A macie jakiś pomysł, jak zmniejszyć wszechobecną presję panującą w szkole, która jest tak wyniszczająca dla młodych ludzi?
Oczywiście, ale musimy pamiętać, że jeśli chcemy wymagać od nauczycieli lepszego kształcenia uczniów, uwzględniającego ich psychikę, to potrzebujemy, po pierwsze, lepszego kształcenia samych pedagogów, z położeniem większego nacisku na wiedzę pedagogiczną i psychologiczną, a nie wyłącznie przedmiotową. I to wymaga reformy systemu kształcenia i doskonalenia zawodowego nauczycieli, żeby wraz z pojawiającymi się nowymi potrzebami kolejnych pokoleń mogli oni poszerzać swoje kwalifikacje. Bo zgadzam się, że powinniśmy móc tego od nich wymagać, ale najpierw musimy mieć od kogo wymagać – dlatego tak wracam do konieczności zatrzymania odejść z zawodu nauczyciela.
Tylko skoro szkoła ma patrzeć bardziej w przyszłość niż w przeszłość, to kosztem czego – godzin historii?
To nie musi być zamiast, choć na pewno wystarczy już tego dokładania godzin historii czy treści okołohistorycznych, jak to się działo w ostatnich latach. Ale edukacja historyczna jest istotna i nie należy z niej rezygnować – pod warunkiem, że jest edukacją, a nie propagandą jak w przypadku przedmiotu historia i teraźniejszość. W miejsce tej propagandy trzeba przywrócić treści związane z wiedzą o społeczeństwie i położyć większy nacisk na prawa obywatelskie, pracownicze i prawa człowieka. Bo szkoła oprócz wiedzy o przeszłości musi dawać młodym ludziom narzędzia do tego, żeby poradzić sobie w przyszłości.
Ale na całym Zachodzie mamy problem z tożsamością, młodzi ludzie szukają zakorzenienia. PiS miało pomysł, żeby tę lukę wypełniła tożsamość narodowa, stąd tak silne postawienie na historię najnowszą. A jaki pomysł ma lewica?
Tożsamość narodowa, tożsamość obywatelska czy państwowa, patriotyzm to są wartości wspólne i wspólnotowe, a nie prawicowe. Jestem lewicową posłanką i jestem patriotką, polityczką propaństwową i uważam, że szkoła jak najbardziej powinna kształtować postawy wspólnotowe, obywatelskie. Ale nie powinna zakłamywać rzeczywistości – musi dostrzegać i pokazywać, że społeczeństwo i wspólnota, którą tworzy, są różnorodne. Że ta różnorodność to wartość i że każdy człowiek zasługuje na szacunek, niezależnie od tego, z jakiej grupy czy klasy społecznej się wywodzi. Nikogo z tej wspólnoty nie można wykluczać za to, kim jest, kim się czuje i w co wierzy. Nic – czy to wiara, narodowość, orientacja seksualna, tożsamość, pochodzenie, czy kwestie związane ze statusem społeczno-ekonomicznym rodziny – nie może być pretekstem do dyskryminacji. Co więcej, żeby tę wspólnotę budować, trzeba wzmacniać mechanizmy zmniejszające nierówności społeczne, także w edukacji. Stąd nasz lewicowy postulat i ustawa, którą złożyliśmy w mijającej kadencji Sejmu o bezpłatnym ciepłym posiłku w szkole dla każdego dziecka bez względu na to, czy pochodzi ono z zamożnej, czy z ubogiej rodziny. Bo to bardzo ważne, by tego rodzaju wsparcie nie łączyło się z etykietą, stygmatem biedy. Nie, ciepły, zdrowy posiłek w szkole to powinien być zwykły element opiekuńczej funkcji szkoły i edukacji zdrowotnej – kształtowanie postawy zdrowego odżywiania. Jeśli więc pytasz o wartości, jakich ma uczyć szkoła, to w skrócie: powinna wychowywać obywatela, który szanuje innych, akceptuje ich różnorodność i rozumie, że patriotyzm to także działanie na rzecz wspólnego dobra.
Skoro doszliśmy do nierówności, to porozmawiajmy o marksizmie, bo dokopałem się do twojego doktoratu, który poświęciłaś pedagogice alternatywnej, krytycznej. Odwoływałaś się do materializmu i pisałaś o „swoistym powrocie do korzeni i ponownym sięgnięciu po kategorie, takie jak klasa, nierówności ekonomiczne, wyzysk czy radykalna zmiana społeczna, a nawet rewolucja”. Marksistowski język jest ci bliski?
