Ale o. Bashoborze mówienie i patrzenie na świat przez pryzmat własnego ja jest zupełnie obce. Spotkał się ze mną, zaufał, udzielił wywiadu, mimo że nie było to wcale oczywiste, bo do mediów odnosi się z dystansem. Nie wspominając już o braku czasu oraz wielości potrzeb i intencji, z jakimi na spotkanie z o. Bashoborą przybyli do Lichenia wierni z całego kraju. To oni są dla niego najważniejsi, a nie media.
Na moje pytanie, dlaczego tak rzadko spotyka się z dziennikarzami, kaznodzieja odpowiedział tak: „Kiedy przyjeżdżam, to nie media mnie zapraszają, tylko miejscowy biskup. Biskup mi pozwala lub nie spotkać się z mediami. Tutaj (czyli w Licheniu – K.Z.) biskup mi pozwolił, więc się spotykam. Bo w duchowości jest ważne, żeby żyć w posłuszeństwie, żeby nie iść tam, gdzie nie powinno się być. Kiedy robimy coś bez woli Bożej, bez posłuszeństwa, to demon może naprawdę wiele namieszać".
O. John Bashobora powiedział coś jeszcze: „Wspaniałą rzeczą w Polsce jest wiara w ludzi, która była wystawiona na próbę wiele razy. Ale jeśli nie nauczymy młodych ludzi rozmowy z Bogiem, to szybko się zniechęcą. Każda osoba powinna być obrazem Chrystusa na ziemi. Bóg nam pokazuje, że nie zbawi nas bez naszego udziału. Musimy we wszystkim partycypować, nie jesteśmy marionetkami. Dostaliśmy mądrość i serce, aby samych siebie ocalić. Bóg chce, abyśmy z nim współpracowali".
Mówi to światowej sławy rekolekcjonista, który mógłby przecież upajać się sławą i popularnością. Wszak jest kimś w rodzaju kościelnego celebryty. Ale nic z tych rzeczy. Wielka pokora.