, stworzenie nowego systemu bankowego i nadzór nad gospodarką. A ktoś, kto może podjadać mleczne jagnię i popijać wódką w czasie rozmowy o tym, jak dokonać megakorupcji politycznej, może nie był taki święty i dziesięć lat temu.

Dlaczego „Wprost"? Dlaczego właśnie w tej redakcji dokonano happeningu z prokuratorami i laptopami? Co by wyrwanie laptopa komuś dało? Rozumiem, że minister spraw wewnętrznych jest jak dziecko we mgle i nie słyszał nigdy o bardzo tanich i skutecznych przyrządach do wykrywania podsłuchu (ja kupiłam swój pierwszy w latach 80.), ale w jego ministerstwie są przecież starzy fachowcy, którzy mogli wszystko zgrać z laptopów, nie wchodząc do redakcji. Może są to nawet ci sami, którzy zakładali podsłuchy w wykwintnych restauracjach.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy