Irena Lasota: Colin Farrell doskonale zagrałby Putina

O prywatnym Stalinie – co najmniej do lat 70. XX w. – było wiadomo niewiele. Nie tylko dlatego, że jeszcze nie było internetu, który pozwolił każdemu (nawet największemu ignorantowi i pajacowi) poczuć się ekspertem, ale też dlatego, że Stalin chronił swoją prywatność. Było wiadomo, że chodzi bardzo późno spać, bo na Kremlu paliło się światło w jego gabinecie; że kocha dzieci i zna się na wszystkim, zwłaszcza na językoznawstwie; że lubi piosenkę „Suliko", ale już nawet co do ulubionych win nie było pewności, czy woli kindzmarauli czy też usahelauri, i czy zabił wszystkie swoje żony czy tylko jedną. Niewielu ludzi, którzy go widzieli na własne oczy, opowiadało o nim – częściowo dlatego, że już nie żyli, a częściowo, że chcieli jeszcze pożyć.

Publikacja: 18.02.2022 17:00

Irena Lasota: Colin Farrell doskonale zagrałby Putina

Foto: AFP

Z Putinem jest inaczej. Istnieje oczywiście wiele pytań co do jego żony, dzieci, wielkości majątku, liczby pałaców i dworów, ale są to pytania odnoszące się do szczegółów, a nie istoty osobowości. Jest klasycznym ekshibicjonistą, lubiącym pokazywać się publicznie, mówić dużo bez kartki i bez hamulców, pozwalającym robić sobie fotografie w najróżniejszych pozach: od straszenia Angeli Merkel psem po wchodzenie na salę obrad co najmniej jak Ludwik XVI, poprzez zdjęcia z gołym torsem, co na wschodzie i południu byłego Związku Sowieckiego było odebrane jak pokazanie gołego tyłka w Paryżu czy Berlinie.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Słaba potęga Rosji

Opisanie jego psyche wymaga oczywiście wybitnego, jeśli nawet nie genialnego, psychiatry z doskonałą znajomością historii i języka rosyjskiego (ze specjalnością przekleństw i ordynaryzmów), kultury i zwyczajów rosyjskich i wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej narodów i ich sąsiadów. Ten nasz idealny psychiatra powinien studiować Putina nie jako przykład pacjenta znanego z kanap Nowego Jorku czy Kalifornii, ale raczej jak „bezprizornego", bezdomne dziecko wychowane w Związku Sowieckim, które mogło skończyć jak Valka – postać zagrana przez Colina Farrella w doskonałym filmie Petera Weira „The Way Back" (po polsku, nie wiedzieć czemu, „Niepokonani") – najlepszym filmie pokazującym Gułag, nakręconym na podstawie książki Sławomira Rawicza „The Long Walk: True Story of a Trek to Freedom" („Długi marsz"). Putin jednak nie skończył jak Valka, bo zamiast w Gułagu wychował się w KGB. Ale obie osobowości są do siebie podobne i Farrell mógłby doskonale zagrać Putina.

Od roku 2000, odkąd Putin doszedł do władzy, oglądam go z jakąś niezdrową fascynacją. Zaczęło się od jego komentarzy o kierowanym przez niego ludobójstwie w Czeczenii. Było widać satysfakcję, radość i dumę, gdy pytano go o morderstwa dokonywane przez rosyjskich najemników i ostrzały artyleryjskie. To na jego rozkaz dokonywano gwałtów seksualnych na młodych czeczeńskich chłopcach i myślę, że część fotografii skatowanych zwłok, które do nas docierały, była świadomym wyzwaniem rzucanym cywilizowanemu światu. Całkiem skutecznie zresztą, bo gdy w 2001 r. udaliśmy się do nowo mianowanego sekretarza stanu Colina Powella z wnioskiem o powołanie specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. tortur w Czeczenii, dostaliśmy odpowiedź, że jako były wojskowy Powell uważa, że nie należy poniżać innych wojskowych, bo armia rosyjska, tak jak i armia amerykańska po Wietnamie, sama się oczyści.

Od roku 2000, odkąd Putin doszedł do władzy, oglądam go z jakąś niezdrową fascynacją. Zaczęło się od jego komentarzy o kierowanym przez niego ludobójstwie w Czeczenii. Było widać satysfakcję, radość i dumę, gdy pytano go o morderstwa dokonywane przez rosyjskich najemników i ostrzały artyleryjskie 

Ten wątek wraca i teraz, gdy słyszymy, że Zachód, by uniknąć wojny, musi pomóc Putinowi „zachować twarz". Jaką twarz? O czym wy mówicie – chciałoby się zawyć. Odkąd w połowie grudnia Putin wydał Zachodowi ultimatum, i Zachód – słusznie zresztą – się przestraszył, widać, jak każdego dnia Putin nabiera śmiałości, jest w coraz lepszym humorze i dośrubowuje swoje żądania. Wydaje się, że jedynym sposobem, by zetrzeć z jego twarzy ten uśmiech satysfakcji, jest wprowadzenie bolesnych sankcji, na które całkowicie zasługuje. Im dłużej tylko mówimy o sankcjach, im częściej dzwonimy do Putina, im gęściej jeździmy do niego na nieprowadzące do niczego rozmowy – tym bardziej uczy się on tego, jak nami manipulować i na czym nam najbardziej zależy. Bo Putin gra o całość, a my o jakieś szczegóły: on chce wygrać partię szachów, rzucając w nas szachownicą, a my się martwimy, jak zachować hetmana.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Kilka słów o skromności i dyskrecji

A Stalin na początku mojego tekstu wziął się ze słów prezydenta Roosevelta, który na pytanie, dlaczego tak ustąpił w Jałcie przed Stalinem, odpowiedział: „Myślę, że jeśli dam mu wszystko, co tylko mogę, i o nic nie poproszę w zamian »noblesse oblige«, nie będzie próbował niczego anektować i będzie pracował ze mną na rzecz świata demokracji i pokoju".

Z Putinem jest inaczej. Istnieje oczywiście wiele pytań co do jego żony, dzieci, wielkości majątku, liczby pałaców i dworów, ale są to pytania odnoszące się do szczegółów, a nie istoty osobowości. Jest klasycznym ekshibicjonistą, lubiącym pokazywać się publicznie, mówić dużo bez kartki i bez hamulców, pozwalającym robić sobie fotografie w najróżniejszych pozach: od straszenia Angeli Merkel psem po wchodzenie na salę obrad co najmniej jak Ludwik XVI, poprzez zdjęcia z gołym torsem, co na wschodzie i południu byłego Związku Sowieckiego było odebrane jak pokazanie gołego tyłka w Paryżu czy Berlinie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów