Gdzie królowie chadzali piechotą

Archeologia może być arbitrem w sprawach mentalności. W 1494 roku Kolumb założył osadę La Isabela na Dominikanie. Życie w niej okazało się piekłem, choroby dziesiątkowały ludzi. Hekatomba zdumiewała historyków: dezynteria, pasożyty? Badania wyjaśniły zagadkę.

Publikacja: 15.08.2014 01:52

Luter lubił wykwintne smaki. Archeolodzy ustalili to, gdy dokopali się do kuchni w domu reformatora

Luter lubił wykwintne smaki. Archeolodzy ustalili to, gdy dokopali się do kuchni w domu reformatora w Wirtemberdze

Foto: AFP

Layard odkrył Niniwę, Marshall – Mohendżo Daro, Carter – Tutanchamona, Schliemann – Troję. Wprawdzie niektórzy uganiają się jeszcze za grobowcem Aleksandra Wielkiego i El Dorado, ale mija czas poszukiwania wielkich cywilizacji i postaci na miarę Agamemnona. Teraz koryfeusze prahistorii chętniej niż do sal tronowych zaglądają tam, gdzie królowie chadzali piechotą.

Steven Ellis z Uniwersytetu Cincinnati od lat prowadzi wykopaliska w Pompejach. Jednak jego uwaga nie koncentruje się na marmurowych posągach, ale na zapleczach domostw, sklepów, straganów, na śmietnikach, rurach kanalizacyjnych, latrynach – bada kuchenne resztki wyrzucane przez mieszkańców słynnego miasta.

Wyniki są zaskakujące. Wbrew obiegowej opinii okazuje się, że warstwy uboższe w Cesarstwie Rzymskim nie zaspokajały głodu byle czym, nie przymierały głodem, jadały do syta. Jadłospis ludzi ubogich był zróżnicowany i zdrowy, była to po prostu dieta śródziemnomorska, na którą składały się oliwki, orzechy włoskie, ryby, fasola, owoce morza, zwłaszcza jeżowce, winogrona, wino i nieco solonego mięsa.

Badane resztki spożywcze pochodzą z okresu blisko 500 lat, od IV wieku p.n.e. do katastrofy w 79 roku. Badacz nie znalazł niczego, co świadczyłoby o tym, że w ciągu pięciu wieków mieszkańców nękały głodowe paroksyzmy. – Według rozpowszechnionej opinii pospólstwo Cesarstwa Rzymskiego przypominało gryzonie myszkujące po zaułkach w poszukiwaniu jakiegokolwiek pożywienia. Ludzie z plebsu byli rzekomo zadowoleni, gdy trafiła im się miska zepsutej kaszy. Obraz taki jest z gruntu nieprawdziwy – wyjaśnia Steven Ellis.

Ludzie zamożniejsi jadali oczywiście wykwintniej, o czym świadczy zawartość śmietników i rur kanalizacyjnych w ich siedzibach. Na ich stołach pojawiały się przyprawy z Indonezji, egzotyczne ptaki, takie jak pelikany i flamingi, a nawet mięso żyraf.

Latryna Lutra

Jak bardzo wykopaliska weryfikują opinie utrwalone na podstawie źródeł pisanych, świadczy przykład Lutra. Niemieccy archeolodzy zbadali dom jego rodziców w Mansfeld oraz jego własną posiadłość w Wirtemberdze. Okazało się, że opisywane przez niego ubóstwo rodziców, a tym samym jego dzieciństwo spędzone w biedzie, to konfabulacja. Od małego żył w dostatku w wielkim domu rodziców, którego fasada od ulicy miała 25 m szerokości. Dom ten posiadał olbrzymie piwnice, wielki tylny dziedziniec otoczony rozległymi zabudowaniami gospodarczymi.

Odkopano zabawki Lutra i jego rodzeństwa – miniaturowe kusze, kręgle z kości wołowych. W tamtych czasach tylko niektórych rodziców było stać na takie zabawki. Podobnie jak niewielu rodziców było stać na gęsinę i wieprzowinę w codziennym menu, w czasie postu zaś na drogie morskie ryby, śledzie, dorsze, gładzice (podobne do flądry) – a to jadał mały Luter.

Jako osoba dorosła reformator i surowy sędzia Kościoła także nie stronił od luksusu, o czym świadczą wykopaliska w jego domu w Wirtemberdze. Krytyk opływających w luksusy hierarchów kościelnych pracował w pokoju ogrzewanym piecem wyłożonym drogimi  kaflami przedstawiającymi sceny ze Starego Testamentu. Jadał z fajansowych, nie z drewnianych czy nawet cynowych, mis i talerzy, pijał ze wzorzystych tureckich dzbanów (Turków nazywał „diabłami").

Na dziedzińcu archeolodzy odkopali dół kloaczny oraz rów wypełniony śmieciami z jego gospodarstwa domowego, a w nim około 1600 fragmentów szklanic do piwa, którego był wielkim miłośnikiem. Lutra musiały dręczyć różne dolegliwości, w jego śmieciach bowiem znaleziono wiele puzderek na likwory i maści.

Ludożercy przypłynęli ?z Anglii

Ale bywa też, że wykopaliska potwierdzają wiadomości zawarte w przekazach pisanych, którym nie dawano wiary. To casus angielskich osadników znad zatoki Chesapeake w Ameryce Północnej. Osadę Jamestown założyli w maju 1607 roku. Konflikt z tubylcami spowodował trudności w zaopatrzeniu. Zimą z 1609 na 1610 głód był tak wielki, że połowa osadników zmarła, pozostali zjadali psy, koty, szczury, buty, skórzane pasy. George Percy, świadek tamtych wydarzeń, relacjonując je po 15 latach napisał, że wygłodniali ludzie wykopywali zmarłych i zjadali zwłoki.

Historycy odnaleźli jeszcze pięć podobnych relacji, ale nie dawano im wiary z uwagi na to, że naoczni świadkowie z reguły wyolbrzymiają i przerysowują fakty (w relacjach z bitew zawsze ginie więcej ofiar niż w rzeczywistości). W tym przypadku relacja o kanibalizmie miała zdaniem historyków wzmocnić podziw dla tych, którzy przetrwali.

A jednak... Naukowcy z Narodowego Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie zbadali szkielet i czaszkę 14-letniej dziewczyny wydobyte z dołu, do którego 400 lat wcześniej wrzucano kości psów i kotów. Na kościach szkieletu i na czaszce zachowały się ślady świadczące o tym, że z czaszki wydobyto mózg, a kości ogołocono z mięśni.

– Ślady na kościach sprawiają wrażenie, że pozostawiła je niewprawna ręka, cięcia są nierówne, niepewne, jak gdyby na chybił trafił. Czaszkę usiłowano otworzyć najpierw od frontu – bez rezultatu. Udało się to od tyłu za pomocą siekiery – wyjaśnia kierujący badaniami Douglas Owsley.

Choć może się to wydawać dziwne, archeologia może być arbitrem w sprawach mentalności. W styczniu 1494 roku Kolumb założył osadę La Isabela na północnym wybrzeżu Dominikany. Życie w osadzie okazało się piekłem, choroby dziesiątkowały  ludzi. Ta hekatomba zdumiewała historyków: dezynteria, jakieś miejscowe pasożyty? Najnowsze badania wyjaśniły zagadkę. Naukowcy zbadali 30 szkieletów z cmentarza  kolonistów. Trzy czwarte zmarłych miało kości zniszczone w sposób typowy dla szkorbutu. Ale skąd szkorbut na Dominikanie? Wyspa oferowała całą paletę owoców, a przybrzeżne wody mnóstwo świeżych ryb. A jednak osadnicy z Europy nie przeżyli, ponieważ nie chcieli jeść tych owoców. Michele del Cuneo, zaufany człowiek Kolumba, napisał wprost dlaczego. Jego zdaniem większość tych owoców „nadawała się tylko dla świń". Ponieważ zaś Hiszpanie nie kwapili się do zakładania warzywników, a tym bardziej orania i obsiewania pól (to byli konkwistadorzy, awanturnicy, ludzie walki, a nie pracy, opętani ideą zdobywania złota), marli.

