Mychajło Fedorow: Rosjan czeka technologiczna degradacja
Kilka miesięcy przed wojną rosyjscy hakerzy zaatakowali Ukrainę jak nigdy dotąd. Kontratakujemy, jednoczymy społeczności cyberspecjalistów. Szukamy słabych stron Rosjan, zaczęliśmy przedostawać się do ich systemów informacyjnych.Rozmowa z Mychajłą Fedorowem, wicepremierem oraz ministrem transformacji cyfrowej Ukrainy
Władze białoruskie niszczą polskie miejsca pamięci, groby żołnierzy polskich likwidują koparkami. Dlaczego walczą z martwymi?
Cmentarze kiedyś odbudujemy. Większość z tych miejsc, które zniszczyły ostatnio władze białoruskie, powstała na początku lat 90. Tam nie było pomników, ale wszyscy w czasach komunizmu wiedzieli, że są tam pochowani ludzie. Zawsze tam przychodzili, dbali o te miejsca. Ta pamięć i wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dopóki na Białorusi będą Polacy, będą pamiętali swoją historię. A krzyże i pomniki kiedyś postawimy na nowo. Przyjdzie moment i ruszymy z nową siłą. Głupio, że ktoś próbuje wymazać pamięć koparkami.
Ale ktoś musi usiąść za kierownicą takiej koparki. Przecież na Białorusi wciąż żyją opowieści o osobach, które w czasach komunistycznych niszczyły krzyże i kościoły, a później ginęły w dziwnych okolicznościach. Jak na to patrzą miejscowi?
W Jodkiewiczach w okolicy Brzostowic (obwód grodzieński – red.) nie udało się znaleźć chętnych do zniszczenia polskiego grobu. Musieli z daleka ściągać ludzi z jakichś służb komunalnych. Żaden miejscowy się nie zgodził. W konsekwencji wykopano tam szczątki dwóch żołnierzy. Jeden walczył z bolszewikami w czasach Piłsudskiego, a drugi w szeregach Armii Krajowej. W Stryjówce do niszczenia polskiego cmentarza nie mogli znaleźć żadnego robotnika. Nikt się nie zgodził współpracować, mimo że grożono zwolnieniami. Też sprowadzali ekipę z zewnątrz. Każdy normalny człowiek wie, że grobów się nie niszczy. Tak się nie robi, to uderzenie poniżej pasa. Nie wiemy, jaką skalę to wszystko może osiągnąć.
Powstała już jakaś lista zniszczonych polskich miejsc pamięci na Białorusi?
Prowadzimy taką listę. Większość z tych zniszczonych miejsc to groby żołnierzy AK. Niedawno władze białoruskie wydały książkę pod tytułem „Ludobójstwo narodu białoruskiego” pod redakcją prokuratora generalnego Andreja Szweda. Przedstawił w niej żołnierzy Armii Krajowej jako „bandytów, którzy uczestniczyli w ludobójstwie Białorusinów”. Każdy, kto odrobinę interesuje się historią, wie, że to są bzdury. Co ciekawie, w książce jest też mowa o Związku Polaków na Białorusi i Andżelice Borys. Napisano w niej, że jesteśmy spadkobiercami Armii Krajowej. Zarzucają nam, że upamiętniamy miejsca związane z żołnierzami AK. Ale jest też tam zdjęcie Andżeliki, gdy stała w Grodnie w powyborczym łańcuchu solidarności w sierpniu 2020 roku. Taka mieszanka.
To duże wyróżnienie, że prokurator generalny poświęca miejsce w swojej książce działalności ZPB. Czyli to, co robicie, ma duże znaczenie i mocno przeszkadza reżimowi.
W innych, lepszych czasach będziemy mogli się tym pochwalić.
Jak zmieniło się życie mieszkających na Białorusi Polaków po tym, jak Rosja 24 lutego zaatakowała Ukrainę m.in. z terytorium Białorusi?
Społeczeństwo białoruskie bardzo negatywnie przyjęło tę wojnę. Mieszkający tam Polacy nie popierają rosyjskich działań i zachowania władz białoruskich. Na początku była panika, zaczęła się fala wyjazdów, bo wielu się obawiało, że na Białorusi również dojdzie do działań wojennych. Teraz sytuacja już nieco się uspokoiła.
Wielu ekspertów uważa, że Białoruś zbyt mocno uzależniła się od Kremla i płynie w kierunku Rosji. Podziela pan taką opinię?
Moim zdaniem Białoruś podąża w stronę Rosji, a obecność rosyjska mocno się zwiększyła. To się najbardziej odczuwa na wschodzie kraju. Na Grodzieńszczyźnie czy w obwodzie brzeskim sytuacja jest lepsza.
Władimir Ponomariow: Putin już się nie zatrzyma. Posmakował krwi
Putinizm to stalinizm, ale bez ideologii bolszewicko-marksistowskiej i bez światowej rewolucji proletariatu. Zastąpiła ją narodowo-szowinistyczna koncepcja rosyjskiego świata – rosyjskiego faszyzmu. Stalinizm i rosyjski faszyzm opierają się na tych samych filarach – kłamstwie i strachu - mówi fizyk Władimir Ponomariow.
Czy Białoruś Łukaszenki może powtórzyć los okupowanego Krymu?
Myślę, że na razie do tego nie dojdzie. Nie sądzę, żeby Rosjanom dzisiaj było potrzebne takie zamieszanie i żeby zmieniali flagę w warunkach, gdy i tak całkowicie kontrolują sytuację na Białorusi. Łukaszenko jest całkowicie uzależniony od Kremla i zrobi wszystko, o co zostanie poproszony.
Kiedy pan będzie mógł wrócić do Grodna?
Trudno powiedzieć, różnie może się tam potoczyć sytuacja. Nie planuję zostawać w Polsce na długo, ale też nie mam zamiaru wracać już jutro. A zdaję sobie sprawę z tego, że może dojść do jakiejś sytuacji nadzwyczajnej, że mimo wszystko będę musiał wracać, nie zważając na ryzyko. Represje nie ustają i niestety nie widać nawet światełka w tunelu.
Marek Zaniewski (ur. w 1989 r.) ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Grodzieńskim. Wieloletni działacz Związku Polaków na Białorusi i jego wiceprezes od 2016 roku.