Gdy gazety rozpisały się o decyzji amerykańskiej Akademii Filmowej,która Oscara za „najlepszy film obcojęzyczny” przyznała austriackim „Fałszerzom”,nie zaś „Katyniowi” Wajdy, przypomniałem sobie, o czym na festiwalu w Berlinie uwiadomił mnie znany krytyk angielski Bergan,a o czym,dalibóg,dotąd nie wiedziałem.Oto z 4500 respondentów Akademii ponad 400 mieszka w Londynie. Tam od trzech miesięcy ostatecznego zdobywcę Oscara,”Fałszerzy”,wyświetla kilkanaście kin,ale o „Katyniu” nikt nic nie wie.Jeśli w Hollywood głosy podzielą się np. fifty-fifty,to owych 400 londyńskich członków Akademii na „Katyń” nie zagłosuje i szalę przeważy.Tak się też stało,choć ta formalna okoliczność z jakością filmu Wajdy nie ma nic wspólnego.
Pisząc o zawodzie, jakiego doznaliśmy, czy wręcz o „porażce” Wajdy, wiele polskich mediów utrzymywało, że Oscary to „największa” czy „najważniejsza” nagroda świata. Otóż pora wreszcie zakwestionować tę rozpowszechnioną opinię, opartą przede wszystkim na milionach dolarów pompowanych rokrocznie w instytucję Oscarów.
Zacznę od obserwacji Bergana. Na dowolnym festiwalu jurora, który nie oglądałby niektórych konkursowych filmów, wyrzucono by z jury. Przy Oscarach nikt nie sprawdza, czy głosujący widział wszystkie nominowane filmy, bo w przypadku filmów obcojęzycznych dostałby ponad połowę odpowiedzi negatywnych.
Znacznie bardziej kompromitujący jest jednak sam regulamin. Zakłada on: najlepszy film roku musi być filmem anglofońskim. Najlepszy film obcojęzyczny jest dopiero dziewiątym (!) w kolejności Oscarem. Przecież to tak, jakby dyrektor jakiegoś festiwalu oświadczał jurorom: możecie nagrodzić dowolny film, byleby to był film amerykański. Spójrzmy na daleko obiektywniej przyznawane pierwsze nagrody międzynarodowych festiwali (zwłaszcza tych najważniejszych: Cannes, Wenecji, Berlina). Filmy anglofońskie (nawet gdy włączyć tu południowoafrykańskie) nie przekraczają tam 30 proc. Gdybyż jeszcze, jak podpowiadałaby logika, dwa pierwsze Oscary nazywały się „najlepszy anglofoński” i „najlepszy nieanglofoński”!! Nie, tego Akademia nie postanowi.
Na festiwalach nagrody przyznają znani jurorzy, których kompetencje każdy może sprawdzić, podczas gdy przy Oscarach po jednym głosie mają zarówno wybitny reżyser, jak i zwykły oświetlacz. W dodatku każde jury dyskutuje, wymienia i wyważa argumenty, przy Oscarach do żadnej dyskusji nie dochodzi.