Rak stary jak świat

W 1936 roku ukazała się wspaniała książka prof. Władysława Szumowskiego „Historia medycyny". Gdyby pisał ją dziś, byłaby nie mniej znakomita, ale obraz początków medycyny i chorób nękających ludzkość wyglądałby zgoła inaczej – dzięki archeologii. Przed II wojną uczony takimi wiadomościami nie dysponował, archeologia zajmowała się wtedy „berłami i koronami", a nie naroślami na kościach.

W lutym tego roku archeolodzy z brytyjskiego uniwersytetu w Durham odkopali w Amara na lewym brzegu Nilu, 750 km na południe od Chartumu (Sudan) dobrze zachowany szkielet mężczyzny w wieku 25–35 lat, który zmarł około 3200 lat temu. Badanie biochemiczne kości wykazało, że człowiek ten należał do wyższych warstw, nigdy nie cierpiał głodu, a jego dieta była urozmaicona. Z kolei badanie radiograficzne ujawniło liczne uszkodzenia na łopatkach, obojczykach, żebrach, kościach ramieniowych, udowych, miednicy. Świadczą one o tym, że w organizmie tego człowieka rozwijał się złośliwy nowotwór z przerzutami atakujący tkanki miękkie.

W materiałach wykopaliskowych ślady nowotworów są bardzo rzadkie, zresztą do niedawna nie zwracano na nie uwagi, prawdopodobnie wiele takich śladów po prostu przeoczono. Prowadzi to do przekonania, że ta patologia jest stosunkowo młoda. W rozpowszechnionej opinii nowotwory będące współcześnie jedną z głównych przyczyn przedwczesnych zgonów, a także obserwowane aktualnie nasilenie się tych chorób, ma związek z rozwojem cywilizacyjnym, trybem życia, wielką ilością dodatków chemicznych do żywności.

– Wykopaliska w Amara pozostawiają rysę na tym obrazie. Okazuje się, że rak występował w dolinie Nilu już w epoce brązu. Ten szkielet pozwoli odsłonić niemal nieznaną historię raka – powiedziała kierująca badaniami dr Michaela Binder.

W miarę rozwoju nowoczesnych technik badawczych coraz wyraźniejszy staje się w archeologii „nurt detektywistyczny".

Północne regiony Chile były zamieszkane wiele pokoleń przed hiszpańską konkwistą. Z tamtego regionu pochodzą mumie z różnych okresów. W kwietniu  tego roku ogłoszono wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Wykazały one, że mumie te zawierają dużo trujących związków arsenu. Badania prowadzono za pomocą potężnego skaningowego mikroskopu elektronowego umożliwiającego obserwację topografii badanego materiału. Skanowane mumie pochodzą z grobów w Tarapaca w regionie pustyni Atacama. Ludzie ci zmarli 1500–1000 lat temu. Toksyczne związki arsenu cechują się tym, że odkładają się w tkankach bogatych w keratynę – w paznokciach i włosach. Korzystają z tego lekarze sądowi. W przypadku chilijskich mumii naukowcy też nie wykluczali możliwości zbrodni albo otrucia tych ludzi i złożenia ich w rytualnej ofierze. Jednak zbadali nie tylko włosy mumii, ale także ich skórę, ubrania, ziemię, z którą się stykały, ponieważ brali pod uwagę możliwość, że arszenik dostał się do mumii po śmierci. Okazało się jednak, że toksyna nie przeniknęła z gleby, gdyby bowiem tak było, znajdowałaby się tylko na powierzchni włosów, w miejscu styku mumii z ziemią. Arszenik dostał się do organizmów przez przewód pokarmowy, ponieważ jest rozmieszczony równomiernie. A to oznacza, że ludzie w kotlinie Tarapaca systematycznie podtruwali się związkami arsenu, pijąc skażoną nimi wodę, a także zjadając uprawiane rośliny podlewane toksyczną wodą.

