Jeśli najbardziej destrukcyjny problem współczesnej Polski, czy szerzej krajów Zachodu, zdefiniować jako zamknięcie się w bańkach i nawet nie ich wzajemną wrogość, ale brak komunikacji między nimi, to prof. Andrzej Nowak spektakularnie wypowiedział wojnę temu zjawisku. Jest to, dodajmy, dla niektórych nowa twarz profesora, utożsamianego przez nich z politycznym radykalizmem. Tak myślący nie mają racji, bo krakowski historyk na żadnym etapie nie myślał stadnie, zawsze potrafił mówić i pisać rzeczy obce większości środowiska politycznego, z którym jest utożsamiany. Tak było, kiedy za rządów PiS zdecydował się podpisać list w obronie Muzeum II Wojny Światowej i jego ówczesnego dyrektora Pawła Machcewicza przed zmianą dokonywaną przez Ministerstwo Kultury (moim zdaniem miał rację), kiedy poparł weta Andrzeja Dudy wobec uchwalonych przez ówczesną rządową większość ustaw sądowniczych (też moim zdaniem miał rację) czy kiedy ostatnio apelował do prezydenta, by nie wetował ustawy o śląskim języku regionalnym (tu według mnie racji nie miał).