Z Putinem jest inaczej. Istnieje oczywiście wiele pytań co do jego żony, dzieci, wielkości majątku, liczby pałaców i dworów, ale są to pytania odnoszące się do szczegółów, a nie istoty osobowości. Jest klasycznym ekshibicjonistą, lubiącym pokazywać się publicznie, mówić dużo bez kartki i bez hamulców, pozwalającym robić sobie fotografie w najróżniejszych pozach: od straszenia Angeli Merkel psem po wchodzenie na salę obrad co najmniej jak Ludwik XVI, poprzez zdjęcia z gołym torsem, co na wschodzie i południu byłego Związku Sowieckiego było odebrane jak pokazanie gołego tyłka w Paryżu czy Berlinie.
Czytaj więcej
Rosja grozi Europie, sojuszowi północnoatlantyckiemu, Ukrainie i stawia ultimata. Ponadmilionowa armia rosyjska przesuwa się na Zachód – z wyjątkiem dwustu tysięcy żołnierzy, którzy nigdzie się nie ruszają, bo już od dawna siedzą na granicy z Polską i Litwą – w Kaliningradzie, o czym jakoś za dużo się nie mówi. Poza milionową armią ocenia się siły rezerwowe na dwa miliony. Czy jest to armia, która może walczyć i zwyciężyć?
Opisanie jego psyche wymaga oczywiście wybitnego, jeśli nawet nie genialnego, psychiatry z doskonałą znajomością historii i języka rosyjskiego (ze specjalnością przekleństw i ordynaryzmów), kultury i zwyczajów rosyjskich i wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej narodów i ich sąsiadów. Ten nasz idealny psychiatra powinien studiować Putina nie jako przykład pacjenta znanego z kanap Nowego Jorku czy Kalifornii, ale raczej jak „bezprizornego", bezdomne dziecko wychowane w Związku Sowieckim, które mogło skończyć jak Valka – postać zagrana przez Colina Farrella w doskonałym filmie Petera Weira „The Way Back" (po polsku, nie wiedzieć czemu, „Niepokonani") – najlepszym filmie pokazującym Gułag, nakręconym na podstawie książki Sławomira Rawicza „The Long Walk: True Story of a Trek to Freedom" („Długi marsz"). Putin jednak nie skończył jak Valka, bo zamiast w Gułagu wychował się w KGB. Ale obie osobowości są do siebie podobne i Farrell mógłby doskonale zagrać Putina.
Od roku 2000, odkąd Putin doszedł do władzy, oglądam go z jakąś niezdrową fascynacją. Zaczęło się od jego komentarzy o kierowanym przez niego ludobójstwie w Czeczenii. Było widać satysfakcję, radość i dumę, gdy pytano go o morderstwa dokonywane przez rosyjskich najemników i ostrzały artyleryjskie. To na jego rozkaz dokonywano gwałtów seksualnych na młodych czeczeńskich chłopcach i myślę, że część fotografii skatowanych zwłok, które do nas docierały, była świadomym wyzwaniem rzucanym cywilizowanemu światu. Całkiem skutecznie zresztą, bo gdy w 2001 r. udaliśmy się do nowo mianowanego sekretarza stanu Colina Powella z wnioskiem o powołanie specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. tortur w Czeczenii, dostaliśmy odpowiedź, że jako były wojskowy Powell uważa, że nie należy poniżać innych wojskowych, bo armia rosyjska, tak jak i armia amerykańska po Wietnamie, sama się oczyści.