Dyscyplinowanie” obywateli wytykających rządzącym nieprawidłowości poprzez publiczne odzieranie ich z prawa do prywatności nie jest czymś na tyle szokującym na tle niektórych innych działań obecnej władzy, żeby za taki drobiazg pozbawiać mającego przecież pewne osiągnięcia ministra. Zresztą gdyby dymisja była karą za sposób prowadzenia receptowego sporu z lekarzami, dymisja Adama Niedzielskiego nastąpiłaby dużo szybciej, żeby się partyjni koledzy ministra – jak choćby cytowany na wstępie wiceminister Buda – nie zdążyli wygłupić chwaleniem jego stylu zarządzania konfliktem, a na miejsce odwołanego nie powołano by następczyni, która jego rzekomo karygodne zachowanie usprawiedliwiała.

Dużo bardziej prawdopodobne jest, że dymisja Niedzielskiego jest efektem skutecznego dyscyplinowania PiS-u przez środowiska jeszcze bardziej radykalnie antyaborcyjne niż PiS. W czerwcu minister Niedzielski zrobił to, co moim zdaniem należało zrobić już dawno – powołał specjalny zespół lekarzy, który ma się zająć opracowaniem wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży, po to by już się nie powtórzyły tragedie takie jak ta pani Doroty, która zmarła w piątym tygodniu ciąży na sepsę, bo lekarze rzekomo bali się przeprowadzić aborcję mimo zagrożenia życia matki. To po tej tragedii minister uznał, że należy opracować wytyczne, które trochę zdjęłyby z lekarzy strach przed prokuratorem grożącym im za pochopne decyzje podjęte w okolicznościach, gdy nie ma wystarczająco dużo czasu na wielodniowe badania i konsultacje.

Czytaj więcej

Za co tak naprawdę stanowisko stracił Adam Niedzielski

Niestety, dla fanatyków potrzebna i mądra decyzja Niedzielskiego okazała się powodem do oskarżeń o wprowadzanie boczną furtką aborcji na życzenie, bo ich zdaniem będzie zbyt łatwo dostać zgodę z powodu zagrożenia zdrowia psychicznego. Znając priorytety PiS, to raczej obawa przed oskarżaniem o dążenie do liberalizacji przepisów antyaborcyjnych i utratę wyborców na rzecz Konfederacji dużo bardziej zaszkodziła Niedzielskiemu niż jakieś tam naruszenie praw obywatelskich krytykującego władzę lekarza. Jakoś nie słychać, żeby odwołano prokuratora, który na konferencji prasowej podał dane osobowe ofiary neonazistów czekających na prezydenckie ułaskawienie, narażając ją na całkiem realne niebezpieczeństwo.

Nowa pani minister ma niewątpliwie kilka zalet. Nie wygląda, jakby miała własne ambicje, więc pewnie nie będzie próbowała nic robić, jest zupełnie nieznana, więc nie będzie się do czego przyczepić, no i jest kobietą, więc jak już się zaczną przyczepiać, każdą krytykę pod jej adresem będzie można nazywać „damskim boksem”. I tak do wyborów.