Rektor w dużym seminarium duchownym: Na pierwszy rok wysyłamy kleryków poza miasto. To trochę jak nowicjat w zakonach, podczas którego mają sprawdzić swoje powołanie, a trochę jak powtórka z liceum. Przychodzą do nas bardzo różni ludzie, na bardzo różnym poziomie, a ja jednak uważam, że ksiądz powinien wiedzieć, kim był Norwid. Każdy ksiądz.
Autorzy dokumentów, które wstrząsnęły polskim Kościołem i całym życiem publicznym, nie studiowali ani w seminarium, ani na politechnice. A szkoda. Być może dowiedzieliby się, kim był kardynał Sapieha, książę Kościoła, człowiek z innego świata i epoki. To ostatnie ma znaczenie. Winston Churchill, młodszy od kardynała o siedem lat, gdy chciał spędzić z żoną noc, podsuwał jej podczas kolacji liścik z pytaniem, czy mógłby przyjść do jej sypialni. Dziennikarze każą nam wierzyć, że krakowski arystokrata nie panował nad swymi chuciami do tego stopnia, iż rzucał się na wszystko, co się rusza i nie jest kobietą. Gdyby zaś owi odkrywcy studiowali na politechnice, może umieliby liczyć, a wtedy łatwo porachowaliby, że – wedle ich własnych materiałów – kardynał rzucał się na swe młode, sprawne ofiary, bił je laską i siłą zniewalał, gdy sam był już zdrowo po osiemdziesiątce, i w dodatku po poważnym zawale serca. Aha, jakimś cudem robił to wszystko, nie wstając z własnego łóżka, do którego był przykuty. Gdyby wreszcie nasi Dziennikarze Roku zaliczyli choć pierwszy semestr historii, usłyszeliby o krytycznym podejściu do źródeł, o tym, że nie we wszystko, co usłyszymy i przeczytamy, powinniśmy od razu wierzyć. Ale po co sobie tym głowę zaprzątać?