Biskup zaprzecza współpracy z SB. Potwierdza jednak, że spotkał się z dwoma oficerami prowadzącymi spośród czterech wymienionych w dokumentach bezpieki. TW "Janusz" był oceniany jako bardzo wartościowe źródło. Jego teczka liczy około 750 stron. - Nikogo nie skrzywdziłem, a na pewno nikomu nie zaszkodziłem w niczym Kościołowi - mówi "Rz".
Większość dokumentów w jego teczce to spisane przez oficerów relacje powstałe w okresie jego pracy w parafii w Giżycku
Zgromadzone w trzech teczkach oznaczonych sygnaturą IPN Bi 0013/46/1-3 informacje zaczęły być zbierane w maju 1966. SB postanowiła zwerbować agenta, który miał działać na terenie Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Chylicach nieopodal Warszawy. Uczelnia ta kształciła przyszłych księży ewangelickich i starokatolickich po usunięciu z Uniwersytetu Warszawskiego wydziałów teologii. Jako KTW, czyli kandydata na tajnego współpracownika o pseudonimie JJ, zarejestrowano Janusza Jaguckiego. Próba werbunku odbyła się, kiedy starał się on pierwszy raz w życiu o paszport na wyjazd do NRD, by odwiedzić rodzinę. Werbunku miał dokonać starszy oficer operacyjny Marian Kopyt. Wszystko wskazywało na to, że to się powiedzie. Na pierwszym spotkaniu student dość szczegółowo zrelacjonował, co się dzieje na uczelni. Podał charakterystyki studentów i wykładowców. Obiecał też przyjrzeć się holenderskiemu studentowi, który przebywał na ChAT.
Podobnie było na następnym spotkaniu. Potem jednak Jagucki zaczął unikać kontaktów. Ostatni z nich miał miejsce
12 maja 1967 roku. „Po większym przeanalizowaniu powiedział: doszedłem do wniosku, że mój kontakt ze Sł. Bezp. może się poważnie odbić na mojej nauce. Posiada on nerwowe usposobienie charakteru i kiedy przychodzą mu myśli o współpracy z SB, bardzo się denerwuje, co daje oznaki nawet w najbliższym otoczeniu. Koledzy często go pytają, dlaczego w ostatnich miesiącach zrobił się taki nerwowy. Mając powyższe na uwadze, prosił, ażeby nie umawiać z nim spotkań, bo nie będzie na nie przychodził” – raportował ppor Kopyt. Po tym spotkaniu SB dała Jaguckiemu spokój na kilka lat. W aktach nie ma żadnych adnotacji, by poniósł jakieś konsekwencje odmowy.