W marcu tego roku Bialacki został skazany na dziesięć lat „kolonii karnej o zaostrzonym rygorze”, czyli na to, co kiedyś nazywało się Gułagiem. Słowo kolonia brzmi całkiem łagodnie – wysyłamy na kolonie dzieci, istnieją kolonie pszczół i delfinów – i może się komuś kojarzyć z lasami i jeziorami. Jeśli ktoś, z powodów politycznej poprawności, nie chce używać nazwy Gułag – a nuż Łukaszenko się obrazi – może zgodnie z rzeczywistością mówić i pisać, że Aleś i ponad tysiąc Białorusinów siedzi w obozach koncentracyjnych o zaostrzonym reżimie. Obozy koncentracyjne zostały wynalezione na długo przed Hitlerem, a wedle niektórych historyków Hitler był pod dużym wrażeniem, jak Lenin, a potem Stalin (następnie Chruszczow, Andropow – aż po Putina) umieli pozbywać się swoich przeciwników – prawdziwych i potencjalnych – zamykając ich w obozach, w których ci, którzy nie umierali z głodu i wycieńczenia, pracowali na rzecz przyszłej jutrzenki totalitaryzmu. Hitler był zafascynowany prężną administracją Gułagu, być może jedyną świetnie funkcjonującą instytucją w ZSSR, i zbierał na ten temat informacje.