– Nie wychodzę z domu bez czaszki – wyznał mi pewien redaktor Polskiego Radia. Nie była to metafora dotycząca stanu jego szarych komórek. Młody człowiek okazał się fanem horroru i klasycznego stylu gothic (tego z lat 90.). Upodobania manifestował strojem oraz wystrojem pomieszczenia, w którym pracował. Koszula ze szlaczkiem w czaszki, trampki w czaszeczki, kubek z pirackimi insygniami, długopis i poduszka na krzesło w taki sam deseń. Co ciekawe, makabryczną wymowę motywu neutralizowało jego spiętrzenie. Nawet mi się spodobało – wszystkie przedmioty tworzyły spójną stylistycznie całość.
Redaktor nie był w swych upodobaniach odosobniony. Nawet przeciwnie, okazał się pospolity: trup i śmiertelna symbolika w sztuce i designie to dziś temat numer jeden. Każde stadium śmierci mile widziane – od ciała w śmierci klinicznej po strawionego przez czerw kościotrupa. A czaszka to po prostu forma-hit.
Powód prosty: pół roku temu czaszka stała się Najdroższym Dziełem Sztuki Wszech Czasów. Chodzi o obiekt odlany w platynie, inkrustowany ponad ośmioma tysiącami diamentów. Za matrycę posłużył autentyczny ludzki szczątek pochodzący z XVIII wieku. To jedna z ostatnich prac Damiena Hirsta zakupiona minionego lata za 100 mln dolarów (75 mln euro). Wkrótce platynowy gadżet – jako ósmy cud świata – ma ruszyć w tournée. Kierunek – Wschód. Punkt pierwszy trasy – Petersburg. Potem Korea i Chiny.
Dawny angielski skandalista i prowokator, przedstawiciel Young Brits (formacja młodych gniewnych Brytyjczyków rozpoczynających kariery w minionej dekadzie) ma dziś 43 lata i jest u szczytu sławy. Od roku do niego należą rekordy rynkowe. Idzie jak burza: w 2006 r. – 8 mln dolarów za pokrojonego rekina w formalinie (w 1992 roku dla publiczności był to największy szok), minionego czerwca – 19 mln dolarów za gablotę z ręcznie wykonanymi tysiącami pigułek. Pomysł, który obrabia od lat, w różnych wariantach. Jak na Hirsta wyjątkowo sensowny – przede wszystkim, wykpiwa współczesną lekomanię. Bo to nie tylko poszukiwanie medykamentów na dolegliwości ciała – to gonitwa za panaceum na wszelkie niemiłe człowiekowi stany ducha, jak lęk, stres, tęsknota, smutek. To próby zmiany charakteru za pomocą chemii i chęć pokonania starości.
Ale co znaczy wysadzana brylantami czaszka? Nie bardzo wiadomo, co właściwie stanowi o wartości tego dzieła: surowiec, mistrzowskie wykonanie czy połączenie kosztownych materiałów z symbolem przemijania? I w ogóle – jak zaklasyfikować makabryczne cacko? W końcu to nie tylko obiekt jubilerski, także odlew prawdziwych szczątków ludzkich.