Ludność zamieszkiwała te tereny ze względu na znajdujące się tam bogate złoża miedzi. Złożom takim towarzyszą inne metale, często jest to właśnie arsen. W dolinie Tarapaca od tysiącleci wypłukiwany był przez deszcze, trafiał do rzek, wód gruntowych, a z tych zasobów czerpali ludzie. Trudno zauważyć jego związki, gdyż są bezbarwne, bezwonne i bezsmakowe.

Archanioł na udzie

Archeolog bywa szczerze zdumiony tym, co odkrywa, zwłaszcza gdy jest to przejaw „perwersji". Mumia afrykańskiej kobiety sprzed 1300 lat owiniętej wełnianą tkaniną pochodząca z Nubii (północny Sudan) przechowywana jest w British Museum. W chwili śmierci kobieta miała 25–35 lat. Konserwator, dr Daniel Antoine, postanowił zbadać ją w podczerwieni. Jej stan jest na tyle dobry, że na wewnętrznej stronie prawego uda, tuż przy pachwinie, przetrwał tatuaż.

– Analizowaliśmy go bardzo dokładnie i doszliśmy do wniosku, że to chrześcijański znak, a konkretnie monogram Archanioła Michała z krzyżem. Litery starogreckie układają się w imię M-I-X-A-H-A. Znamy podobne monogramy wkomponowane w mozaiki wczesnochrześcijańskich kościołów oraz innych budowli z tego okresu, ale to jest pierwszy taki symbol odkryty na ludzkiej skórze, w dodatku w tak intymnym miejscu kobiety. Być może miał ją przed czymś chronić, na przykład przed gwałtem lub nieudanym połogiem – wyjaśnia dr Daniel Antoine.

Otzi to najsłynniejsza mumia na świecie odkryta na alpejskim lodowcu w 1991 roku. Ten 45-letni mężczyzna został zabity 5300 lat temu, dwa tysiąclecia przed Tutanchamonem. Badania DNA człowieka z lodowca prowadzą od 2011 roku uczeni niemieccy, profesorowie Albert Zink i Carsten Pusch z Instytutu Genetyki uniwersytetu w Tybindze, którzy mają już na swoim koncie badania materiału genetycznego Tutanchamona. W pracach uczestniczy także prof. Andreas Keller z uniwersytetu w Heidelbergu, który udostępnił najnowocześniejszą technikę sekwencjonowania DNA.

Gdy udało się odtworzyć pulę genową człowieka sprzed 5300 lat, rozpoczęto poszukiwania jego żyjących potomków w krajach alpejskich. Dotychczas przeanalizowano próbki krwi pobrane od 3700 ochotników z austriackiego Tyrolu. Na tej podstawie wyselekcjonowano 19 ludzi o profilu genetycznym zbliżonym do profilu genetycznego Otziego. Osoby te, podobnie jak Otzi, posiadają rzadką mutację chromosomu Y o nazwie G-L91. Nie oznacza to, że ci ludzie są bezpośrednimi potomkami Otziego, natomiast na pewno mają wspólnego z nim męskiego przodka.

– Przeprowadziliśmy miliony genetycznych, sekwencyjnych analiz i na tej podstawie stwierdziliśmy, że Otzi należy do bardzo starego pnia populacyjnego. Do jego przodków należą pierwsi rolnicy, którzy przybyli do Europy z Bliskiego Wschodu przed 10 tys. lat – wyjaśnia prof. Albert Zink.

Zanim zespół prof. Joachima Burgera z Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji zbadał jaskinię Blatterhohle, prahistorycy uważali, że jeszcze około 7500 lat temu wszyscy mieszkańcy centralnej Europy byli myśliwymi wywodzącymi się od pierwszych przedstawicieli homo sapiens, którzy pojawili się w tej części świata mniej więcej 45 tys. lat temu.

