Rz: Panie profesorze, co to jest żydokomuna?
To antysemickie hasło o bardzo starych korzeniach. Jego ślad pojawił się już w „Nie-Boskiej komedii” Krasińskiego, który opisał Żydów jako typowych rewolucjonistów. Według tego stereotypu przewrót bolszewicki to robota żydowska, a Żydzi pałają jakąś naturalną miłością do komunizmu i wszelkich społecznych radykalizmów. Rzeczywistość była oczywiście znacznie bardziej skomplikowana.
Wielu Żydów jednak związało się z ruchem komunistycznym.
Zacznijmy od początku. Czyli od emancypacji i asymilacji Żydów w XIX wieku. O ile na Zachodzie procesy te przebiegły bardzo sprawnie, o tyle na terytoriach polskich były bardzo słabe. Pewna integracja z resztą społeczeństwa nastąpiła tylko w Galicji i Kongresówce. Na wschodnich terenach byłej Rzeczypospolitej nie występowała prawie w ogóle. Właśnie dlatego wielu Żydów ciążyło ku lewicy. Socjalizm miał być sposobem na błyskawiczną integrację. Wizja pełni praw politycznych i powszechnej równości, które miały zapanować po zniszczeniu systemu kapitalistycznego, była bardzo nęcąca.
Ale przecież sam Marks pisał o Żydach jako o beneficjentach kapitalizmu, narodzie, który doskonale sobie radził w tym systemie.