Robili je na Zakarpaciu Węgrzy, na Podolu Polacy, pod Odessą wszyscy, ale to było dawno. No i był Krym, tyle że winiarsko – podkreślam: winiarsko – nie był on ani ukraiński, ani rosyjski. Krym był krymski, miał swoje szczepy, swoje metody produkcji, swoje skarby. A co z Ukrainą? Z winogron robiono niezłe brandy, zwane z uporem koniakiem, ale już po upadku komunizmu zaczęły się tam dziać ciekawe rzeczy i dziś wina spod żółto-błękitnej flagi trafiają nawet do polskich supermarketów. Zwykle okupują one u nas najniższe półki, ale to się zmienia i można wybrać kilka naprawdę ciekawych butelek.
Czytaj więcej
Znaleźć dobre wino to żaden problem, kupić świetne wino – poza wyjątkami – też nie problem. W świecie importerów problem jest tylko jeden – jak wino sprzedać. A to się świetnie składa, powiedzą państwo, bo my chcielibyśmy kupić.
Gdy Polska – ściślej mówiąc Rzeczpospolita, ale nie niszczmy mitów – była od morza do morza, sięgała właśnie tu, pod Oczaków. Teraz w okolicy mamy i Beykush, i Koblevo – dwóch najlepszych ukraińskich producentów. Kochają się w słodyczy, czasem przesadzają z beczką, ale i zaskakują. Przekonałem się o tym podczas degustacji dla „Fermentu" i Winicjatywy.pl. Co znalazłem?
Teraz w okolicy mamy i Beykush, i Koblevo – dwóch najlepszych ukraińskich producentów. Kochają się w słodyczy, czasem przesadzają z beczką, ale i zaskakują.
Wina białe to domena Beykushu. Beykush Artania White 2018 jest już za stare, lecz zachowana kwasowość dodaje mu świeżości. Przyjemne, czyste, świeże wino do pogaduchy. Kwasowości trochę brakuje Beykush Mr Albarino 2019, odważnemu pomysłowi, by wina z tego szczepu uprawiać nad Morzem Czarnym. Zostały szczątkowe nuty słone i mineralne, jest nie najgorzej. Zdecydowanie najlepszym białym jest za to Beykush Telti Kuruk 2020 – rodzynkowy w nosie, w ustach pokazuje złożoność, trochę ciała i mlecznych refleksów. Bardzo dobre.