Ci myśliwi grzebani byli w różnych miejscach, między innymi w jaskini Blatterhohle. Ale najnowsze wykopaliska ujawniły, że było to miejsce pochówku także przybyszów, najstarszych rolników. Naukowcy z Moguncji stwierdzili to na podstawie badań DNA kości odkopanych w jaskini. Ich wiek określono metodą radiowęglową C 14. Przeprowadzono także ich analizę pod względem zawartości  izotopów innych pierwiastków.

Okazało się, że kości zawierają genetyczne ślady krzyżowania się kobiet z plemion myśliwych z mężczyznami rolnikami. Relacji odwrotnych nie stwierdzono w materiale genetycznym. – Ten wzorzec kulturowy znany jest z badań nad współczesnymi pierwotnymi społecznościami. Kobiety z grup rolniczych uznają związek z łowcą zbieraczem za społeczną degradację, być może dlatego że wśród rolników rodzi się więcej dzieci, co jest szczególnie ważne dla ludzi żyjących w pierwotnych, surowych warunkach – podkreśla prof. Joachim Burger.

Analiza izotopów zawartych w kościach wykazała również, że łowcy, zanim całkowicie ustąpili pola rolnikom, co nastąpiło około 5 tys. lat temu, egzystowali dzięki specjalizacji – głównym składnikiem ich pożywienia były ryby, małże oraz drobna zwierzyna – króliki, zające, ptactwo wodne.

Komentując wyniki uzyskane przez niemieckich badaczy, prof. Mark Thomas z University College London powiedział: – Współcześni mieszkańcy centralnej Europy w ogromnej większości są potomkami zarówno łowców zbieraczy, jak i rolników. Natomiast na razie nie wiemy, jaki jest wkład obu tych grup we wspólną pulę genową.

„Starą baśń w gabinecie badacz ściska i gniecie; raz z niej na kształt zecera stare głoski wybiera, to, gdy cała popruta, wyszukuje jej kości, chce znów złożyć mamuta w swej pierwotnej wielkości" – tak odbierał w XIX wieku pracę archeologa poeta Antoni Czajkowski.

W XX wieku Karolina Hołówkiewicz widziała trud archeologa bardziej szczegółowo:

Pochodzenie Miczurina

chcą wywodzić z Biskupina,

badają kości z mozołem

połamanego kołem,

kleją garnki i półmiski,

które stłukły odaliski,

rozgrzebią pachnący kwietnik,

by znaleźć pogański śmietnik,

bo za nic im kwietnik, rabata,

liczy się tylko data.

Poczynania naukowców w XXI wieku sprawiają, że taka wizją przechodzi do historii archeologii, określenie daty zaś to dopiero wstęp do prawdziwych badań.

Layard odkrył Niniwę, Marshall – Mohendżo Daro, Carter – Tutanchamona, Schliemann – Troję. Wprawdzie niektórzy uganiają się jeszcze za grobowcem Aleksandra Wielkiego i El Dorado, ale mija czas poszukiwania wielkich cywilizacji i postaci na miarę Agamemnona. Teraz koryfeusze prahistorii chętniej niż do sal tronowych zaglądają tam, gdzie królowie chadzali piechotą.

Steven Ellis z Uniwersytetu Cincinnati od lat prowadzi wykopaliska w Pompejach. Jednak jego uwaga nie koncentruje się na marmurowych posągach, ale na zapleczach domostw, sklepów, straganów, na śmietnikach, rurach kanalizacyjnych, latrynach – bada kuchenne resztki wyrzucane przez mieszkańców słynnego miasta.

Wyniki są zaskakujące. Wbrew obiegowej opinii okazuje się, że warstwy uboższe w Cesarstwie Rzymskim nie zaspokajały głodu byle czym, nie przymierały głodem, jadały do syta. Jadłospis ludzi ubogich był zróżnicowany i zdrowy, była to po prostu dieta śródziemnomorska, na którą składały się oliwki, orzechy włoskie, ryby, fasola, owoce morza, zwłaszcza jeżowce, winogrona, wino i nieco solonego mięsa.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności