Pociąg życia

Czy Israel Kastner, zawierając pakt z Adolfem Eichmannem, zdradził własny naród? Czy biologiczne przetrwanie usprawiedliwia moralne kompromisy?

Aktualizacja: 20.12.2008 07:29 Publikacja: 19.12.2008 23:28

Israel Kastner

Israel Kastner

Foto: Rzeczpospolita

Zwykle nie mam specjalnie twardego snu, budzi mnie nawet najmniejszy szmer. Tamtej nocy jednak stało się coś dziwnego. Nie obudziłam się nawet na chwilę. A na odgłos strzałów przybiegli przecież wszyscy sąsiedzi. Potem na sygnale przyjechały policyjne samochody i karetka. Musiało być bardzo głośno. Ale ja o wszystkim dowiedziałam się dopiero rano, kiedy powiedzieli mi, że w nocy pod domem zastrzelono mojego ojca – opowiada Zsuzsi Kastner.

Jest pielęgniarką. Mieszka obecnie w miejscowości Petah Tikva w Izraelu. 12 marca 1957 roku, gdy w Tel Awiwie zamordowano doktora Israela Kastnera, miała zaledwie 11 lat. Mimo to dokładnie pamięta atmosferę tamtych dni. – Zostaliśmy zaszczuci. Grożono nam, ludzie na ulicy na nasz widok odwracali głowy. Najgorsze były jednak dzieci z klasy. Rzucały we mnie kamieniami, pluły i nazywały nazistką. Nie przestały nawet po śmierci ojca – wspomina.

Wszystko zaczęło się pięć lat wcześniej, gdy w Izraelu ukazała się broszura Malchiela Gruenwalda, węgierskiego Żyda, który oskarżył jej ojca o kolaborację z Niemcami. Kastner wytoczył mu proces o zniesławienie, ale nieoczekiwanie sędzia stanął po stronie Gruenwalda. Uznał, że Kastner „zaprzedał duszę diabłu”. – Ojciec nie mógł w to uwierzyć. Był zszokowany. Spodziewał się, że zostanie ogłoszony bohaterem. A ogłoszono go zdrajcą – mówi Zsuzsi.

[srodtytul]Żydzi za ciężarówki[/srodtytul]

Wydarzenia, których dotyczył proces, rozegrały się cztery lata przed powstaniem państwa Izrael, gdy większość jego żydowskich obywateli mieszkała jeszcze w Europie Środkowo-Wschodniej. Kastner, który był znanym działaczem syjonistycznym, mieszkał wówczas w Budapeszcie. Po niemieckiej inwazji w marcu 1944 roku stanął na czele żydowskiej organizacji Komitet Pomocy i Ratunku.

Nie wiadomo, kiedy po raz pierwszy spotkał się z Adolfem Eichmannem, architektem Holokaustu, który przybył na Węgry, aby zorganizować deportację tamtejszych Żydów do Auschwitz. Z czasem zaczęli się spotykać coraz częściej. Rozmowy wysokiego oficera SS i żydowskiego działacza zaowocowały nietypowym porozumieniem. Eichmann w zamian za złoto, diamenty i gotówkę zgodził się wypuścić 1700 Żydów do neutralnej Szwajcarii.

Członkowie komietu dokonali selekcji – wybierali przede wszystkim osoby wybitne i bogate, ale również wielu zwykłych Żydów – i już 30 czerwca słynny „pociąg Kastnera” wyjechał z Budapesztu. Po wielu perypetiach podczas podróży żydowskim uchodźcom udało się dostać do Szwajcarii. Tak uratowało się około 1670 osób.

– Ta sprawa była elementem szerszych negocjacji. Niemcy chcieli dokonać targu z aliantami: milion węgierskich Żydów za 10 tysięcy ciężarówek. Kastner i jego ludzie mieli być pośrednikami w tej transakcji. Jak wiadomo, sprawa zakończyła się fiaskiem. Niemcy wypuścili jednak „pociąg Kastnera” jako balon próbny, w geście dobrej woli – tłumaczy wybitny znawca tematu prof. Szlomo Aronson.

– Kastner i Eichmann próbowali się nawzajem wykorzystać.

