Robili je na Zakarpaciu Węgrzy, na Podolu Polacy, pod Odessą wszyscy, ale to było dawno. No i był Krym, tyle że winiarsko – podkreślam: winiarsko – nie był on ani ukraiński, ani rosyjski. Krym był krymski, miał swoje szczepy, swoje metody produkcji, swoje skarby. A co z Ukrainą? Z winogron robiono niezłe brandy, zwane z uporem koniakiem, ale już po upadku komunizmu zaczęły się tam dziać ciekawe rzeczy i dziś wina spod żółto-błękitnej flagi trafiają nawet do polskich supermarketów. Zwykle okupują one u nas najniższe półki, ale to się zmienia i można wybrać kilka naprawdę ciekawych butelek.