Pogranicze Iranu, Afganistanu i Pakistanu prowadzi bezustanną walkę z człowiekiem, nawet jeśli ten jest Pusztunem nawykłym od urodzenia do walki każdego dnia. Walki w poszukiwaniu wody, w uprawianiu nędznych poletek na kamienistej glebie, walki z głodem i chorobami. Walki z innymi o przetrwanie, bezwzględnej, jak bezwzględne i okrutne są plemienne prawa. Kobieta zabijana przez mężczyznę, który ją porwał, by już na zawsze być razem. Kochanek natychmiast ukamienowany przez chcącego odzyskać honor męża i jego współplemieńców.
Piękna Szah Zarina zostaje wydana za mąż za wędrownego tresera niedźwiedzia, który traktuje ją gorzej niż zwierzę, bo przecież drugą żonę zawsze może jeszcze mieć, a niedźwiedzia już niekoniecznie. Za to szczęśliwa i zamężna Szirakai zostaje porwana podczas corocznej wędrówki jej plemienia w doliny, a następnie sprzedana do burdelu w Karaczi czy Peszawarze. Czy to dziwne, że w tym świecie łapczywie słucha się nauk szalonego mułły Barreraiego, opowiadającego nędzarzom o hurysach o „piersiach tak dużych, że kruk potrzebowałby całego dnia i całej nocy, by przefrunąć z sutka na sutek"? Słuchacze rozdziawiają gęby. „Cóż mają ci ludzie? Już teraz ledwie im wystarcza jedzenia i wody, a za parę miesięcy zwali się na nich lato i większość źródeł wyschnie. [...] Jeśli chcecie, możecie to nazwać kłamstwami". Ich synowie i wnukowie zostaną talibami.