Czy na potrzeby czasu trzeba było czegoś więcej, sięgnięcia w głębsze, bardziej wstydliwe obszary pamięci? A może w istocie chodziło o jakiś wymiar sprawiedliwości dziejowej. Uczciwą odpłatę tym, o których pamięć nie zatroszczono się dostatecznie po 1989 r. Którzy nie przebili się na karty podręczników.
Nieprawdą jest, że wcześniej byli kompletnie zapomniani. Większość z nich żyła w dobrej czy złej legendzie ludowej. Co prawda komuniści robili wszystko, by pamięć o nich zatrzeć albo zohydzić, jednak ich przywracanie na karty historii zaczęło się jeszcze w czasach samizdatu. Najlepszym przykładem była opublikowana w wydawnictwie CDN książeczka dzisiejszego prezesa PAP Artura Dmochowskiego o wyklętym z Podhala, „Ogniu". Wydana w 1987 r. niewielka broszura „Zginął za Polskę bez komunistów. Zarys biografii Józefa Kurasia – »Ognia«" była wtedy jak łyk świeżego powietrza.
Nie jestem w stanie z dzisiejszej perspektywy ocenić jej wartości historycznej, z pewnością grzeszyła w jakimś stopniu podejściem hagiograficznym (poetyka czasów), ale już sam fakt, że się ukazała, wprowadzał ją do historii. Czytałem ją z ciarkami na plecach, ale pamiętam coś dużo ważniejszego. Kilka egzemplarzy książeczki Dmochowskiego zawiozłem moim przyjaciołom góralom. Pamiętam łzy w ich oczach, kiedy po nią sięgali, i pełne emocji wspomnienia, którym dali upust. Przez lata przemilczany Kuraś wrócił w aureoli bohatera i odebrał w ten sposób zapomnianą chwałę.
Właśnie, czy była to tylko chwała? Czy lata komunistycznej cenzury nie zadziałały jak wahadło, wypierając z ludzkiej pamięci te złe wspomnienia o „Ogniu"? Jak większość Wyklętych, nie był aniołem. Zanim wystąpił przeciw Polsce lubelskiej, splamił biografię współpracą z UB. Potem palił i mordował. Są poszlaki wskazujące, że dopuścił się zbrodni z pobudek antysemickich. Swoje pretensje do „Ognia" mają również Słowacy. Nieskazitelna więc legenda „niezłomnego"? Czy bohater o dwóch obliczach, jak rzymski bóg Janus? Trudno się obejść bez poważnych badań historycznych.
Inny często ostatnio wspominany żołnierz przegranej sprawy Romuald Rajs, „Bury". Kolejna trudna biografia. Bohater Armii Krajowej i głośny dowódca oddziału NZW. Ale wcześniej pod przybranym nazwiskiem żołnierz wojska ludowego, z którego zdezerterował, by dołączyć do „leśnych". Jego oddział ponosi odpowiedzialność między innymi za zbrodnię na ludności prawosławnej w Zaleszanach i Puchałach Starych.