Poświęćmy Kresy!

Artykuł prof. Krzysztofa Jasiewicza „Nie drażnijmy sąsiadów!” („Plus Minus” 16 stycznia 2008) czytałem z narastającym niepokojem.

Publikacja: 23.01.2009 21:05

Red

Już sam tytuł przywodził na myśl najbardziej niefortunne wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego. I rzeczywiście: z treści artykułu dowiedziałem się, że profesor Jasiewicz pozostaje całkowicie w nurcie, który nazwano kiedyś „polityką brzydkiej panny”. Dlatego do napisania polemiki skłonił mnie nie tyle sprzeciw profesora względem idei powołania Muzeum Kresów (której mocno kibicuję), co sposób argumentacji – dobitnie wyrażony w samym tytule. Tym nie mniej nie mogę przejść obojętnie wobec szeregu niesłusznych zarzutów, jakie profesor wytoczył przeciwko samej idei ministra Legutki.

Już na początku profesor Jasiewicz zarzuca swojemu adwersarzowi brak konkretów i posługiwanie się ogólnikami. Jak twierdzi, idea powołania Muzeum Kresów jest pomysłem nietrafionym, "w którym nie zdefiniowano nawet ani obszaru zainteresowań, ani celów, jakim miałoby służyć – poza tytułowym hasłem budowy i paroma ogólnikami". Tego typu zarzut jest o tyle niezrozumiały, że mowa o tekście publicystycznym, który miał na celu zainicjowanie dyskusji, zwrócenie uwagi na fakt zadawnionych zaniedbań w dziedzinie naszej polityki historycznej, a w związku z tym, na potrzebę powołania w Polsce placówki mającej popularyzować wiedzę o Kresach. Jest niedorzecznością zarzucanie mu braku szczegółowej koncepcji.

Profesor Jasiewicz pisze także: "Po gigantycznych spustoszeniach w sferze naszego dziedzictwa kulturowego spowodowanych I i II wojną światową, rewolucją bolszewicką oraz innymi wojnami na Kresach w latach 1918 – 1920 wydawałoby się, że idea placówki traktującej o tamtych ziemiach i epoce winna wprowadzić nas w zachwyt. Jednak ta akurat idea, w tym kształcie, zaszkodzi strategicznym interesom polskiego państwa i może radykalnie pogorszyć stosunki z naszymi wschodnimi sąsiadami". Niepokój powinna w nas wzbudzać argumentacja, jaką posługuje się autor – oto sugeruje on, że nasza pamięć o Kresach powinna być zakładnikiem „strategicznych interesów polskiego państwa”. Doskonale wiemy, co profesor ma na myśli. Jest to wręcz modelowy przykład myślenia, którego ofiarą od lat padają nie tylko setki tysięcy pomordowanych na Kresach, których pamięć okazuje się być w takim wypadku zbędnym balastem, nie tylko miliony współczesnych Polaków, którym odmawia się prawa publicznego kultywowania ich kresowej tożsamości, ale (idąca również w miliony) ocalała polska społeczność, mieszkająca dziś na terytorium naszych wschodnich sąsiadów, głównie Litwy, Ukrainy i Białorusi (ale przecież również Łotwy, Estonii i Mołdawii). Profesor Jasiewicz mówi niemal wprost: Poświęćmy Kresy! Poświęćmy pamięć Wołynia, Galicji Wschodniej, Ponar – by wspomnieć o samej tylko martyrologii. Poświęćmy tożsamość dzieci i wnuków 3 milionów wysiedleńców, nie przypominajmy im o tym, skąd przybyli ich dziadkowie (ile takich osób mieszka dziś w Polsce? 5, 10 milionów?).

