Wasza Świątobliwość, chciałbym odpowiedzieć na Twoje pytanie: Europo, co się z Tobą stało, które jest proste i bezpośrednie – w stylu, do którego już nas zdążyłeś przyzwyczaić.
Nim jednak odpowiem, chciałbym podkreślić symboliczne znaczenie nie tylko przyznania Ci Nagrody Karola Wielkiego, ale też faktu, że „cała Europa", przedstawiciele najważniejszych europejskich instytucji, przyjechali do Rzymu, by wraz z Tobą świętować ten fakt. Minęło przecież zaledwie kilka lat od czasu, gdy doszło do absurdalnej debaty na temat wpisywania do konstytucji europejskiej chrześcijańskich korzeni Europy obok tradycji greckiej i humanistycznej. Propozycja, która wydawała się tak naturalna, została odrzucona. A przecież nie ulega wątpliwości, że dusza Europy, jej wartości i wrażliwość, są zanurzone zarówno w Atenach, jak i w Jerozolimie. Tegoroczna Nagroda Karola Wielkiego wydaje się więc nie tylko wyrazem szacunku dla Ciebie, ale też spóźnionym uznaniem tego, zdawałoby się oczywistego, faktu.
Należymy obaj do bardzo starych tradycji: Ojciec Święty do tradycji chrześcijańskiej, która sięga dwóch tysięcy lat; ja – do tradycji judaizmu, która liczy sobie prawie pięć tysiącleci. Jesteśmy więc przyzwyczajeni do widzenia kondycji ludzkiej w długiej perspektywie. Dlatego też chciałbym Ojcu Świętemu odpowiedzieć za pomocą opisu trzech procesów, które choć stanowiły reakcję na II wojnę światową, to trwają aż do dziś.
Demokracja klientelistyczna
Pierwszy proces. Ze zrozumiałych powodów samo słowo „patriotyzm" po wojnie stało się „niedrukowalne", zwłaszcza w Europie Zachodniej. Reżimy faszystowskie, przez nadużywanie tego słowa i pojęcia, wymazały je z naszej zbiorowej świadomości. Ale też trzeba sobie zdać sprawę, że płacimy wysoką cenę za wykreślenie tego słowa z naszego słownika politycznego. Przecież patriotyzm ma też swoją szlachetną stronę: poczucie miłości i obowiązku wobec swojej ojczyzny i jej obywateli. Prawdziwy patriotyzm jest więc przeciwieństwem faszyzmu: nie należymy do państwa, państwo należy do nas. Taki rodzaj patriotyzmu to integralna cześć republikańskiej formy demokracji.
Dziś nazywamy się republiką włoską, francuską (czy też polską rzecząpospolitą), ale nasze demokracje nie są już republikańskie. Jest państwo, rząd z jednej strony i jesteśmy my – z drugiej strony. Jesteśmy jak udziałowcy w przedsiębiorstwie. Jeśli kierownictwo przedsiębiorstwa zwanego rzecząpospolitą nie dostarcza nam politycznych i materialnych dywidend, zmieniamy menedżerów podczas spotkania udziałowców zwanego wyborami. Jeśli coś nie działa w naszym społeczeństwie, to państwo jest zawsze odpowiedzialne. Nigdy my sami. Demokracja klientelistyczna nie tylko niweluje naszą odpowiedzialność względem społeczeństwa i państwa, ale też skutkuje oderwaniem nas od kondycji ludzkiej.