Reklama

Wielka nadzieja gejów

„Pierwszy gej III RP” lubi epatować swoją orientacją seksualną, chętnie opowiada, że w jego przypadku „boląca pupa znaczy, że było dobrze”. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu poseł Robert Biedroń będzie sprawozdawcą projektów ustawy o związkach partnerskich.

Publikacja: 12.01.2013 00:01

Poseł prezentuje „Amora zwycięskiego” Caravaggia studentom UMCS w Lublinie. Kaganek oświaty

Poseł prezentuje „Amora zwycięskiego” Caravaggia studentom UMCS w Lublinie. Kaganek oświaty

Foto: Plus Minus, Jacek Świerczyński Jacek Świerczyński

Pierwszy w polskim parlamencie poseł, który otwarcie przyznaje, że jest gejem, już podczas debiutu na sejmowej mównicy sprowokował skandal. Robert Biedroń użył sformułowania „cios poniżej pasa", co – w kontekście jego prowokacyjnie manifestowanej seksualnej orientacji – rozbawiło sejmowych kolegów od prawa do lewa. Poseł Biedroń sprawę dobrze wykorzystał: żalił się potem niemal we wszystkich studiach telewizyjnych i radiowych, że został źle potraktowany. – Co musi się dziać w głowie polskiego parlamentarzysty, żeby słowa „cios poniżej pasa" odbierać tak jednoznacznie seksualnie? – udając naiwność, pytał dziennikarzy.

Po roku w poselskich ławach nagrania z jego udziałem znów obiegły Internet. Tym razem wystąpił w rozrywkowym programie „Kilerskie Karaoke" w Eska TV. Straszliwie fałszując, wykonywał znany numer Britney Spears, zanurzając bose stopy w pojemnikach z brudnymi pieluchami czy odpadkami z restauracji. Na koniec występu podzielił się z widzami refleksją. – Myślałem, że będą bolały mnie stopy, ale najbardziej bolała mnie pupa. A w moim przypadku boląca pupa znaczy, że było dobrze – stwierdził rozbawiony. Tym razem nie przejmując się, że prowokuje seksualne skojarzenia.

W dzień bez posiedzenia Sejmu nie wkłada oficjalnego garnituru, lecz marynarkę w stylu „na luzie" z łatami na łokciach, sweter i dżinsy. Ale twierdzi, że wciągnęła go praca w parlamencie. Należy do dwóch sejmowych komisji i trzynastu delegacji i grup bilateralnych. Polsko-włoska, polsko-szwedzka, polsko-argentyńska, polsko-wenezuelska, zespół na rzecz Tybetu... – To między innymi dlatego, że w odróżnieniu od innych posłów znam wiele języków obcych. Angielski, włoski, rosyjski. Teraz szlifuję francuski, bo chcę mówić w tym języku biegle. Można powiedzieć, że jestem poliglotą – chwali się.

Jednak nie ukrywa, że najważniejsze są dla niego postulaty środowiska lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów (LGBT). – Ustawa o związkach partnerskich to dla mnie fundamentalna kwestia, jeśli chodzi o podstawy państwa. Ja sam żyję w takim związku i wiem, jak mi to jest potrzebne – tłumaczy Biedroń.

Rzeczywiście – najbardziej jest znany z walki o interesy gejów i lesbijek. W 2001 roku założył Kampanię przeciw Homofobii (KPH), organizację, która lobbuje na rzecz homoseksualistów. Przez blisko dziesięć lat Biedroń był jej twarzą. Nic więc dziwnego, że jego wybór na posła w środowisku osób homoseksualnych wzbudził entuzjazm. „Jesteśmy w Sejmie! Nasi ludzie na Wiejskiej"– napisał tuż po wyborach Queer.pl portal ludzi LGBT. W serwisie randkowym dla gejów Kumpello.pl powstała grupa „Kocham Roberta Biedronia", a użytkownicy Queer.pl słali gratulacje.

– Oczekiwania wobec Roberta ze strony środowiska osób LGBT są ogromne. Przez 20 lat prawa tych osób były marginalizowane, teraz mamy kogoś, kto w Sejmie otwarcie mówi o tych sprawach – zaznacza Tomasz Szypuła, prezes LGBT Business Forum, były szef KPH współpracujący z Biedroniem przez dziesięć lat. – Nie zazdroszczę mu bycia pierwszym posłem, który przyznaje się do bycia gejem. Musi zrobić wszystko, by wielkie nadzieje z nim związane nie przerodziły się w wielką frustrację.

Reklama
Reklama

Bo już teraz nie wszyscy działacze gejowscy mają dla posła ciepłe słowa. Wielu nieoficjalnie opowiada, że Biedroń bardziej zajął się gwiazdorzeniem niż pracą na rzecz środowiska LGBT. – Od wyborów go nawet nie widziałem. Nie jesteśmy zadowoleni z postępów w pracach nad ustawą o związkach partnerskich, niewiele dzieje się w naszych sprawach – mówi nam jeden z działaczy gejowskich. Inny podkreśla, że Biedroń daje pożywkę tabloidom, opowiadając chociażby o słabości do byłego posła LPR Krzysztofa Bosaka, czy sugerując, że w obecnej kadencji niektórzy politycy wpadli mu w oko. Występy Biedronia w rozrywkowych programach kompromitują homoseksualistów. On pajacuje, przynosi nam wstyd. Powinien się zająć merytoryczną pracą.

Poseł przyznaje, że czuje niezadowolenie środowiska gejowskiego. – To tak, jakby ktoś mi włożył 30-kilowy worek na plecy. Wielu ludziom wydaje się, że jak jestem w Sejmie, to wszystko już załatwione. A tu nie ma tak prosto, jesteśmy klubem opozycyjnym – usprawiedliwia się.

Poseł Ruchu Palikota na najbliższym posiedzeniu Sejmu będzie sprawozdawcą dwóch projektów ustawy o związkach partnerskich – Ruchu Palikota i SLD. W odpowiedzi na te propozycje własny projekt złożyła też PO. – Już się opatrzyłem, wszyscy o mnie wiedzą. Przechodzimy do kolejnego etapu, którym jest prowadzenie dialogu. Jest do przodu – mówi z dumą. – W ubiegłej kadencji nie do pomyślenia by było, by PO składała własny projekt o związkach partnerskich, dziś to robi. Kopiąc PO po pupie, sprawiamy, że się przesuwają do przodu.

Joanna Potocka, prawnik, współpracownik Centrum Prawnego Ordo Iuris, uważa jednak, że działania posła Biedronia to w głównej mierze działalność autopromocyjna, bo jego pomysły i tak są niekonstytucyjne. – Gdyby poseł działał zgodnie z przysięgą poselską, jaką złożył, nie występowałby w partykularnym interesie określonych grup i lobby. Kierowałby się interesem państwa, dbał o dobro wspólne, a nie promował własne upodobania seksualne. Prawo publiczne nie powinno w ogóle odnosić się do seksualności, poza oczywiście marginesem przestępstw na tle seksualnym. Takimi projektami Sejm w ogóle nie powinien się zajmować, choć oczywiście nikt nie może zabronić, by takie pomysły się pojawiały – podkreśla Potocka.

Kolejny sztandarowy projekt Biedronia również dotyczy spraw gejowskich. Chodzi o wpisanie do kodeksu karnego tak zwanej mowy nienawiści. Poseł postuluje, by poszerzyć katalog przestępstw motywowanych nienawiścią o te ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową.

Biedroń zapowiada, że w przyszłości chce walczyć o uregulowanie sprawy wychowywania dzieci przez pary homoseksualne. W mediach podkreślał, że razem ze swoim partnerem Krzysztofem Śmiszkiem (prawnikiem często reprezentującym środowiska LGBT) rozważali adopcję, ale ze względu na karierę zawodową nie zdecydowali się na dziecko. – W tej chwili nie ma żadnych przepisów wykluczających pary homoseksualne z adopcji – twierdzi.

Reklama
Reklama

Posłowi gejowi nie wystarcza sejmowa aktywność. Apeluje do innych parlamentarzystów, aby przyznawali się do homoseksualizmu. Przed Wielkanocą zorganizował akcję „Jaja z Biedroniem" i rozdawał mieszkańcom Gdyni jajka. A w swoich biurach poselskich rozprowadza ulotki o tym, jak wystąpić z Kościoła. – Dlaczego walczy pan z Kościołem? – Nie jestem przeciwko Kościołowi, nie prowadzę żadnej wojny. Pochodzę ze sceptycznej religijnie rodziny i jestem ateistą, ale mój partner jest wierzący – mówi. Zaraz dodaje jednak, że Kościół w Polsce jest instytucją totalitarną. – Ja jestem za Kościołem, który szukałby dialogu i miłosierdzia. Kościół, który uniemożliwia wystąpienie z niego, jest dla mnie podejrzany w demokratycznym państwie – mówi Biedroń.

Paweł Wosicki, działacz katolicki, wystąpienia Biedronia uważa za kabaretowe. – Są nastawione na szokowanie, drażnienie, oswajanie z własną wizją świata, na którą społeczeństwo w większości się nie godzi – mówi Wosicki. – Tam nie ma merytorycznej dyskusji. Jeśli mówi się o sytuacji osób homoseksualnych, to od razu w kontekście dyskryminacji i prześladowań – dodaje.

Sam Biedroń nie ukrywa swojej taktyki. – Muszę zmienić obraz tego wstrętnego pedała, którym się wszyscy brzydzą, w kogoś, kto jest akceptowany społecznie – tłumaczy. – Mam przekonać większość społeczeństwa do tego, żeby zaakceptowała nasze postulaty. Im będę bardziej popularny, tym lepiej dla sprawy. Celebryctwo to moja ciężka praca. Praca połączona z promocją. Jedni oglądają obrady Sejmu, a inni „Kilerskie karaoke". Zresztą po tym programie przybyło mi bardzo wielu fanów na Facebooku. Mam ich już ponad 10 tys. Przeciętny poseł może tylko o tym pomarzyć – dodaje.

– Robert nie jest jednym z szeregu posłów. Nie przesadzę, jeśli powiem, że jest pracoholikiem. Wystarczy spojrzeć na jego kalendarz, cały zapisany. Ma spotkanie za spotkaniem.  Ale zawsze znajduje jeszcze czas na hobby – potwierdza Szypuła.

Rzeczywiście, ale jego hobby wygląda na kolejną antykatolicką prowokację. Poseł bowiem, choć deklaruje się jako ateista, to kolekcjonuje figurki... Matki Boskiej. – Mam ich kilkadziesiąt, z różnych zakątków świata. Najcenniejsza jest figura przywieziona z Rio de Janeiro. Jestem zafascynowany wizerunkiem Matki Boskiej, tym jak on jest przedstawiany, jak jest różnorodny. Figurki są śliczne, czasem tak kiczowate, że można się zakochać w tym kiczu, ale też niosą jakieś przesłanie ze sobą. O każdej mam jakąś historię. Widzi pani, wcale nie jestem taki antyreligijny – usiłuje przekonywać. Ale na Facebooku daje ogłoszenie, które katolików musi przynajmniej oburzać: pisze, że chętnie przygarnie kolejne eksponaty do swojej „tęczowej maryjnej rodziny".

Joanna Gepfert taktykę Roberta Biedronia uważa za skuteczną. Twierdzi, że jego obecność w Sejmie, mediach, publicystyce, ale i programach rozrywkowych sprawia, że ludzie zaczynają bardziej akceptować nie tylko samą postać posła, ale i lansowane przez niego poglądy. – Zwyczajnie się z nimi oswajamy – podkreśla Gepfert.

Reklama
Reklama

Jaki będzie efekt tego oswajania? – Przewidują, że w przyszłej kadencji do Sejmu może wejść jeszcze więcej osób homoseksualnych – mówi Szypuła i dodaje: – Klimat się zmienia, a obecność Roberta w Sejmie ośmiela także inne osoby homoseksualne do tego, by ujawniły swoją orientację. Ostatnio coming outu dokonał przecież działacz PO z Pomorza...

Pierwszy w polskim parlamencie poseł, który otwarcie przyznaje, że jest gejem, już podczas debiutu na sejmowej mównicy sprowokował skandal. Robert Biedroń użył sformułowania „cios poniżej pasa", co – w kontekście jego prowokacyjnie manifestowanej seksualnej orientacji – rozbawiło sejmowych kolegów od prawa do lewa. Poseł Biedroń sprawę dobrze wykorzystał: żalił się potem niemal we wszystkich studiach telewizyjnych i radiowych, że został źle potraktowany. – Co musi się dziać w głowie polskiego parlamentarzysty, żeby słowa „cios poniżej pasa" odbierać tak jednoznacznie seksualnie? – udając naiwność, pytał dziennikarzy.

Po roku w poselskich ławach nagrania z jego udziałem znów obiegły Internet. Tym razem wystąpił w rozrywkowym programie „Kilerskie Karaoke" w Eska TV. Straszliwie fałszując, wykonywał znany numer Britney Spears, zanurzając bose stopy w pojemnikach z brudnymi pieluchami czy odpadkami z restauracji. Na koniec występu podzielił się z widzami refleksją. – Myślałem, że będą bolały mnie stopy, ale najbardziej bolała mnie pupa. A w moim przypadku boląca pupa znaczy, że było dobrze – stwierdził rozbawiony. Tym razem nie przejmując się, że prowokuje seksualne skojarzenia.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Plus Minus
Donald Trump wciąż fascynuje się Rosją. A Władimir Putin tylko na tym korzysta
Plus Minus
„Przy stole Jane Austen”: Schabowy rozważny i romantyczny
Plus Minus
„Langer”: Niedopisana dekoratorka i mdły arystokrata
Plus Minus
„Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”: Wolno płonąca planeta
Plus Minus
„Historie afgańskie”: Ludzki wymiar wojny
Reklama
Reklama