Z metaforami używanymi przez filozofów trzeba uważać, traktowanie ich zbyt dosłownie doprowadziło już choćby Platona na ławę oskarżonych o totalitarne ciągoty. Jednak metafora kobiety przemocą zmuszanej do uległości jako losu, nad którym trzeba zapanować, aby odnieść sukces, była zapowiedzią nowej wizji polityki. Polityki, w której nie ma miejsca na kobiecość.
Kobieta, do której zgwałcenia namawia Machiavelli, jest synonimem tego wszystkiego, co zmienne, niepewne, mogące wymknąć się spod kontroli. Im bardziej jest nieprzewidywalna, tym okrutniej i bezwzględniej trzeba się z nią obejść. Polityka gwałtu jest chłodna, logiczna, dąży za wszelką cenę do osiągnięcia najważniejszego celu, jaki przed władcą stawia Machiavelli: utrzymania się przy władzy i zachowania w państwie porządku. Tymczasem kobieta to równanie ze zbyt wieloma niewiadomymi; żywioł, którego nie da się włączyć w zimną kalkulację, na jakiej oparte zostaje nowoczesne państwo. Dla jej wrażliwości, sposobu odbierania i przeżywania świata nie ma miejsce w nowoczesnej polityce.