Kto nie oglądał tegorocznego festiwalu w Opolu, niech żałuje. Kto nie zobaczył koncertu „Gwiazdorskie Towarzystwo Muzyczno-Wokalne”, niech żałuje podwójnie. Jeśli słowo „żenada” może stać się ciałem, to właśnie wtedy się nim stało. Pierwszy dzień prestiżowej do niedawna imprezy wypełnił występ popularnych aktorów, którzy niemiłosiernie fałszując, bardzo z siebie zadowoleni, wykonali kilkanaście piosenek. Nawet ludzie utalentowani: Zbigniew Zamachowski i Borys Szyc, dostosowali się do reszty.

A co to ma wspólnego z książkami? Całkiem sporo. Otóż jeden z głównych bohaterów tego wydarzenia aktor Tomasz Karolak wydał właśnie powieść, bo tak chyba należałoby nazwać utwór „39 i pół. Jak poznałem Ankę”. Powyższe zdanie nie jest jednak całkiem precyzyjne. Co prawda okładkę książki zdobi twarz Karolaka, ale podpisany jest pod nią niejaki Darek Jankowski. Kłopot w tym, że Darek Jankowski jest postacią fikcyjną, głównym bohaterem serialu TVN „39 i pół”. Nieistniejący autor ma talent do pisania jak Karolak do śpiewania, a jego dzieło stanowi godne zwieńczenie trwających od kilku miesięcy działań telewizyjnego holdingu na rynku książki. Jest bodaj czwartym produktem książkopodobnym sygnowanym nazwiskiem bohatera serialu TVN.

Najwięcej zamieszania zrobił pierwszy z serii – „Kaktus w sercu” Barbary Jasnyk, czyli postaci z okropnego gniota „Teraz albo nigdy”. O powieści sporo pisano, trafiła nawet na listy bestsellerów. Później swoje pamiętniki wydały bohaterka „BrzydUli” (grana przez podpisaną pod książką Julię Kamińską) i Frania Maj (czyli Agnieszka Dygant) z „Niani”. Seriali nieco lepszych od „Teraz albo nigdy”, choć na poziom literacki tekstów jakoś się to nie przełożyło. „39 i pół” też jest okropne. W roli rockmana zbliżającego się do czterdziestki Tomasz Karolak jest tak wiarygodny, że równie dobrze mógłby tę rolę dostać Jerzy Połomski. Fabuła jest schematyczna, muzyka kiczowata, pseudomłodzieżowa stylistyka żałosna. Ale gdy się to ogląda, to aż tak bardzo nie razi, gorzej, kiedy to się spisze. Wszystkie wady serialowych postaci wychodzą wtedy jak na dłoni. A co jest największą wadą bohaterów większości współczesnych polskich produkcji? Papierowość. Tacy ludzie po prostu nie istnieją, a nawet jeśli istnieją, to z powodu braku właściwości nie nadają się na bohaterów literackich. Powyższe uwagi dotyczą zarówno postaci z „Kaktusa w sercu”, „Pamiętników” Frani Maj i BrzydUli, jak i Darka Jankowskiego z „39 i pół”. Przypadek książki podpisanej przez tego ostatniego bohatera (choć spisanej, jak się zdaje, przez dowcipnego niegdyś scenarzystę „Kasi i Tomka” Domana Nowakowskiego) jest szczególnie kuriozalny, bo jej autor próbuje zrobić ze swojego tekstu literaturę. A z takim materiałem się, niestety, nie da.

Fabuła „39 i pół. Jak poznałem Ankę” jest do bólu banalna. Oto Darek Jankowski, który po latach wrócił do swojej żony Anki i syna Patryka, opowiada temu ostatniemu historię swojego życia ze szczególnym uwzględnieniem okoliczności przypadkowego poczęcia potomka. Książka śmieszy jednak przede wszystkim na poziomie językowym. Aż skrzy się od fraz w rodzaju: „Luzak za sterami czuje bluesa” (o kierowcy samochodu), „Łoiłem w te struny jak wariat” (o nauce gry na gitarze) czy „Co mam ściemniać. Młody byłem. Laski stanowiły poniekąd sens życia”. To język pseudomłodzieżowy i pseudowyluzowany, łączący bez wdzięku slang z lat 80. ze słowami w rodzaju „aliści” czy „poniekąd”. Język czterdziestolatka, który udaje nastolatka. Język, którym nikt na świecie nie mówi. Nie mogę się doczekać aż frazy tego dzieła aktorzy wyrecytują na kolejnym festiwalu w Opolu jako np. „Gwiazdorskie Towarzystwo Literackie” Frania Maj, Barbara Jasnyk, BrzydUla i Darek Jankowski w kwartecie. Widzę ich oczyma duszy mojej.

[i]Darek Jankowski „39 i pół. Jak poznałem Ankę”. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.Barbara Jasnyk „Kaktus w sercu”. W.A.B., Warszawa 2008. Julia Kamińska „Pamiętnik. BrzydUli”. W.A.B., Warszawa 2009„Niania. Pamiętnik Frani Maj”. W.A.B., Warszawa 2009[/i]