Patriotyczna ławeczka z widokiem na Polskę

Jaka jest, widział każdy. Z paździerzowej konstrukcji rozciągał się widok na Polskę, lecz mimo takich perspektyw nie dało się wysiedzieć.

Publikacja: 10.02.2023 10:00

Ławeczka w Gdańsku, ustawiona przed Muzeum II Wojny Światowej, 31 sierpnia 2022 r. Na bocznej ścianc

Ławeczka w Gdańsku, ustawiona przed Muzeum II Wojny Światowej, 31 sierpnia 2022 r. Na bocznej ściance słynny 15-punktowy regulamin korzystania z instalacji

Foto: Piotr Hukalo/East News

Ławeczki w ławeczce było niewiele. Dominowała trumienna konstrukcja ze sklejki w kształcie konturu granic, pomalowana na biało-czerwono i wtopiona w niebieską podstawę, jakby Bałtyk znajdował się za Tatrami albo Śląsk zyskał dostęp do morza, bo nawiązanie do barw rosyjskich wydaje się jednak nie na miejscu. Cztery schodki – wykluczające niepełnosprawnych – prowadziły na drewniany podest biegnący od Zgorzelca do Rzeszowa, gdzie ustawiono zwykłą – w przeciwieństwie do odważnej ramy – ławkę. Znaną z parków i skwerów, wykonaną z rury ze stali ocynkowanej i listwy z drzewa iglastego, podaną na czarno.

Konstrukcję wieńczył łańcuch zabezpieczający przed spadnięciem z podestu lub wrażenia. Zakwalifikowana jako mała architektura, choć mała nie była: 5 ton, 4 m wysokości, 3,3 m szerokości, 2 m głębokości.

Usiąść i dostać sygnał

Betonowa Ławka Niepodległości, promowana przed czterema laty, stanowiła szczyt formy i prostoty w porównaniu z rozmachem „Ławek z polską flagą”, które pod koniec sierpnia pojawiły się w polskich miastach. Domysły, że to znowu robota Kancelarii Premiera – ławki nazwano jarosławkami – rozwiała Anna Czyż, rzecznik Banku Gospodarstwa Krajowego.

„W związku z pojawiającymi się informacjami medialnymi informujemy, że za postawienie instalacji w kształcie konturu Polski odpowiada BGK. Stanowi to element akcji informacyjno-promocyjnej poświęconej inwestycjom, których realizację wspomaga BGK. Wspieramy w tej chwili 11 tysięcy inwestycji o łącznej wartości 60 mld zł. 3 tysiące projektów o wartości 15 mld zł jest w trakcie realizacji lub wkrótce się rozpocznie” – wylicza oświadczenie z 31 sierpnia 2022 r., które na stronie internetowej banku stanowi jedyny ślad ławeczek.

Nowy trop podrzuciła w radiowym wywiadzie Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK. „To jest instalacja, cała konstrukcja, w której postawiona jest ławka. Jeśli byłaby to typowa ławka do siedzenia, byłaby normalnie zainstalowana na ziemi, by można byłoby do niej normalnie podejść i usiąść. Celem tej instalacji jest promocja polskich inwestycji. Może to taki symbol, bo można usiąść i dostać sygnał: »Zostań w Polsce«?” – mówiła w TOK FM. I zapowiadała obecność w 16 województwach i prestiżowych lokalizacjach, które miały podpowiadać urzędy wojewódzkie. Rzecznik Czyż potwierdzała uczęszczane miejsca wskazywane przez „zarządców miast”. Na dodatek z ławeczek miało się oglądać rządowe inwestycje. Pytanie tylko, czy to mogło się ziścić?

W Rzeszowie wybrano lokalizację przy Bulwarach nad Wisłokiem w otoczeniu kojącej zieleni. Dalej było gorzej. W Olsztynie spod Urzędu Wojewódzkiego, który sam proponował lokalizację, z ławeczki otwierał się widok na plac Dunikowskiego z betonowymi „szubienicami”, czyli postsowiecki pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej. W Poznaniu stanęła przy brzegu Jeziora Maltańskiego, tyłem do wody. W Kielcach przy rynku, gdzie jesienny festiwal czekolady perspektywę z podestu zamknął widokiem namiotu z karmelowymi słodyczami, schodki zasłoniły plansze o korzyściach z jedzenia smakołyku. W Gdańsku konstrukcja drażniła przy Muzeum II Wojny Światowej w nowoczesnym budynku z kamienia i szkła.

