Tomasz P. Terlikowski: Puste kalorie newsów

To było jakieś 15 lat temu. Miałem zrobić wywiad na temat bieżącej polityki z pewnym zacnym, wtedy dobiegającym pięćdziesiątki profesorem filozofii. Rozmawialiśmy w Łazienkach Królewskich, a jego analizy i diagnozy były zaskakująco trafne. Na koniec, już po wyłączeniu dyktafonu, zadałem mu pytanie, ile czasu spędza nad lekturą gazet i portali. Odpowiedź mnie wtedy zaskoczyła. – Wcale. Nie czytam „bieżączki", a o tym, co naprawdę ważnego się wydarzyło, informuje mnie żona. I nie zdarza się to częściej niż raz, najwyżej dwa razy w tygodniu – odpowiedział ów profesor. Teraz już rozumiem, że to właśnie odsiew informacji ważnych od tego, co jest medialną pianą pozbawioną wartości (choć niewątpliwie oglądaną i czytaną przez odbiorców, a więc przynoszącą zyski), powodował, że ów profesor miał tak trafne analizy.

Aktualizacja: 21.05.2022 08:11 Publikacja: 20.05.2022 17:00

Tomasz P. Terlikowski: Puste kalorie newsów

Foto: AFP

I z niezwykłą mocą przychodzi to sobie uświadomić w czasie wojny w Ukrainie. Codziennie docierają do nas tysiące informacji, filmów, obrazków, cytatów. Setki ekspertów analizuje je, poddaje obróbce i przekazuje dalej jako poważne ekspertyzy. Nie brak także intelektualistów, którzy poddają te medialne półfabrykaty dalszej obróbce i przekazują jako ideowe wyjaśniania współczesności. I tak to się kręci, budując coraz mocniejsze przekonanie, że wiemy, co dzieje się na tej wojnie, rozumiemy wiele z jej aspektów i możemy spokojnie przyglądać się, jak Ukraińcy dają łupnia Rosjanom, względnie zamartwiać się, kiedy Putin uderzy na Polskę. Obie postawy są z punktu widzenia mediów równie opłacalne, bo sprzyjają śledzeniu ich stron, odświeżaniu „tablic" i zwiększaniu klikalności.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Kryzys nie tylko powołań

Co jakiś czas jednak dochodzi do nas mocny przekaz, że tak w gruncie rzeczy to o tej wojnie wiemy naprawdę niewiele. Jakie są straty ukraińskie? Gdzie naprawdę toczą się walki i jaki jest ich realny przebieg? To tylko dwa z pytań, na które nie poznamy odpowiedzi, bo tak się składa, że oznaczałaby ona niemożność prowadzenia działań wojskowych. To zatem, co dostajemy, jest zazwyczaj propagandą (świetnie przez ukraińską stronę podaną), a nie realną informacją. Ogromna większość komentarzy zaś opiera się właśnie na tej propagandzie, a nie na rzetelnych informacjach.

To zatem, co dostajemy, jest zazwyczaj propagandą (świetnie przez ukraińską stronę podaną), a nie realną informacją. Ogromna większość komentarzy zaś opiera się właśnie na tej propagandzie, a nie na rzetelnych informacjach.

I żeby nie było wątpliwości, nie jest to zarzut wobec Ukraińców. Współczesna wojna to także, a niekiedy przede wszystkim, starcie komunikacyjne. Oni muszą nie tylko utwierdzać swoich obywateli w obronie, ale też pokazywać światu swoją bohaterską twarz. Nie mają innego wyjścia. Ujawnianie prawdziwych danych byłoby wojskowym i politycznym strzałem w kolano, a może i w głowę. Problemem jest nie tyle to, że oni to robią, ile to, że współczesne, goniące za newsem media ten jednostronny, wykreowany przekaz analizują jako rzeczywistość. Z kolei owi eksperci budują niekiedy swoje narracje, siedząc w domach i czytając media społecznościowe. A przecież jest jasne, że tej wojny nie wygrają traktory podprowadzające rosyjskie czołgi, tylko nowoczesna broń dostarczona przez państwa NATO.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Watykan i wojna. Zła dyplomacja, błędna etyka

Uwagi te można i trzeba odnieść nie tylko do wojny, ale także do rzeczywistości politycznej czy społecznej. To, o czym czytamy w mediach, oraz to, co jest przekazywane jako news dnia, to często jedynie pozór informacji, medialna breja, która nie tyle pozwala zrozumieć otaczający nas świat, ile to zdecydowanie utrudnia. Aby rzeczywiście rozumieć, co się wokół dzieje, trzeba szukać głębiej. Wejść w otaczający nas świat, a przede wszystkim nauczyć się odróżniać to, co istotne, od tego, co jest jedynie watą cukrową przekazu. Ona bowiem nabija wyniki oglądalności, ale nie ma informacyjnej wartości odżywczej. I prawdopodobnie to jest najważniejszą umiejętnością we współczesnym świecie.

Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami