Wiemy o wszystkich przeszkodach, jakie stawia naszemu gatunkowi miłość własna, skłonność do autokreacji i koloryzowania, reżim dobrego obyczaju, ciśnienie klisz literackich i stereotypów poznawczych – i mimo to, sięgając po „dzienniki”, doświadczamy jedynego w swoim rodzaju spotkania z Drugim, który usiłuje sobie i nam opowiedzieć siebie, czy będzie to Anna Frank czy Leopold Tyrmand.
Jeżeli ktoś decyduje się na dociekanie w ten sposób prawdy, pruderyjne marszczenie noska jest nie na miejscu: owszem, zapiski „odmieńców” bądź osób, które znalazły się w sytuacjach granicznych – jeńców, skazańców, ludzi ocalałych z zagłady – mówią nam szczególnie wiele. Również opublikowany właśnie pamiętnik Hanki Zach, nastolatki żyjącej beztrosko i dostatnio w okupowanej Warszawie, szukającej mocnych doznań i ostro flirtującej z niemieckimi żołnierzami.