Obyś żył w ciekawych czasach" – mówi znane chińskie powiedzenie. Dla mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej są one naprawdę ciekawe, znaleźli się w środku walki o wpływy między mocarstwami oddalonymi od siebie o tysiące kilometrów. Chiński smok na dobre wylądował w regionie i wygląda na to, że nie zamierza się z niego wycofać.
Relacje chińsko-europejskie nie są w końcu niczym nowym. Już od czasów imperium rzymskiego Chiny kontaktowały się z Europą, rozwijając, często z trudem, relacje handlowe. Wiemy o poselstwach rzymskich cesarzy, które docierały do Państwa Środka, a historycy chińscy zajmowali się swego czasu hipotezą o obecności na jego terenie niedobitków rzymskich legionów Krassusa, jednego z najpotężniejszych i najbogatszych, dzisiaj byśmy pewnie powiedzieli oligarchów, świata antycznego. Badania genetyczne na razie tej hipotezy nie potwierdziły. Po upadku Imperium Rzymskiego stosunki handlowe z Chinami utrzymywało również Bizancjum.Spory wkład w rozwój kulturowych, dyplomatycznych i handlowych stosunków z Państwem Środka mieli też Polacy. Jedną z kluczowych postaci jest tutaj jezuicki duchowny z siedemnastego wieku, jeden z najważniejszych być może orientalistów w historii, ksiądz Michał Boym. Ten pochodzący ze Lwowa duchowny z sukcesami ewangelizował dwór cesarski. Miasto Harbin budowali na początku XX wieku polscy inżynierowie – Aleksander Łętowski i Stanisław Kierbedź. Polscy Żydzi szukali schronienia w getcie w Szanghaju, uciekając z Europy przed Hitlerem, a intelektualni spadkobiercy ks. Boyma do dzisiaj kontynuują dzieło swojego duchowego przewodnika w ramach Instytutu Boyma, think tanku zajmującego się Azją.
Ekspansja kulturowa w Europie
Choć na polsko-chińskie stosunki trzeba patrzeć w kontekście globalnym, to od 1949 roku, kiedy zaczęły się relacje z chińskimi komunistami, obie strony były nimi żywo zainteresowane. Obecnie rządząca w Polsce prawica wydaje się zerkać w stronę Chin, szukając w nich partnera na miarę Unii oraz Stanów Zjednoczonych. Wskazywałoby na to choćby zainteresowanie emisją obligacji w juanach, tzw. panda bonds. Pandemia, która rozpoczęła się w Chinach, nie nadszarpnęła dobrych relacji prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudy oraz przewodniczącego Xi Jinpinga.
W Chinach powstają kolejne wydziały polonistyki, czyta się Adama Mickiewicza, chińscy pianiści interesują się Chopinem, a tłumacze – Stanisławem Lemem, który właśnie ukazuje się po chińsku w przekładach prof. Zhao Ganga, dziekana Pekińskiego Uniwersytetu Języków Obcych, kuźni kadr dyplomacji chińskiej. Widoczne jest też zainteresowanie innymi krajami regionu, związane zapewne z rozwojem sztandarowego projektu Chin, Nowego Jedwabnego Szlaku, który wzorem poprzednika sprzed stuleci ma łączyć Zachód ze Wschodem. Część szlaku przechodzi właśnie przez Europę Środkowo-Wschodnią, stąd obecność zarówno polityczna, jak i gospodarcza.
Współpraca na tych polach rozwija się też w ramach projektu 17+1, będącego forum kooperacji kilkunastu krajów regionu (w tym Polską) z Chinami. Nie zawsze przebiega ona bezproblemowo. Węgierski rząd, mający dobre relacje z Pekinem, jako jeden z nielicznych w Europie dopuścił np. chińską szczepionkę na Covid-19, zainteresował się sprowadzeniem i otwarciem w Budapeszcie pierwszego w Europie campusu czołowego chińskiego Uniwersytetu Fudan z Szanghaju. Wzbudziło to na Węgrzech sporą niechęć części środowisk, podnoszących między innymi kwestię kontroli partii komunistycznej nad światem akademickim w Chinach. Na razie projekt jest wstrzymany, ale otwarta pozostaje kwestia chociażby uruchamiania kolejnych Instytutów Konfucjusza, propagujących chińską kulturę i język. W Budapeszcie na razie działa jeden, w Polsce już pięć.