W styczniu 1957 r. sytuacja polityczna w Polsce była bardzo napięta. Nie przebrzmiały jeszcze echa poznańskiego Czerwca, warszawskiego Października i powstania budapeszteńskiego, ważyły się losy współpracującego z władzą Stowarzyszenia Pax. Mieczysław Mietkowski, były wiceminister bezpieczeństwa publicznego, ostrzegał środowisko Paxu przed akcją prasową skierowaną przeciwko założycielowi stowarzyszenia Bolesławowi Piaseckiemu, podkreślając, że może się stać „coś jeszcze gorszego". Jak dziś wiemy z akt IPN, większość autorów atakujących Pax współpracowała z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Sytuacja była napięta do tego stopnia, że Piasecki 2 stycznia spotkał się z Władysławem Gomułką. Nie uspokoiło to nastrojów.
Porwanie i zabójstwo
Dokładnie 22 stycznia 1957 r. ok. 13.50, po wyjściu z Liceum św. Augustyna przy ul. Naruszewicza 32 na Mokotowie w towarzystwie dwóch kolegów, 15-letni Bohdan Piasecki został poproszony na bok przez nieznanego mu osobnika. Później koledzy utrzymywali, że miał on „wygląd tajniaka". Nieznajomy przekonał Bohdana, pokazując jakieś dokumenty, aby wsiadł z nim do oczekującej na rogu Naruszewicza i Wejnerta taksówki. Wtedy ostatni raz widzieli go żywego.
Poza kolegami ze szkoły wydarzenie miało jeszcze jednego świadka. Był nim Henryk Rysak, sprzedawca w kiosku z gazetami znajdującym się na rogu ulicy Naruszewicza i Wejnerta. Jego zeznania, częściowo potwierdzające zeznania rówieśników Bohdana, a częściowo wprowadzające nowe elementy, stały się podstawą śledztwa. Być może jednak należałoby przy nich postawić duży znak zapytania.
Przez lata nikt nie przyglądał się bliżej postaci młodego kioskarza. Rysak zeznawał kilkakrotnie w sprawie i można było odnieść wrażenie, że narażał się tym władzy. Twierdził na przykład, że podlegał z tego powodu inwigilacji i był zmuszony do zrezygnowania z pracy w kiosku. Brzmiałoby to nawet wiarygodnie, gdyby nie okazało się, gdzie znalazł nowe zatrudnienie. A było nim Ministerstwo Spraw Zagranicznych, gdzie został pracownikiem technicznym. W tamtym okresie nie było takiej możliwości, aby ktoś, kto rzeczywiście naraził się władzy, mógł znaleźć pracę w resorcie ściśle kontrolowanym przez kontrwywiad.
Pewnego rodzaju ulgowe traktowanie może wyjaśniać postać ojca Henryka, Feliksa Rysaka, przedwojennego członka Komunistycznej Partii Polski, oficera specnazu, który podczas II wojny światowej walczył m.in. nad Terekiem na Kaukazie i został zrzucony w 1944 roku do Polski. Tu, głównie na terenie Lubelszczyzny, zajmował się organizacją milicji obywatelskiej i zwalczaniem oddziałów partyzanckich. W literaturze PRL opisywano go jako „wyróżniającego się dowódcę kompanii w czasie walk z reakcyjnym podziemiem", bywał także ławnikiem w procesach żołnierzy AK-WiN. Rysakowie mieszkali w Warszawie na Starym Mokotowie, który upodobali sobie komuniści, wywłaszczając stamtąd prawowitych właścicieli.