Reklama

Jan Maciejewski: Marks i Tolkien podają sobie ręce

Wydaje mi się, że gdyby Tolkien pisał dziś „Władcę Pierścieni", w jego dziele zaszłaby jedna, za to bardzo istotna zmiana. Mordor nie byłby spowity dymem, nie rozbrzmiewałby mechanicznym rytmem maszyn. Czarna magia plugawiąca ziemie i powietrze tej krainy, niewoląca jej mieszkańców, posłuszne sługi Saurona, działałaby zupełnie inaczej. Byłaby przerażająco sterylna, jeszcze bardziej nieludzka. Niewykluczone, że Góra Przeznaczenia, zamiast monstrualnego pieca hutniczego, przypominałaby wieżowiec ze szkła i stali.

Aktualizacja: 22.01.2022 15:56 Publikacja: 21.01.2022 17:00

Jan Maciejewski: Marks i Tolkien podają sobie ręce

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Jeśli chcemy zrozumieć, co Tolkien miał z tyłu głowy, tworząc krainę Mordoru, przypomnijmy sobie pierwsze sceny „Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy. Miarowy, złowieszczy rytm rozpędzających się fabryk, Łódź spowitą śmierdzącym dymem i szary, mętny tłum robotników zmierzających do pracy. Postęp napędzany był wtedy, i w czasach młodości angielskiego pisarza, węglem i parą. To dymiące kominy i ogromne fabryki były twierdzami królestwa siły i dziejowej konieczności. Mocy, w posiadanie której wszedł człowiek, a może raczej, która jego posiadła. Proroctwo, jakie Frodo ujrzał w zwierciadle Galadrieli, obraz Śródziemia po zwycięstwie Saurona, spełniło się w naszym świecie. Niejeden Hobbiton został przecież podbity przez czarną magię postępu, zaśmierdł koniecznością, oddał wolność mas w zamian za potęgę nielicznych.

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
„Wszystko jak leci. Polski pop 1990-2000”: Za sceną tamtych czasów
Plus Minus
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa”: Wrednie i losowo
Plus Minus
„Jesteś tylko ty”: Miłość w czasach algorytmów
Plus Minus
„Harry Angel”: Kryminał w królestwie ciemności
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Sebastian Jagielski: Czego boją się twórcy
Reklama
Reklama