Kontrrewolucja obyczajowa, którą funduje Ameryce, ale i całemu Zachodowi, prezydent Donald Trump, nabiera tempa i radykalizmu, których mało kto się spodziewał. Pierwsze dni prezydentury Trumpa w jego wersji 2.0 upływają na podejmowaniu setek przygotowanych wcześniej decyzji dotyczących najróżniejszych sfer życia. Będąc z krwi i kości przedstawicielem alt-prawicowej polityki tożsamości, 47. prezydent USA buduje narodową dumę poprzez zmiany nazw obiektów geograficznych czy narzucanie absurdalnych ceł na kraje, z którymi w handlu Stany mają wyjątkowo duży deficyt. Podpisuje też mnóstwo decyzji, które mają kolosalne znaczenie symboliczne, jak choćby zamrożenie na 90 dni wszelkiej zagranicznej pomocy amerykańskiej, co ujawniło, jak olbrzymie pieniądze płynęły do tysięcy organizacji na całym globie. Cele były różne – od szczytnych, jak walka z AIDS czy innymi chorobami, poprzez utrzymywanie niezliczonych programów organizacji praw człowieka, instytucji walczących o swobodny dostęp do aborcji, aż po realizację lewicowych postulatów społecznych (dość powiedzieć o grantach dla rodzimej „Krytyki Politycznej)”.