Zaliczam się do obu zbiorów: sceptycznych cyników i cynicznych sceptyków. Do referendum wszyscy spekulowali, raczej w ciemno, jak Brytyjczycy zagłosują. Politycy i komentatorzy już dawno powinni się nauczyć, że prognozowanie bardziej przypomina stawianie na konia w wyścigach niż poważną debatę. Zwłaszcza że zazwyczaj pamiętamy tych, którzy się pomylili, a nie tych którzy mieli rację.
Brytyjscy politycy wypowiadali się za lub przeciw, ale w sposób, który raczej odnosił się do polityki wewnętrznej niż do konsekwencji tego, jak dotąd przez nikogo niewypróbowanego, kroku. Czołowi politycy walczyli bardziej o władzę w swojej partii i o wygraną w następnych wyborach niż o stosunki z Unią Europejską. Dziś wygląda na to, że przegrał nie tylko premier David Cameron, ale być może też konkurujący z nim konserwatysta Alexander Boris de Pfeffel Johnson i szef Partii Pracy Jeremy Corbyn.
Kilka godzin po ogłoszeniu wyników zaczęła się panika. Przypomniałam sobie powiedzenie Tuwima: „Kiedy przeskoczysz, to i wtedy nie mów hop. Zobacz najpierw, w co wskoczyłeś". Protestować zaczęli – tak jakby nagle wszyscy zdali sobie sprawę, co się naprawdę stało – Szkoci, którzy w przeważającej większości głosowali za pozostaniem w Unii, Irlandczycy z Irlandii Północnej, ale też i z Republiki Irlandii, zaniepokojeni, że wyjście z UE może zachwiać wypróbowanymi umowami pokojowymi. Londyn okazał się być za pozostaniem w Unii, jak i młodsi ludzie, którzy protestują, że starcy podjęli za nich decyzję. Natychmiast po tym, gdy okazało się, że zwyciężyły głosy za wyjściem z Unii, rozgoryczeni obywatele zaczęli zbierać podpisy pod petycją, by ogłosić nowe referendum na ten sam temat. Podobno pod wpływem tego ruchu zaczęto również zbierać podpisy, by powtórzyć mecz Anglia–Islandia, który zakończył się wynikiem 1:2.
Zawsze uważałam za małostkowe i niemądre wytykanie ludziom błędów ortograficznych. Można się czasem pośmiać z prezydenta czy wiceprezydenta (w 1992 roku Dan Quayle, popisując się w szóstej klasie szkoły podstawowej, niepoprawnie napisał na tablicy słowo „potato", czyli „ziemniak", i to właściwie jedyne, co zapamiętano z jego kadencji). Mnie dużo bardziej interesują błędy dotyczące faktów.
Mimo komentarzy, że Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej, nic takiego się nie stało. Referendum ma moc wyłącznie doradczą i dopiero parlament i premier mogą podjąć decyzję o wszczęcie kroków exitu. Oczywiście, biurokraci Unii są przestraszeni, bo wyniki referendum podważyły ich prawomocność, ale jeszcze bardziej przestraszone są państwa, w których silne są ruchy i partie skrajnie prawicowe, antynijne. Prezydent François Hollande boi się Marine Le Pen, a rząd Holandii – Geerta Wildersa.