W marcu tego roku Bialacki został skazany na dziesięć lat „kolonii karnej o zaostrzonym rygorze”, czyli na to, co kiedyś nazywało się Gułagiem. Słowo kolonia brzmi całkiem łagodnie – wysyłamy na kolonie dzieci, istnieją kolonie pszczół i delfinów – i może się komuś kojarzyć z lasami i jeziorami. Jeśli ktoś, z powodów politycznej poprawności, nie chce używać nazwy Gułag – a nuż Łukaszenko się obrazi – może zgodnie z rzeczywistością mówić i pisać, że Aleś i ponad tysiąc Białorusinów siedzi w obozach koncentracyjnych o zaostrzonym reżimie. Obozy koncentracyjne zostały wynalezione na długo przed Hitlerem, a wedle niektórych historyków Hitler był pod dużym wrażeniem, jak Lenin, a potem Stalin (następnie Chruszczow, Andropow – aż po Putina) umieli pozbywać się swoich przeciwników – prawdziwych i potencjalnych – zamykając ich w obozach, w których ci, którzy nie umierali z głodu i wycieńczenia, pracowali na rzecz przyszłej jutrzenki totalitaryzmu. Hitler był zafascynowany prężną administracją Gułagu, być może jedyną świetnie funkcjonującą instytucją w ZSSR, i zbierał na ten temat informacje.
Czytaj więcej
Tylko natychmiastowe, bardzo szerokie sankcje izolujące Białoruś mogą zneutralizować nuklearną groźbę Putina.
Dlaczego w Polsce ciągle mówi się o koloniach karnych na Białorusi, mimo że w Polsce czasów Jaruzelskiego mówiło się o „obozach” internowania? Niezrozumiałym jest też, że nie ma żadnej dobrze zorganizowanej światowej akcji na rzecz uwolnienia Alesia. Niektórzy mówią, że jeśli są tysiące więźniów, aresztowań, prześladowań i emigracji, to dlaczego wybrać właśnie jego. Odpowiadam na to, że walka o więźniów wymaga symboli, a nie ma lepszego symbolu na Białorusi niż Aleś. Ma dziś 60 lat i od ponad 40 lat walczył, najpierw w niewielkich grupach, potem w coraz szerszych, o niepodległość i suwerenność Białorusi i o prawa człowieka, ogólne i indywidualne. To on założył najskuteczniejszą organizację praw człowieka Wiosna i broniąc go, bronimy też jego kolegów z tej organizacji, skazanych na wysokie kary więzienia, i tych wszystkich, których Wiosna broniła – lub broniłaby, gdyby dalej mogła funkcjonować. Aleś jako symbol uwięzionej przez Rosję Białorusi jest też bardzo skuteczny, bo on – i te dziesiątki tysięcy, które wyszły na ulicę trzy lata temu – chciał Białorusi białoruskiej, z białoruskimi językiem i kulturą. Nie chcieli być częścią Rosji, tak jak i Ukraina chce być Ukrainą.
Dlaczego w Polsce ciągle mówi się o koloniach karnych na Białorusi, mimo że w Polsce czasów Jaruzelskiego mówiło się o „obozach” internowania? Niezrozumiałym jest też, że nie ma żadnej dobrze zorganizowanej światowej akcji na rzecz uwolnienia Alesia.
Nikt dokładnie nie przygląda się Białorusi, ale niezależne badania opinii publicznej pokazały, że ponad 80 proc. Białorusinów jest przeciw wprowadzeniu ich wojsk do Ukrainy. Jeszcze inni mówią, pewnie w dobrej wierze, nawet ostatnio w Waszyngtonie, że wyzwolenie Białorusi i uwolnienie Alesia i innych prowadzi przez zwycięstwo Ukrainy. Gdy Ukraina zwycięży, będziemy bronić Alesia i innych więźniów, a teraz skupmy się na pomocy wojskowej dla Kijowa. Jednak jedno nie wyklucza drugiego. To, że Ukraina musi zwyciężyć w wojnie z Rosją, nie ulega wątpliwości, ale z tego nie wynika, iż nie można i nie trzeba popierać opozycji na Białorusi (właśnie opozycji, a nie enigmatycznego społeczeństwa obywatelskiego). Białoruś pokazała w 2020 r. i pokazuje od 1988 r., że ma opozycję prawdziwą, mimo okropnych prześladowań reżimu Łukaszenki, który nie utrzymałby się nawet tydzień bez Putina, jego wojska i KGB. Zabawa z Prigożynem nie przekonała nikogo, że Łukaszenko jest niezależnym graczem.