Napisałam doktorat, w którym analizuję, także krytycznie, poszczególne etapy rozwoju myśli i teorii krytycznej oraz jej wpływ na refleksję pedagogiczną. To jest doktorat z filozofii, przygotowany w Zakładzie Filozofii Społecznej i Politycznej, który stanowi analizę pewnego nurtu w pedagogice, odwołującego się do takiej, a nie innej tradycji. Na całym świecie marksizm, postmarksizm, szkoła frankfurcka czy teoria krytyczna są po prostu normalnymi obszarami myśli filozoficznej czy socjologicznej. I jeśli chcesz podyskutować o filozofii, np. o sporach między różnymi przedstawicielami szkoły frankfurckiej, no to się cieszę, możemy – ale to akurat w mojej rozprawie jest tylko tłem do analizy różnych krytycznych spojrzeń na szkołę jako instytucję.
Po przejrzeniu twojej pracy mam w zasadzie jedno pytanie: czy edukacja to opresja?
To zależy, jak się ją urządzi, jakie postawi przed nią cele i za pomocą jak zorganizowanych narzędzi będzie się je realizować. Czy jej zadaniem ma być wspieranie rozwoju, dążenia do samodzielności i niezależności młodego człowieka, kształtowanie postaw współpracy, współdziałania i szacunku dla wspólnoty, czy też wychowywanie karnego, posłusznego i bezkrytycznego obywatela. To są decyzje polityczne. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z tym drugim podejściem, a my na lewicy preferujemy pierwsze.
Sama szkoła jako instytucja, w której stosowana jest dyscyplina, rygor, są relacje władzy, rzeczywiście bywa opresyjna. Dlatego potrzebny jest system, który tę opresyjność będzie ograniczał, który będzie jej przeciwdziałał. Dobrze wykształceni, także pod względem pedagogicznym i psychologicznym, nauczyciele, nadzór pedagogiczny, który będzie stał na straży praw ucznia, a nie zajmował się upolitycznianiem szkoły. Musimy się także systemowo zatroszczyć, żeby szkoła była miejscem jak najbezpieczniejszym – i była jak najbardziej miejscem rozwoju, a jak najmniej opresji. Żeby relacje władzy, które są wpisane w strukturę szkoły, były jak najzdrowsze i ograniczone. A osiągnąć to można poprzez odpowiednie kształtowanie polityki oświatowej, standardów, kształcenie nauczycieli itd. Ale też upodmiotowienie uczniów.
Wrócę jeszcze na koniec do prof. Matczaka, który obawia się, że nie będziesz potrafiła prowadzić „zbalansowanej aksjologicznie edukacji” i nie uwzględnisz należycie wartości bliskich konserwatystom. I on pyta wprost: „Czy szkoła pod kierownictwem lewicy będzie promować wartość macierzyństwa albo małżeństwa heteroseksualnego”?
(śmiech).
Jarosław Kuisz: Politykę w III RP tworzą ludzie zaprogramowani w Polsce zniewolonej
Jesteśmy we wspaniałym historycznym momencie, w którym realizujemy polskość po odzyskaniu niepodległości. Osiem pokoleń Polaków marzyło o tym, żeby żyć w takim państwie. Oczekiwania były ogromne, nadzieje wielkie, a ciągle grzęźniemy w błocie nawyków z czasów podległości - mówi Jarosław Kuisz, analityk polityki, historyk państwa i prawa.
I tutaj spiszę do gazety „śmiech”.
No śmiech, bo to jest jakaś absurdalna obawa. Czy prof. Matczak się boi, że nie będzie można w szkołach organizować np. świętowania Dnia Matki? No więc uspokajam – będzie można. A na poważnie: wartości rodzinne to kolejna rzecz obok patriotyzmu i flagi biało-czerwonej, którą prawica próbuje zawłaszczyć. A przecież to lewica upomina się o matki i rodzicielstwo. To my walczymy o to, żeby in vitro było finansowane z budżetu państwa, tak aby każdy – niezależnie, czy jest osobą zamożną, czy nie – miał szansę założyć rodzinę. To my walczymy o wyższe standardy opieki okołoporodowej, o to, żeby poród nie musiał być męczarnią. To my walczymy z dyskryminacją matek na rynku pracy. Osobiście jestem zaangażowana we wsparcie matek-kasjerek w Kauflandzie – sieci sklepów, która przez lata je dyskryminowała, płacąc im po powrocie z urlopu macierzyńskiego niższe wynagrodzenia niż innym pracownikom. Próbowałam zwracać uwagę na ten skandal pani minister Maląg, która nic w tej kwestii nie zrobiła. A przecież PiS odmienia „rodzinę” przez wszystkie przypadki… Ale liczą się czyny, nie słowa. A więc tak – po naszych czynach widać jak na dłoni, że wartości rodzinne są bliskie lewicy, prof. Matczak może być spokojny.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (ur. 1984)
Doktorka filozofii, posłanka Lewicy. W latach 2015–2019 była działaczką partii Razem, potem współprzewodniczącą sztabu Roberta Biedronia w kampanii przed wyborami prezydenckimi 2020 r., a we wrześniu 2021 przystąpiła do partii Nowa Lewica, dołączając do frakcji SLD.