[srodtytul]Jaka była cena?[/srodtytul]

Pakt, jaki Kastner zawarł ze swoim niemieckim partnerem, wzbudza jednak poważne wątpliwości. Oskarżyciele Kastnera uważali, że kilkadziesiąt milionów dolarów nie było jedyną ceną, jaką musiał zapłacić za wypuszczenie pociągu z żydowskimi uciekinierami. Podejrzenia te po latach potwierdził sam Adolf Eichmann w głośnym wywiadzie, jakiego udzielił w 1960 roku magazynowi „Life”.

„Kastner był młodym człowiekiem, mniej więcej w moim wieku. Miał spojrzenie zimne jak lód. Był fanatycznym syjonistą. Zgodził się nakłonić Żydów, żeby nie sprzeciwiali się deportacji, a nawet zapewnić porządek w obozach zbiorczych, jeżeli przymknę oko na to, że kilka setek czy kilka tysięcy Żydów nielegalnie wyemigruje do Palestyny. To był dobry targ. Cena za porządek w obozach nie była specjalnie wygórowana” – miał powiedzieć Eichmann.

Słowa te utrwaliły wizerunek Kastnera jako bezdusznego syjonisty, który świadomie nie poinformował innych Żydów o nadciągającej katastrofie. Rzekomo uważał, że najważniejsze było uratowanie jedynie osób najbardziej wartościowych, które miały się przydać przy budowie przyszłego państwa. Nawet kosztem setek tysięcy ofiar. Na jego niekorzyść przemawiało również to, że po wojnie wystąpił jako świadek obrony na procesie esesmana Kurta Bechera, z którym miał bezpośrednie kontakty.

– Postawa Kastnera była wyjątkowo dwuznaczna. Te wszystkie podejrzane targi z Eichmannem, a później makabryczna selekcja. Ty będziesz żył, ale ty, ty i ty umrzesz. Bogaci mogą jechać, a biedni zostają. Wszystko to było obrzydliwe. Nazywanie Kastnera bohaterem to nieporozumienie – mówi chcący zachować anonimowość prawicowy izraelski historyk. Podkreśla, że – podobnie jak w przypadku wielu innych Izraelczyków – jego zdanie o Kastnerze ukształtowało się pod wpływem głośnej demaskatorskiej książki „Perfidia” Bena Hechta.

[srodtytul]Czysta loteria[/srodtytul]

Wszystko, co opowiadają o Kastnerze, to bzdury. Gdyby nie on i jego rzekomo „brudne układy z nazistami”, dziś nie rozmawiałbym z panem – mówi Harry Klein, znany nowojorski adwokat z Brooklynu. Jako czteroletni chłopiec był jednym z pasażerów „pociągu Kastnera”.

– Dlaczego pańska rodzina została wybrana do tego pociągu?

– Nie mam pojęcia. Mój ojciec był rabinem. Wiadomość o tym, że możemy jechać, dostał pół godziny przed odjazdem. Wpadł do domu, porwał płaszcz i natychmiast wybiegliśmy na dworzec. On, moja mama, siostra i ja. Na peronie byliśmy w ostatnim momencie.

– Myśli pan czasem o tych 400 tysiącach węgierskich Żydów, którzy nie mieli tyle szczęścia i trafili do Auschwitz?

– Tak. Ale tak to już w życiu bywa. Kiedy dzieje się jakaś tragedia, choćby wypadek samochodowy, jednym udaje się przeżyć, innym nie. To była czysta loteria.

– W tym wypadku decyzję podejmowali jednak ludzie. Między innymi Kastner.

– Czyli co? Lepiej by było, żeby nie ruszył palcem? Pozwolił na to, żebyśmy zginęli wszyscy co do jednego tylko po to, żeby miał czyste sumienie i nie musiał stawać przed takim „moralnym dylematem”? Przecież właśnie na tym polegał jego heroizm! Żydzi mają takie powiedzenie: kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Kastner uratował 1700 światów.– Jak pan ocenia to, co spotkało go w Izraelu?

– Absolutny horror. Ten człowiek powinien być tam noszony na rękach. Izrael słynie przecież z kultu, jakim otacza Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. A ten człowiek uratował tylu Żydów. Powinien spokojnie mieszkać w Izraelu i obserwować, jak rodzą się i rosną dzieci oraz wnuki ludzi, których uratował. Bo przecież z tych 1700 osób z czasem zrobiło się dobre 30, a może nawet 60 tysięcy Żydów! Tymczasem nagrodą, jaką dostał od rodaków, były kule.

[srodtytul]Kto wydał rozkaz[/srodtytul]

Do dziś do końca nie wyjaśniono okoliczności zabójstwa. Na pewno miało związek z jego procesem i związaną z nim nagonką. Jeden z zamachowców, który był ocalałym z Holokaustu, zeznał później, że jego działanie było „aktem zemsty”. Zleceniodawcy pozostali jednak nieznani. W zależności od wersji była to albo skrajna prawica chcąca skompromitować rządzącą lewicową partię Mapai (Kastner był jej członkiem), albo izraelskie służby specjalne.

Towarzysząca sprawie aura tajemniczości sprawiła, że na wiele lat zawładnęła ona wyobraźnią Izraelczyków. Napisano o niej kilkanaście książek i sztukę teatralną oraz nakręcono serial telewizyjny. Teraz – 51 lat po tragicznej śmierci Kastnera – debata na jego temat wybuchła na nowo. Stało się tak dzięki filmowi „Zabić Kastnera” nakręconemu przez amerykańską reżyserkę Gaylen Ross.

Nieoczekiwanie większość zabierających głos ocalałych z Holokaustu opowiedziała się po stronie Kastnera. Debata zaś przybrała nieoczekiwany – doskonale znany Polakom – obrót. Działania Kastnera przeciwstawiono bowiem żydowskim próbom oporu wobec Niemców. „On uratował więcej Żydów niż wszyscy partyzanci, bojownicy getta warszawskiego i inni nasi bohaterowie razem wzięci” – napisał w liście do gazety „Haarec” 83-letni Baruch Tzahor.

– Dla Kastnera najważniejsze było biologiczne przetrwanie narodu, a nie jakieś szalone wystąpienia, które mogłyby tylko zakończyć się katastrofą. Co on miał zrobić? Podczas spotkania z Eichmannem wyciągnąć rewolwer i położyć go trupem? A może miał zorganizować powstanie? Co by w taki sposób zyskał? Kogo by uratował? – pyta prof. Yechiam Weitz z Uniwersytetu w Hajfie, autor książki „Człowiek, którego zamordowano dwa razy. Życie, proces i śmierć doktora Kastnera”.

[srodtytul]Bić się czy nie bić?[/srodtytul]

Paradoksalnie w tym sporze wszyscy mają rację. Na pytanie „bić się czy nie bić?” nie ma bowiem prostej odpowiedzi. Są sytuacje, w których należy walczyć przy użyciu pistoletów i granatów, oraz takie, gdy należy walczyć za pomocą rozumu – uważa przywódca powstania w getcie Marek Edelman. – Wszystko zależy od okoliczności. My w roku 1943 w Warszawie nie mieliśmy innego wyboru. Musieliśmy strzelać. Kastner mógł negocjować i odniósł sukces. Oszukał Niemców i chwała mu za to.

Podobnego zdania jest były żydowski partyzant, obecnie profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, Dow Lewin: – Trudno jest dziś, po tylu latach, oceniać motywy, jakimi kierowali się ludzie w tamtych strasznych czasach. Kastner, tak jak my, starał się osiągnąć jakiś cel. Czy wybrał dobrą drogę? Przecież wy lepiej od nas znacie te dylematy! Umierać z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła!” czy też może próbować dogadać się z silniejszym wrogiem? Po co pan pyta o takie rzeczy Żyda? Nie lepiej zapytać Polaków?

Zwykle nie mam specjalnie twardego snu, budzi mnie nawet najmniejszy szmer. Tamtej nocy jednak stało się coś dziwnego. Nie obudziłam się nawet na chwilę. A na odgłos strzałów przybiegli przecież wszyscy sąsiedzi. Potem na sygnale przyjechały policyjne samochody i karetka. Musiało być bardzo głośno. Ale ja o wszystkim dowiedziałam się dopiero rano, kiedy powiedzieli mi, że w nocy pod domem zastrzelono mojego ojca – opowiada Zsuzsi Kastner.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy