Nierzadkie są próby przypisania takiej zachowawczości jedynie osobom jednej orientacji politycznej: najpierw zajmują się tym badacze (jak nie sędziwy Adorno ze swoją koncepcją „osobowości autorytarnej", to prof. Silvan Tomkins, który uważał, że preferencje polityczne zależą od „nabywanego w dzieciństwie skryptu afektywnego"), a potem w mainstreamowych tygodnikach czytamy artykuły o tym, że konserwatyści są nieelastyczni.
A jednak skłonność ta kwitnie ponad podziałami: słuchając wypowiedzi entuzjastów KOD, rozpoznaję sposób opisywania świata swoisty dla ludzi średniowiecza i renesansu, który odtworzył C.S. Lewis w „Odrzuconym obrazie". Nie idzie mi przy tym o autorów największych, o św. Tomasza czy Froissarta: raczej o myśli skryby z Wielkopolski czy Dalmacji, który liznął Filozofów na tyle, by wiedzieć, że każdemu stanowi i plemieniu przyporządkowane zostało na stałe jego miejsce.
Jak wyglądałby obraz świata bojowca KOD, gdyby spisać go na pergaminie atramentami z sadzy i czerwonej glinki, iluminując złotem? No cóż, nie do wyobrażenia jest ład bez Dynastii, bez Korony i bez podpór tronu: rycerstwa, milicji miejskich (już bez Papały, ale passons), Korporacji Reklamowych i Wolnego Rynku.
Wysoko na firmamentach krążą Autorytety, niedostępne i niezmienne niczym znaki Zodiaku: Władysław Bartoszewski, List w obronie konstytucji '76 oraz Henryka Krzywonos. Niżej Chóry (Chórów nawet bardzo dużo!) i Serafiny. Przy samej ziemi – fale morowego powietrza: kłęby ksenofobii, przed którymi nie ma ucieczki.
Jak doskonały to był ład! W teatrze – Aktorzy. W telewizji – Kulturalni Publicyści kręcący z ubolewaniem brodami nad nieobyciem Klasy Średniej. Dla Ludu, dla zbożnej zabawy – komu glamourowe czasopisma, komu telewizyjne pastorałki.