W trakcie lektury artykułu profesora Jasiewicza czytelnik może mieć wrażenie, że autor szuka wręcz przysłowiowej „dziury w całym” – oto kolejnym problemem jest nieprecyzyjność samego terminu „Kresy”, ponieważ, jak pisze: "Obszar i znaczenie pojęcia „Kresy Wschodnie” było zupełnie inne dla pokolenia powstańców styczniowych, inne dla generacji urodzonej pod zaborami, a wychowanej w II RP, a jeszcze inne współcześnie (tożsame ze wschodnimi województwami II RP i/lub sowiecką strefą okupacyjną z lat 1939 – 1941)". Wbrew temu, co sugeruje prof. Jasiewicz, termin „Kresy” nie nastręcza zbyt wielu problemów przy próbie jego definicji. Jeśli, zdaniem autora „Nie drażnijmy sąsiadów!”, dla współczesnego Polaka, Kresami są wschodnie województwa II RP, to na jakiej podstawie sądzi on, że ów Polak nie nazwie Kresami również Żytomierszczyzny czy Inflant? Dla współczesnego Polaka Kresy to nie tylko wschodnie województwa II RP, ale wszystkie terytoria położone na wschód od dzisiejszej Polski, które kiedykolwiek wchodziły w skład Rzeczypospolitej. Posługując się tą zwięzłą definicją, potencjalni twórcy Muzeum Kresów będą w stanie określić obszar swych zainteresowań w sposób dość jednoznaczny. Nie ma żadnego powodu, by komplikować tę kwestię.

Profesor Jasiewicz sugeruje nawet, że w ogóle nie powinniśmy się posługiwać terminem „Kresy”, gdyż, jak argumentuje: "wzbudza tam [to jest na Wschodzie – przyp. TK] duże emocje i jest traktowany jako przejaw polskiego parcia na wschód. Uwzględnianie tych uwarunkowań nie jest przykładem słabości, lecz siły i mądrości naszego państwa, które powinno unikać podejrzeń o aspiracje quasi-imperialne". W zupełności zgadzam się z profesorem co do tego, że powinniśmy być wyczuleni na fobie naszych sąsiadów, ale może zamiast wyrzekania się własnej tożsamości, a tym samym utwierdzania wszystkich w przekonaniu, że kresowość to synonim polskiego rewanżyzmu, powinniśmy raczej postarać się o to, by wiedza o nas odpowiadała prawdzie?

Oczywiście, o wiele łatwiej jest przemilczeć Kresy, sprowadzając je do poziomu archeologicznej kultury - przedmiotu badań grupki akademików a tak właśnie wydaje się rozumieć popularyzację Kresów profesor Jasiewicz, skoro jako substytut powołania placówki muzealnej postuluje on stworzenie funduszu stypendialnego dla młodych naukowców. Jako przykład przywracania pamięci o Kresach podaje on powołanie kilku akademickich katedr czy publikację specjalistycznych prac naukowych. Rzetelna praca naukowa, jakiej oddaje się pan profesor, jest bez wątpienia nieodzownym warunkiem zakonserwowania pamięci o Kresach. Muzeum jest nam natomiast niezbędne właśnie po to, by nie była to pamięć wyłącznie pana profesora i jego akademickich kolegów. Żadne, najbardziej nawet kompletne naukowe monografie Powstania Warszawskiego nie zastąpiły Muzeum tego zrywu, które powołano dla tych, którzy w życiu akademickim nie uczestniczą. Troska profesora Jasiewicza o dobre kontakty z naszymi wschodnimi sąsiadami powinna nas wszystkich utwierdzić w tym, że stworzenie Muzeum Kresów jest dziś rzeczą absolutnie nieodzowną. Jeśli bowiem zależy nam na dobrych relacjach z krajami, które na równi ze współczesną Polską są dziedzicami I Rzeczypospolitej, to mamy do wyboru: albo przestać być sobą i zapomnieć o Kresach, albo wybudować Muzeum Kresów, którego misją będzie popularyzowanie prawdy historycznej. Być może jednak profesor obawia się, że to właśnie prawda jest tym, co tak drażni naszych sąsiadów?

Innym argumentem wytoczonym przez profesora jest troska o mniejszość polską na Wschodzie: "Byłoby rzeczą straszną - pisze profesor - by z powodu takich inicjatyw „kresowych” zaczęto Polaków mieszkających na Litwie, Białorusi, Ukrainie traktować jako piątą kolumnę. Dodam, że Karta Polaka i pomoc humanitarna adresowana tylko do Polaków na Wschodzie nie zawsze wywołuje najpochlebniejsze komentarze".

