Mało tego, każdy wierzył, że tak będzie zawsze. Że możemy być już tylko bogatsi, lepiej zaopatrzeni w dobra materialne, że świat jest skazany na rozwój, nauka na postęp, a ludzkość na wieczną szczęśliwość. Ci, którzy mówili, że jest inaczej, traktowani byli jak Kasandra, córka Priama, przez mieszkańców Troi. Braliśmy kredyty na 35, a nawet 40 lat, choć przed połową XX wieku tak długi okres, w którym nie byłoby wojny, powstania, rewolucji czy przemarszu wojsk, które całkowicie niweczyły plany jednostek, prawie się nie zdarzały.
Czytaj więcej
W setkach filmików, które docierają do nas z napadniętej przez Putlera Ukrainy, uderza jedna zupełnie niezwykła rzecz. Nieprawdopodobna wręcz odwaga ukraińskich cywilów, którzy własną piersią bronili swojej ziemi.
Setki, tysiące, miliony naszych sąsiadów Ukraińców, którzy dziś szukają schronienia w Polsce i innych krajach, też chcieli żyć po swojemu, bogacić się, kształcić dzieci. Tymczasem dziś uciekają ze swoich domów. Bo ich marzenie o normalnym życiu przerwały właśnie lecące z nieba rakiety i bomby. Widzimy, jak przerwano ich sen i widzimy, że czasem jeden człowiek jest w stanie ten sen zniszczyć.
Pytanie tylko, co jest snem, a co jawą. Czy może dziś żyjemy w jakimś koszmarze i łudzimy się, że pewnego dnia zaświeci słońce, wiatr rozgoni chmury i wszystko będzie jak dawniej? Nie, nie wróci, bo jednak te ostatnie 30 lat były jak piękny sen. O tym, że życie ludzkie ma znaczenie, że ważne są takie kategorie jak wolność i godność jednostki. Ten sen na Zachodzie trwał cztery dekady dłużej, choć i wtedy w naszej części Europy, nawet pod sowieckim butem, bez pełni praw i wolności, panował względny spokój.