We Wrocławiu podobny efekt wywołała obok XIX-wiecznego dworca kolejowego odnowionego przed dekadą za poprzedniej władzy, więc o tym sza. Nie tylko o tym: w Lublinie mebel pojawił się przy efektownym Centrum Spotkania Kultur, którego ciągnącą się budowę również dokończyła inna ekipa polityczna.

W Toruniu wybrano miejsce nad Wisłą, w pobliżu stuletniego mostu Piłsudskiego, otwartego niedawno po rozbudowie kosztem 136 mln zł, co wsparł Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych, czyli nie Program Inwestycji Strategicznych realizowany w BGK. Za to w Chorzowie zdecydowano się na Planetarium Śląskie, wyremontowane za 147 mln zł, w tym za środki z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, którego płatności obsługiwał BGK. Bingo!

Czemu odpuszczono stolicy kraju, którą zastąpił Radom? – Ze względu na liczne akcje promocyjne, które we wrześniu odbywają się na terenie Warszawy, rekomendacją przedstawicieli Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego było miasto Radom – tłumaczy Anna Czyż z BGK. Ławeczka pojawiła się tam przed siedzibą delegatury, która decydowała o jej ustawieniu. Mebel ulokowano odwrotnie niż gdzie indziej: z podestu nie patrzyło się na park, lecz… na prowadzące nań schodki i dopiero potem wyłaniający się zza nich ładny skądinąd pałac Sandomierski. Później ławkę obrócono we właściwą stronę.

Nie tylko na Mazowszu pominięto stolicę regionu. W województwie śląskim instalację umieszczono w Chorzowie, a nie w Katowicach, a w zachodniopomorskim – w Międzyzdrojach zamiast Szczecina. Zwłaszcza nadmorska Promenada Gwiazd, z odciskami dłoni polskich artystów, zostawianymi podczas Festiwali Gwiazd, wydawała się dobrym pomysłem na promocję. Tyle że w 2022 r. edycja festiwalu trwała do końca sierpnia, a ławeczka pojawiła się 17 września. W leżącym obok parku zdrojowym można skorzystać z metalowych mebli z rzeźbami Gustawa Holoubka, Ireny Jarockiej, Krzysztofa Kolbergera, gdzie kuracjusze przysiadają najchętniej. Patriotyczna konstrukcja znana z tego, że jest znana, cieszyła się jednak powodzeniem. Gmina zarobiła na tym 3 grosze, przepraszam – 3 tysiące, na ile oszacowano wynajem przez dwa i pół miesiąca powierzchni 12 mkw.

Rachunek wystawiono podmiotowi odpowiedzialnemu za montaż ławeczki – obsługującej BGK agencji reklamowej Hackett Hamilton z Warszawy, która nie chwali się w sieci przeprowadzoną akcją ani pozyskanym klientem. To nie wstyd, lecz zaniedbanie, bo szewc bez butów chodzi i dawna strona nie była aktualizowana. W tym czasie nie brakowało intratnych zleceń, jak w przypadku ławeczki patriotycznej, gdzie Hackett Hamilton odpowiadał za cały projekt – jego koncepcję i wykonanie.

Projekt ewoluował: skoro miała być ławeczka, by na siedząco podziwiać Polskę, wypadałaby perspektywa i podest. Skoro miał być podest, wypadałoby mieć schody i łańcuch. Skoro tyle tego dobra, przydałoby się zadaszenie. Wykonany prototyp oszołomił i wtedy pojawił się pomysł, żeby ławeczkę zastąpić huśtawką, co uznano za ryzykowne, ale zawarto we wnioskach dotyczących lokalizacji.

Kto ma zniknąć. I w jaki sposób

W Białymstoku odbyła się rozgrywka polityczna. Instalacji sprzeciwiły się władze z nadania PO, w tym prezydent Tadeusz Truskolaski. Potrzebowano miejsca bez jej pieczy, więc wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski z PiS zapytał o ogrody przy pałacu Branickich. Teren należy do Uniwersytetu Medycznego, uczelnia przychyliła się do prośby.

Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta miasta – teraz PO, kiedyś PiS – tym zajadlej komentował podczas konferencji w cieniu ławeczki: „Absurdalna, PiS-owska ławka pojawiła się obok Pałacu Branickich w Białymstoku, szpecąc otoczenie tego zabytku. Została ustawiona bez zgody władz Białegostoku. Liczę, że za jakiś czas »zniknie« z przestrzeni publicznej, tak jak »zniknie« Wojewódzka Konserwator Zabytków, która dała na to zgodę”. Wiceprezydent zwrócił się z pytaniami o pozwolenie na ustawienie ławki, uzasadnienie decyzji, uzyskanie zgody właściciela terenu i termin usunięcia.

Wywołana do ławeczki prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz „pragnęła zauważyć, że na terenie Pałacu Branickich i jego ogrodów odbywają się liczne wydarzenia artystyczno-kulturalne, m.in. o charakterze patriotycznym, które wiążą się z instalacją w tej przestrzeni różnego rodzaju czasowych urządzeń”. „Z uzyskanych przez organ informacji wynika, że właściciel terenu wyraził zgodę na lokalizację inwestycji oraz przygotowywany jest wniosek o wydanie pozwolenia” – napisała i przyznała, że do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku stosowny wniosek nie wpłynął na czas. Czyżby – jak zwykle w Polsce – znów najlepiej sprawdziły się fakty dokonane?

Konserwator zażądała za to służbowych konsekwencji wobec wiceprezydenta Rudnickiego i przeprosin za użycie w stosunku do niej nienawistnego słowa „zniknie”. On bronił się cudzysłowem: chodziło o zwolnienie ze stanowiska, nie fizyczną eliminację, która dotyczyła tylko ławki.

W Krakowie przy bulwarach wiślanych, w Łodzi i Opolu przy dworcach kolejowych, w Gorzowie Wielkopolskim przy Centrum Sportowo-Rehabilitacyjnym Słowianka – w tych miejscach ławeczki nie pojawiły się mimo ogłoszenia ich lokalizacji i terminu montażu, co oznaczało czatowanie na robotników przez dziennikarzy, którzy niemal na żywo relacjonowali narodową sagę o ławeczce. W czterech z 16 zapowiadanych – w co czwartej lokalizacji, czyżby można mówić o fuszerce? – ławeczek zabrakło, choć w publikacjach wciąż mowa o komplecie. – Nie udało się zakończyć formalności z właścicielami terenów, na których planowaliśmy je ustawić – potwierdza Czyż „Plusowi Minusowi”.

Czyżby – jak zwykle w Polsce – oddolny opór czynił cuda? Wojciech Nowak z agencji Hackett Hamilton w rozmowie przyznaje, że czterech ławeczek nie ustawiono „z powodu złego PR” i zbyt wysokiej temperatury sporu politycznego, ale o tym mówić nie chce, bo reprezentuje klienta i woli pozostać „niepolityczny”. Z moich ustaleń wynika, że w trzech przypadkach chodziło właśnie o powody polityczne, gdy opozycja dała odpór i zablokowała akcję.

Jedynie w Gorzowie Wielkopolskim nie doszło do porozumienia z zarządcą centrum Słowianka, które pytane zachowuje milczenie. Dopytuję także w BGK, gdzie również zapada cisza nad tą ławeczką.

Czytaj więcej

Katolickie osiedla – skanseny, enklawy czy sposób życia?

Na skalę naszych możliwości

Czy – jak to w Polsce – poszło o pieniądze? Katalogowa cena jednej ławki u producenta przekracza 1 tys. zł. Koszt instalacji to zaś 100 tys. zł netto – skoro BGK przeznaczył 1,6 mln zł na 16 konstrukcji (mimo ustawionych 12), co potwierdzają zarówno Czyż i Nowak. „Ponieważ instalacje mają zniknąć z końcem listopada, każdy dzień ogólnopolskiej akcji bank kosztuje około 17 tys. zł (zakładając, że wszystkie ławki byłyby dostępne od 1 września do 30 listopada)” – wyliczał portal tvn24.pl. BGK zapewniał redakcję, że ławki stanowią element akcji reklamowej finansowanej „ze środków własnych”.

Inne media do 1,6 mln zł netto dorzucały 5 mln zł z KPRM na promocję oraz 900 tys. zł netto na administrowanie, co dawało ponad 7 mln zł. Czy to doprowadzi do wyceny jednej instalacji, gdyby podać kwoty brutto, sięgającej 0,5 mln zł? Rzecznik Czyż nie podejmuje tematu, a dopytywany o budżet Wojciech Nowak z Hackett Hamilton odsyła do rzecznik BGK – i koło się zamyka. Jako autor obiecuję nie odpuścić tematu i stać na straży prawdy o ławeczkach… Oczywiście, kpię w bezsilności wobec marnotrawstwa publicznych pieniędzy, skoro właścicielem BGK jest Skarb Państwa. Kto bogatemu zabroni? Pewnie nikt, chociaż wielu próbowało i miało przy tym używanie.

„Trochę dykty, sklejki i łańcucha w cenie murowanego domu. Może zamiast wyrzucać kasę na tę paździerzową ławkę, można było doposażyć szkoły, dać na psychologa, zrobić skatepark, plac zabaw, zbudować park kieszonkowy, posadzić ponad 300 drzew” – punktował Bartosz Szymanski, toruński radny Koalicji Obywatelskiej. Aktywiści dodawali, że ławka to istotny element tkanki miejskiej, lecz wersja z flagą ją ośmiesza, podobnie promowany w ten sposób patriotyzm.

Nawet w mediach społecznościowych agencji Hackett Hamilton podszczypywaniu nie było końca. „Czy można by było dołożyć do ławeczki jakieś elementy tapicerskie? Od dłuższego siedzenia d… boli” – pytał życzliwy. Inny parafrazował „Misia”: „Wiesz, co robi ta ławka? Ona odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest ławka na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tą ławką? My otwieramy oczy niedowiarkom”.

Będziecie siedzieć

Przewodniczący PO Donald Tusk podczas sierpniowego Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie, gdzie ławka stanęła przekornie dzień po zakończeniu imprezy, drwił (mówiąc językiem uczestników, darł łacha i cisnął bekę): „Mimo wojny, inflacji, pandemii, kryzysu w szkołach, bankrutujących szpitali, Kancelaria Premiera ruszyła z inicjatywą ławek. Tym razem ławka ma taką obudowę w kształcie konturów Polski. Nie uwierzycie, ale ławka ma regulamin złożony z 15 punktów. Ja nie jestem z Neo-nówki, ja czytam dokument. Przeczytam tylko fragmenciki, bo to jest w jakimś sensie instrukcja obsługi życia w Polsce pod tą władzą. Ten regulamin to jest przepis prezesa PiS na Polskę”.

To 15 punktów „regulaminu użytkowania ławki wraz z instrukcją jej użytkowania”. Zasady „instalacji przeznaczonej do rekreacji i wypoczynku, składającej się z siedziska, stelażu w kształcie konturów Polski, wraz z podestem, schodami i postumentem zabezpieczonym łańcuchem”: maksymalnie trzy osoby o wadze poniżej 225 kilogramów, bez zwierząt i dzieci do szóstego roku życia, młodzież do lat 12. pod opieką dorosłych; zabrania się stawania, siadania na oparciu i skakania; używania urządzeń nagłaśniających; korzystania z ognia i alkoholu; wprowadzania rowerów, hulajnóg i wózków. Punkt 6. – z ławki należy korzystać tylko w pozycji siedzącej, trzymając się poręczy (stanowiących umocowanie ławki). 10. – osoby oczekujące na skorzystanie z ławki powinny znajdować się poza obrębem całej instalacji w odległości 1,5 m.

Lojalnie ostrzegano, że wobec niepokornych będą wyciągane konsekwencje prawne, co nie wystraszyło samozwańczych bohaterów. Działacze KOD w Olsztynie brawurowo weszli na instalację w cztery osoby (zamiast trzech) i korzystali z niej niezgodnie z przeznaczeniem (siadali na podeście). I komentowali, że rząd powinien zająć się „prawdziwymi problemami Polaków, a nie wywalać nasze pieniądze w błoto budując ławeczki patriotyczne, na dodatek w barwach Federacji Rosyjskiej”.

Podczas podobnego happeningu KOD w Gdańsku siedzący machali banerem „Będziecie siedzieć”, po czym przykryli ławeczkę unijną flagą. W Toruniu instalacja wieczorami służyła do spożywania alkoholu, jakby lepiej było pić niż kpić. Zajścia pozostały bezkarne, w statystykach przestępczości nie zanotowano „efektu ławeczki”.

Zainspirowane władze Sosnowca, pozbawione zaszczytu posiadania własnej ławeczki patriotycznej, mianowały jedno z istniejących parkowych siedzisk na Stawikach „ławką wolności i szacunku”. Obok ustawiono 15-punktowy regulamin, który dla odmiany pozwalał na wiele. Punkt 1. – ławka to ławka, służy do siedzenia, po co drążyć. 2. – na ławce jednocześnie mogą znajdować się osoby w różnym wieku, różnych wyznań, poglądów i narodowości. 5. – usiąść na ławce można, podchodząc z lewej lub z prawej strony, a także idąc z naprzeciwka. 8. – z ławki należy korzystać tak, jak się korzysta z ławki. 13. – ławka jaka jest, każdy widzi.

– Chcieliśmy pokazać, że u nas ławka służy do tego, do czego służy ławka, czyli do siedzenia. Nie przypisujmy do nich żadnych ideologii, pozwólmy ludziom po prostu korzystać z ławek – wyjaśniał rzecznik urzędu miasta. Obok mościł się prezydent Arkadiusz Chęciński (PO).

Czytaj więcej

Gdzie ta miłość do Ukraińców

Kontur drażni

Modelową ławeczkę, jeszcze przed premierą, testowała certyfikowana maszyneria: 100 tys. razy przyciśnięto ją ciężarem 300 kg (regulamin mówił o 225 kg), by sprawdzić wytrzymałość. Nic to jednak w zderzeniu z nieposkromionymi siłami natury i człowieka, więc ławeczki uległy zepsuciu.

– Były przypadki uszkodzeń: usuwaliśmy je na bieżąco. Trudno mi podać konkretną liczbę takich zdarzeń, nie prowadziliśmy rejestru – mówi Czyż.

Zgodnie z winietą umieszczoną pod zapisami regulaminu uszkodzenia i wandalizm należało zgłaszać Hackett Hamilton, aby agencja mogła zająć się renowacją. A były przypadki dewastacji: zerwane łańcuchy w Radomiu i Chorzowie, zadrapania we Wrocławiu czy notorycznie przyczepiane naklejki, co akurat oznaczało sukces akcji, bo ławka wtopiła się w tkankę miasta. Nie inaczej należy traktować przypadek z Rzeszowa, gdzie mieszkańcy zwracali uwagę na chwiejącą się barierkę przy schodach, odstające elementy i kołysanie podestu, ławeczkę podpisali fani ośmiu gwiazdek swoim sztandarowych hasłem: „Jeb… PiS”. W Gdańsku ktoś podest przemalował na szaro, agencja odnowiła go na niebiesko, ktoś znowu na szaro, agencja na niebiesko…

Wojciech Nowak przy dworcu kolejowym we Wrocławiu widział kolejkę do ławeczki: wszyscy uśmiechnięci – bynajmniej bez nienawiści – czekali na swoją kolej. Sam zrobił sobie zdjęcie na pamiątkę. Jest zadowolony z efektu. Jego zdaniem instalacje pokazywały, że my, Polacy, inwestujemy i się rozwijamy, mamy świetne perspektywy. Patriotyczne elementy – kontur Polski, biało-czerwone obramowanie – mogły drażnić, bo dzisiaj polskość nie jest w cenie, mimo promowania jej przez prawicową władzę.

– Nie mamy siły tradycji Ameryki, gdzie symbolika narodowa, wyłączona ze sporu politycznego, jest hołubiona i jednoczy ludzi. Nasz eksperyment pokazał coś innego: patriotyczna ławka ludzi podzieliła. Doszukać się w niej barw rosyjskich? Przecież niebieski to kolor Unii Europejskiej! Ale my, Polacy, potrzebujemy wroga… Każdy plac zabaw ma regulamin, ale nasz, choć służył bezpieczeństwu ludzi, wzbudził kontrowersje – ubolewał Nowak.

Samowola czy wolność (twórcza)

Mogło też drażnić coś innego. Ulewnego deszczu nie przetrzymała konstrukcja w Poznaniu, gdzie naprawiono ją pędzlem i farbą. Według agencji została źle przygotowana, wysłano ją przed położeniem trzeciej i czwartej warstwy impregnatu, co stanowiło ewidentny błąd i naprawę na własny koszt. Ławeczka z paździerza zainteresowała media, które – według Nowaka zgodnie z efektem kuli śniegowej – skrupulatnie wyliczały grzeszki.

