Zęby wyszczerzone w szerokim, pogodnym uśmiechu. W dłoni nóż. Przy jego pomocy pokrojony zostanie zaraz tort ozdobiony olbrzymim, stworzonym z lukru i bitej śmietany, atomowym grzybem. Amerykański generał, który pozuje na tym zdjęciu, przeprowadził właśnie jedną z pierwszych prób nuklearnych na atolu Bikini. Nigdy wcześniej zagłada nie rozpływała się w ustach, nie zdawała się tak słodką perspektywą.
Zdjęcie to ukazało się w zachodniej prasie w 1946 roku (wspomina o nim w swym reportażu „Porwanie Europy” Sándor Márai) i zdaje się, że przeszło bez większego echa. A przecież to właśnie ono – bardziej niż wszystkie fotografie i nagrania przedstawiające prawdziwe, nie lukrowane, atomowe grzyby – spowite jest cieniem zagłady. W jowialnym uśmiechu wojskowego uchwycono sedno nuklearnego zagrożenia. Może i przed upadkiem kroczy pycha, ale za to przed unicestwieniem pełza samozadowolenie.