Profesor obawia się, że w wypadku powstania Muzeum Kresów ofiarą tej inicjatywy padną m.in. Polacy na Wschodzie. Zacznie się likwidowanie polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie, będzie się wydalać polskich księży z Białorusi, a na Ukrainie gloryfikowani będą szowiniści. Otóż niniejszym pragnę poinformować pana profesora, że te rzeczy dzieją się od dawna. Weźmy tylko niektóre wydarzenia z samego tylko minionego roku. 12 marca 2008 r. na Litwie przyjęto uchwałę Nr 257, na mocy której likwidacja grozi aż połowie polskich szkół na Wileńszczyźnie. Obecnie próbuje się je lituanizować poprzez zniesienie egzaminu z języka polskiego na maturze oraz wprowadzanie przedmiotów wykładanych wyłącznie w języku litewskim. W grudniu wydalono z Białorusi kolejnych czterech polskich księży. Z okazji samej tylko setnej rocznicy urodzin Bandery, jaką miesiąc temu hucznie obchodzono na Ukrainie, wystawiono mu w różnych punktach na zachodzie tego kraju aż 8 pomników. Portal Kresy.pl na bieżąco monitoruje przejawy tego typu zachowań - od informacji o nich roi się w naszym archiwum.

Polacy powinni sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest przyczyną tych ekscesów? Czytając tekst profesora Jasiewicza, można by pomyśleć, że przyczyną tą jest właśnie tak drażniąca naszych wschodnich sąsiadów, skrzętnie ukryta przed światem, ale jednak głęboko w nas zakorzeniona kresowość, wyrażająca się w tych skromnych paczkach, które wysyłamy rodakom na święta, lub we wprowadzonej 18 lat za późno Karcie Polaka. Trudno jednak przypuszczać, by profesor naprawdę tak sądził. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że zgodziłby się, iż przyczyna tych zajść nie leży po naszej stronie. A skoro tak, to nasza dotychczasowa bierność, niemal całkowite wycofanie się z troski o publiczne pielęgnowanie kresowej tradycji, nie jest w tym wypadku żadnym remedium. Lekceważenie, jakie okazał Kresowiakom prezydent Lech Kaczyński w trakcie obchodów 65. rocznicy rzezi wołyńskiej, nie zaowocowało symetrycznym odcięciem się prezydenta Juszczenki od pogrobowców Stepana Bandery.

Nasza pamięć nie może być zakładnikiem politycznego cynizmu. Makiaweliczny stosunek polskich elit do własnego społeczeństwa nie przyniósł żadnych pozytywnych rezultatów. Z gruntu fałszywa doktryna, w myśl której np. za dobre stosunki z Ukrainą należy płacić milczeniem na temat Wołynia, jest nie tylko niedopuszczalna z moralnego punktu widzenia, ale w dodatku jest politycznie szkodliwa. Polski interes, jakim są dobre stosunki z krajami ULB, nie tylko nie może, ale po prostu nie musi łączyć się historyczną amnezją. Przestańmy w końcu traktować te rzeczy jako transakcję wiązaną.

[i]Autor jest redaktorem naczelnym portalu Kresy.pl[/i]

Już sam tytuł przywodził na myśl najbardziej niefortunne wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego. I rzeczywiście: z treści artykułu dowiedziałem się, że profesor Jasiewicz pozostaje całkowicie w nurcie, który nazwano kiedyś „polityką brzydkiej panny”. Dlatego do napisania polemiki skłonił mnie nie tyle sprzeciw profesora względem idei powołania Muzeum Kresów (której mocno kibicuję), co sposób argumentacji – dobitnie wyrażony w samym tytule. Tym nie mniej nie mogę przejść obojętnie wobec szeregu niesłusznych zarzutów, jakie profesor wytoczył przeciwko samej idei ministra Legutki.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą