Burza nad Tamizą. Zrobiło się tak ciemno, że tylko błyskawice przez chwilę oświetlają budynek parlamentu Westminster. Grobowym głosem lektor zapowiada, że to już ostatnie miesiące Zjednoczonego Królestwa. Z powodu pokerowej, nieodpowiedzialnej polityki Davida Camerona Brytyjczycy za chwilę będą przecież głosowali za wyjściem kraju z Unii Europejskiej, a to zdopinguje szkockich nacjonalistów do ogłoszenia niepodległości północnej prowincji. Kamera powoli przesuwa się na prawo, ku City. Zbliżenie na wieżowce największych banków.
– Już szykują się do przeprowadzki, jedne do Frankfurtu, inne Paryża – mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu lektor.
Przenosimy się do East Endu, gorszych dzielnic Londynu. Kamera bezskutecznie szuka białej twarzy. Nie ma. Sami Pakistańczycy, Arabowie, Murzyni. Lektor wyjaśnia: fala uchodźców zalała do tego stopnia Wyspy, że na ulicach stolicy język angielski jest w mniejszości. Znów przez niezdarną politykę Camerona.
Widz widzi teraz okładki brytyjskich tabloidów: „Sun", „Daily Mail", „Daily Mirror". A z nich po oczach biją krzykliwe, antyemigracyjne nagłówki, czasem ocierające się o rasizm. W tej narracji poważna prasa: „Guardian", „Independent", „Daily Telegraph", nie istnieje.
Na chwilę pojawia się jednak bohater z innej bajki. Tak dla przyzwoitości. To emerytowany profesor London School of Economics, staruszek. Mówi z trudem, właściwie duka, więc po raz pierwszy wydawca programu wprowadzana napisy. Wynika z nich, że Wielka Brytania to wciąż jeden z najbogatszych, najbardziej innowacyjnych krajów świata, a Szkoci już w zeszłym roku przegrali referendum.