I choć ów francuski progresizm postrzegamy dziś niemal wyłącznie (i w sumie wulgarnie) przez pryzmat triumfu idei oświeceniowych, intelektualnych mód czy zwykłych „módek", cywilizacyjny wkład znad Sekwany nosił całkiem różne imiona.
Warto pamiętać, że to frankijska monarchia króla Chlodwiga, po jego chrzcie w Reims w 496 roku, została nazwana i długo się miała za „pierwszą córę Kościoła". Owa katolicka tożsamość była tak mocna, że to właśnie z terenów współczesnej Francji po synodzie we francuskim Clermont wyruszyła pierwsza krucjata do Ziemi Świętej. Wezwał do niej papież Urban II, Francuz skądinąd, a uczestniczyli w niej też głównie jego krajanie, przez co krzyżowcy „in gremio" zyskali miano Franków. Czy dziś uznajemy krucjaty za „postępowe", to inna kwestia; niemniej w wiekach średnich niewątpliwie ruszyły Europę mocno do przodu.
Równie, a może jeszcze bardziej postępowy na miarę swoich czasów był król Francji Filip II Piękny, który nie tylko – w imię budowania nowoczesnego i świeckiego państwa – zlikwidował nowatorski w różnych dziedzinach francuski zakon templariuszy, ale na dodatek jako pierwszy zastosował całkiem współczesny mechanizm propagandy. Pierwsza „konferencja prasowa" króla po ataku na zakon świątyni miała miejsce następnego dnia w ogrodach pałacowych na paryskiej wyspie Cite. Kolejne odbyły się we wszystkich większych ośrodkach królestwa w ciągu następnych kilku dni. To właśnie dzięki tej zmasowanej akcji informacyjnej lud powszechnie dowiedział się o zbrodniach i zwyrodnialstwach w szeregach templariuszy.
O sile i skuteczności akcji Filipa świadczy, że w większość ogłoszonych przez niego bzdur Francuzi wierzą do dziś. Ci sami zresztą Francuzi właśnie za czasów Filipa podnosili wieże gotyckich katedr, tworzyli zręby nowożytnej literatury pięknej, a chwilę później reformację czy fundamenty nowoczesnej teorii państwa.
Potem w istocie – wydarzyło się oświecenie, które zaciążyło na kulturze Francji i świata upartą skłonnością do wywracania naturalnego porządku. Produktem tej epoki był nie tylko Robespierre, ale także Marks z Engelsem, Lenin, Marcuse czy Sartre. To właśnie ów nurt i jego intelektualne dzieci bardziej niż epokowe odkrycia Pasteura czy Piotra Curie zaciążyły na francuskim rozumieniu i pojmowaniu postępu. O Chlodwigu, krucjatach, gotyckich katedrach i „pierwszej córze Kościoła" może nie tyle zapomniano, ile pamięć o nich zamknięto w albumach i podręcznikach . Symbolami Francji stały się wolność prowadząca lud na barykady i „laicite". I tak jest. Albo było. Do wczoraj.