We Wrocławiu deszcz zmył biało-czerwoną farbę. Czy i tam zabrakło impregnatu, a do tego młotka? Bo po kilku dniach zaczęły rozchodzić się płyty. Konstrukcja wzbudziła zresztą zdziwienie, bo Magdalena Wankowska, miejska konserwator zabytków, oraz Katarzyna Śmigielska, koordynatorka zespołu analiz i estetyki wydziału architektury urzędu miejskiego, zgodnie z dokumentacją wydały zgodę na huśtawkę i namiot – do czego w zgłoszeniu zredukowano pierwotny projekt.

W Lublinie, gdzie popsuły się – same lub z cudzą pomocą – łańcuchy zapobiegające spadnięciu z podestu, również pominięto zgłoszenie do wydziału architektury, co rzecznik marszałka tłumaczył „instalacją artystyczną” niepodlegającą nadzorowi budowlanemu. Czyżby – jak zwykle w Polsce – artystom wolno więcej, a omijanie prawa to przejaw wolności twórczej?

A ławeczki w Poznaniu w ogóle nie powinno być. Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, uznał ją za samowolę budowlaną i chciał nałożyć mandat 500 zł. „Plusowi Minusowi” tłumaczy: – Wszcząłem z urzędu postępowanie w zakresie legalności budowy „patriotycznej ławeczki”, a więc zgodności posadowienia tego obiektu małej architektury – w miejscu publicznym (kompleks sportowo-rekreacyjny „Malta”) – z przepisami prawa budowlanego. Pismem z 16 września 2022 r., adresowanym do osoby reprezentującej spółkę Hackett Hamilton z siedzibą w Warszawie, zawiadomiłem o planowanej, na 6 października, kontroli tego obiektu. Przed zapowiedzianym terminem ustaliłem, że został on wybudowany w warunkach samowoli budowlanej – polegającej na niedokonaniu przez inwestora, spółkę Hackett Hamilton, zgłoszenia do Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Poznania. Kontrola odbyła się w zaplanowanym terminie bez udziału przedstawiciela inwestora, który nie stawił się na czynności kontrolne. W tej sytuacji nałożenie mandatu z powodu ewidentnego naruszenia przepisów prawa budowlanego było niemożliwe. Pod koniec listopada stwierdziliśmy usunięcie samowoli budowlanej, w konsekwencji czego umorzyłem postępowanie dotyczące legalności tego obiektu.

Czyżby – jak zwykle w Polsce – komuś się upiekło?

Czytaj więcej

Bogdan Lewandowski: Komisja ds. afery taśmowej nic nie da

Wróci?

To nie koniec skarg i zażaleń: sierpniowe oświadczenie BGK wspominało, że instalacje będą stanowiły element scenografii podczas planowanych wydarzeń promocyjnych, do których nie doszło. – Ponieważ takie wydarzenia w zeszłym roku się nie odbyły, instalacje siłą rzeczy nie zostały wykorzystane – ironizuje rzecznik Czyż, choć to śmiech przez łzy. A problem rozpadł się sam: farba wyblakła, sklejka sparciała, ławeczki zniknęły.

Według BGK „akcja promocyjna” – nie artystyczna! – trwała do końca listopada, gdy po „okresie najmu” publicznych przestrzeni zaczął się demontaż.

Wojciech Nowak żartuje, że przed realizacją kolejnych akcji promocyjnych wykorzystujących wariacje na temat ławki zalecałby zapoznanie się z historią dotychczasowych realizacji. Nie chodzi jedynie o ławki patriotyczne czy niepodległości, skoro nawet te puszczające muzykę Chopina wzbudziły wątpliwości. W Krakowie ważniejsze od ławeczki patriotycznej okazało się wyremontowane przez Zarząd Dróg Miasta kosztem 228 tys. zł siedzisko przy placu Biskupim, w którym po kilu miesiącach popękało egzotyczne drewno.

Wszystkie ławeczki patriotyczne trafiły już do magazynu. W BGK trwa teraz dyskusja, co dalej. – Pracujemy nad ponownym wykorzystaniem poszczególnych elementów instalacji. Chcemy, aby zostały one zagospodarowane. Ustalenia trwają – mówi Czyż. Czyżby – znów jak zwykle w Polsce – rzecz miała utonąć w wodzie lanej na zebraniach?

Rzecznik ostrzega, że bank ma czym się chwalić i promowanie się nie zakończy, „kolejny etap akcji reklamowej jest obecnie opracowywany”. Czy to znaczy, że ławeczki powrócą? Mogą, bo – jak zwykle w Polsce – prowizorki trzymają się najmocniej.

Dziękuję, postoję.

Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów