Jan Maciejewski: Przyszłość jest kobietą

Nowoczesna polityka zaczęła się od sceny gwałtu. „Fortuna jest jak kobieta, którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść; i tacy, którzy to czynią, zwyciężają łatwiej niż ci, którzy postępują oględnie" – radził Niccolo Machiavelli politykom chcącym odnieść sukces w „Księciu", książce, która pięć wieków temu otworzyła nową epokę w myśleniu o państwie i wspólnocie.

Aktualizacja: 15.12.2017 22:16 Publikacja: 14.12.2017 23:34

Jan Maciejewski: Przyszłość jest kobietą

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Z metaforami używanymi przez filozofów trzeba uważać, traktowanie ich zbyt dosłownie doprowadziło już choćby Platona na ławę oskarżonych o totalitarne ciągoty. Jednak metafora kobiety przemocą zmuszanej do uległości jako losu, nad którym trzeba zapanować, aby odnieść sukces, była zapowiedzią nowej wizji polityki. Polityki, w której nie ma miejsca na kobiecość.

Kobieta, do której zgwałcenia namawia Machiavelli, jest synonimem tego wszystkiego, co zmienne, niepewne, mogące wymknąć się spod kontroli. Im bardziej jest nieprzewidywalna, tym okrutniej i bezwzględniej trzeba się z nią obejść. Polityka gwałtu jest chłodna, logiczna, dąży za wszelką cenę do osiągnięcia najważniejszego celu, jaki przed władcą stawia Machiavelli: utrzymania się przy władzy i zachowania w państwie porządku. Tymczasem kobieta to równanie ze zbyt wieloma niewiadomymi; żywioł, którego nie da się włączyć w zimną kalkulację, na jakiej oparte zostaje nowoczesne państwo. Dla jej wrażliwości, sposobu odbierania i przeżywania świata nie ma miejsce w nowoczesnej polityce.

Nie ma dla nich również miejsca w „wielkiej" historii – tej pisanej wojnami, przewrotami i traktatami pokojowymi. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" stwierdza w tytule jednego ze swoich zbiorów reportaży Swietłana Aleksijewicz. Chciała w nim jeszcze raz opowiedzieć historię Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale tym razem zrobić to inaczej, pokazać ją z perspektywy walczących na froncie kobiet. Cenzorzy, którzy nie chcieli pozwolić na wydanie tej książki, zarzucali Aleksijewicz, że poniża sowieckie bohaterki prymitywnym naturalizmem. Wspomnieniami, które nie pasują do opowieści o Wielkim Zwycięstwie.

A ona pokazała po prostu, że kobiety czują i pamiętają inaczej. Ich wojna była bardziej ludzka, konkretna. Składały się na nią wielkie dramaty i małe upokorzenia, heroizm i drobne gesty; śmierć przyjaciół i płacz z powodu obciętych włosów, radość ze zwycięstwa i ulga, że wreszcie można wziąć normalną kąpiel; strach przed okaleczeniem, które może zniszczyć ich urodę, i zakładanie zakazanych w armii kolczyków po kryjomu nocą – walka o zachowanie swej kobiecości, ocalenie człowieczeństwa. Aleksijewicz próbowała zamienić zimny blask oficjalnej, obowiązującej wersji opowieści o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej na zwyczajne ciepło, odnaleźć w historii człowieka, kobietę. „Niepotrzebna nam pani mała historia, potrzebujemy wielkiej historii" – odpowiedzieli jej na to pracownicy głównego urzędu cenzury.

Epoka, w której nie ma dla kobiecości miejsca w polityce i historii, dobiega na naszych oczach końca. Rzeczywistość stała się zbyt złożona, żeby rządzący mogli mieć chociaż złudzenie, że ją kontrolują. Muszą nauczyć się polityki niepewności, zacząć dostrzegać w niej już nie zagrożenie, ale powiew świeżego powietrza. Nie ma innego wyjścia: politykę zaduszającą się swoją logicznością i przewidywalnością musi przewietrzyć kobieca zagadkowość i wrażliwość.

Jeszcze ważniejsza jest rola, jaką kobieta ma do odegrania w stworzeniu nowego sposobu odczuwania historii. Czas wielkich narracji, opowieści snutych z lotu ptaka, historii tak wielkiej, że aż głuchej na małe dramaty i cichą pamięć jej uczestników, skończył się raz na zawsze. Coraz trudniej uwierzyć w wielkie słowa i proste schematy. Odnaleźć się w historii można już tylko poprzez to, co konkretne i osobiste, pozornie małe, ale dzięki temu bardziej rzeczywiste i prawdziwe. Taka historia będzie miała w sobie bardzo wiele z kobiety. ©?

Z metaforami używanymi przez filozofów trzeba uważać, traktowanie ich zbyt dosłownie doprowadziło już choćby Platona na ławę oskarżonych o totalitarne ciągoty. Jednak metafora kobiety przemocą zmuszanej do uległości jako losu, nad którym trzeba zapanować, aby odnieść sukces, była zapowiedzią nowej wizji polityki. Polityki, w której nie ma miejsca na kobiecość.

Kobieta, do której zgwałcenia namawia Machiavelli, jest synonimem tego wszystkiego, co zmienne, niepewne, mogące wymknąć się spod kontroli. Im bardziej jest nieprzewidywalna, tym okrutniej i bezwzględniej trzeba się z nią obejść. Polityka gwałtu jest chłodna, logiczna, dąży za wszelką cenę do osiągnięcia najważniejszego celu, jaki przed władcą stawia Machiavelli: utrzymania się przy władzy i zachowania w państwie porządku. Tymczasem kobieta to równanie ze zbyt wieloma niewiadomymi; żywioł, którego nie da się włączyć w zimną kalkulację, na jakiej oparte zostaje nowoczesne państwo. Dla jej wrażliwości, sposobu odbierania i przeżywania świata nie ma miejsce w nowoczesnej polityce.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił