[b][link=http://blog.rp.pl/pawelbravo/2009/01/23/etos-patos-wiewiorki/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Brakowało zdań, które nadają się na wiekopomne cytaty, jak choćby „Nie pytaj, co Ameryka może zrobić dla ciebie...” Kennedy’ego.
No cóż, prezydent, już nie elekt, najlepiej wie, że czas zaklinania zmiany upłynął. Do jego wyborców zacznie docierać świadomość, że obszar, w którym żyją jako wspólnota, jest ani ciekawszy, ani nudniejszy niż rok temu. Można już trzeźwo zobaczyć, że kampania „inna niż wszystkie” była kolejnym budującym przykładem poruszenia ciała obywatelskiego, jakich od czasów Aten znamy bez liku, a Internet spełniał rolę służebną, nie stwórczą. Odświeżające przemówienia Obamy z kampanii wiernie stosowały arystotelesowską trójcę: logos-ethos-pathos. Do wtorkowego przemówienia można wskazać nawet mniej wyrafinowane precedensy, choćby swojskie, gomułkowskie „do roboty!”, kończące euforię Października.
Wynajdujemy sobie pozorne zmiany w odległych rewirach by zaczarować niepokój o te, które dzieją się w bliskości. Przychodzi mi to na myśl, kiedy znów czytam w brytyjskich tabloidach o strasznej pladze szarych i czarnych wiewiórek: oto przywleczone z Ameryki przybłędy wypierają nasze rudzielce! Ten genialnie politpoprawny wybieg pozwala mediom do woli żerować na obawach przed namacalną zmianą codzienności, jaką przynoszą imigranci i nie tylko. To tu dopada nas wiedza, że naprawdę jest inaczej, niż było. Inne gryzonie, inni sąsiedzi, inne imię wołane z kuchni.
Fazy marazmu w polityce ustępują ożywieniu, które musi się wypalić. Siedem lat tłustych przechodzi w siedem lat chudych i na odwrót. Tlen krąży w kółko w przyrodzie. W sferach, które opisują nam logos, ethos i pathos jest stałość i reguły. Zmian zaznajemy tylko w czasie własnym i jedynym, kiedy niespodzianie na parkowej ścieżce staje czarna wiewiórka. Czy wyciągniemy do niej rękę z orzechami, mimo żalu, że zapodziała się ta ruda – o tym nie zadecyduje za nas żaden prezydent.