Robert Mazurek: Wszystkie imiona Aleksandra

Średniowieczna Europa witała najeżdżające ją tatarskie hordy procesjami wystrojonych w kolorowe stroje mieszczan.

Publikacja: 12.11.2021 16:00

Samuel Willenberg

Samuel Willenberg

Foto: Grzegorz Jakubowski, PAP

Wychodzili oni na miejskie mury, by witać swych drogich gości. Jak widać, może i pojęcie jest nowożytne, ale pożyteczni idioci byli od zawsze. Aha, no i głupota mieszczan nie zaczęła się od Miasteczka Wilanów.

„Prosimy nie wpuszczać obcych. Kradną" – ogłoszenie o tej lakonicznej treści wisiało kilkanaście już lat temu w jednym z warszawskich bloków. Myślałem, że mnie będą musieli cucić, gdy to ujrzałem, bo mnie wesołość nagła ogarnęła. A teraz zgrabnie połączymy wątki, bo pisać chcę i o muzułmanach, i o obcych. Obcych, którzy stali się tak bardzo swoi, że piszę te słowa z poczucia powinności. Bo to im się należy, bo świętujemy właśnie rocznicę odzyskania niepodległości i wreszcie dlatego, że coraz więcej Polaków utożsamia muzułmanów tylko z tymi nieszczęśnikami wykorzystywanymi przez Łukaszenkę.

Wikipedia zna czterech Sulkiewiczów, choć Macieja, który został krymskim premierem, możemy spokojnie pominąć. Skupmy się na pozostałej trójce, choć, dalibóg, w Wojsku Polskim było ich więcej niż tych trzech. Najstarszy, patron maleńkiej uliczki w Warszawie, urodził się kilka lat po powstaniu styczniowym na Suwalszczyźnie, jak oni wszyscy. Iskander Mirza Duzman Beg to trochę za dużo imion jak na jednego małego Sulkiewicza, dlatego został Aleksandrem. Na studiach zainfekował się socjalizmem, a przez kuzyna – Tatara naturalnie, bo wszyscy Sulkiewiczowie to porządna, tatarska szlachta – poznał Piłsudskiego i został spiskowcem. I to całkiem udanym, któż by w końcu podejrzewał muzułmanina, że jest niepodległościowym konspirantem? Tatar, urodzony na Litwie, zmarły na Ukrainie był w efekcie polskim bohaterem. I zginął jako legionista Piłsudskiego w 1916 roku, nie doczekał więc powstania Pułku Jazdy Tatarskiej im. Mustafy Achmatowicza, w którym walczyło wielu jego pobratymców.

Czytaj więcej

Narodowe Święto Niepodległości. Wspólny hymn w samo południe

Dwaj inni Sulkiewiczowie to bracia Konstanty i Leon, notabene prawnukowie Achmatowicza, tego patrona pułku. Podporucznik Konstanty był w wolnej Polsce nie żołnierzem, ale prawnikiem, zginął w 1940 r. w podkijowskiej Bykowni, podczas zbrodni analogicznej do katyńskiej. Jego brat Leon, najmłodszy z trójki, jako jedyny przeżył obie wojny światowe, by po drugiej trafić na emigrację do Anglii. Wcześniej dosłużył się stopnia pułkownika i Virtuti Militari za bohaterstwo w wojnie z Sowietami, walczył też w 1939 roku w obronie stolicy. Dlaczego tak szczegółowo opisuję ich życiorysy? Bo są tak bardzo polskie, tak bardzo typowe, jak losy tysięcy innych. A że muzułmanie, że Tatarzy? To egzotyka tylko dla nas, w międzywojennej Polsce nikogo to nie dziwiło. Ot, lojalni synowie II Rzeczpospolitej.

Zupełnie jak Samuel Willenberg, żydowski chłopak z Częstochowy, który sfałszował dokumenty, by jeszcze jako szesnastolatek („Ale wyrośnięty", jak opowiadał mi z dumą) walczyć z Sowietami we wrześniu 1939 r. Potem, po szaleńczej ucieczce z Treblinki trafił do Warszawy, gdzie bił się w powstaniu. Virtuti Militari jest jednym z kilku odznaczeń, jakie za swe bohaterstwo otrzymał.

Gdzie ulice Samuela Willenberga, bohatera o filmowym życiorysie, wielkiego patrioty?

Wizyta na każdym z wojennych cmentarzy pokazuje oczywistość. Pokazuje całkiem dosłownie, wszak widać na nich nie tylko krzyże katolickie, ewangelickie czy prawosławne, ale też gwiazdy Dawida oraz półksiężyce. Nie ma co przesładzać, II Rzeczpospolita nierówno kochała swoje dzieci, ale one i tak za nią później ginęły. Dawnych krzywd nie naprawimy, historii nie wybielimy, nie ma zresztą takiej potrzeby. Sobie, nie im nawet, winni jesteśmy coś innego. Pamięć.

Gdzie, państwo pozwolą na retoryczne pytanie, jest Muzeum Tatarów Polskich? Nie musi być wielkie, ale powinno być nowoczesne, w całości w internecie. Jak inaczej mamy mówić o Sulkiewiczach, którzy za Polskę krew przelewali? Gdzie ulice Samuela Willenberga, bohatera o filmowym życiorysie, wielkiego patrioty? I wreszcie, kiedy w Leżajsku, miejscu pochówku cadyka Elimelecha, żydowskiego cudotwórcy i mistyka, powstanie Muzeum Chasydyzmu? To wszystko w końcu składa się na naszą, polską tradycję. Wiem, że okładanie się po łbach i psucie sobie Dnia Niepodległości jest bardziej widowiskowe, ale dzieci nam kiedyś tego nie wybaczą.

Wychodzili oni na miejskie mury, by witać swych drogich gości. Jak widać, może i pojęcie jest nowożytne, ale pożyteczni idioci byli od zawsze. Aha, no i głupota mieszczan nie zaczęła się od Miasteczka Wilanów.

„Prosimy nie wpuszczać obcych. Kradną" – ogłoszenie o tej lakonicznej treści wisiało kilkanaście już lat temu w jednym z warszawskich bloków. Myślałem, że mnie będą musieli cucić, gdy to ujrzałem, bo mnie wesołość nagła ogarnęła. A teraz zgrabnie połączymy wątki, bo pisać chcę i o muzułmanach, i o obcych. Obcych, którzy stali się tak bardzo swoi, że piszę te słowa z poczucia powinności. Bo to im się należy, bo świętujemy właśnie rocznicę odzyskania niepodległości i wreszcie dlatego, że coraz więcej Polaków utożsamia muzułmanów tylko z tymi nieszczęśnikami wykorzystywanymi przez Łukaszenkę.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy