W zachodnich Niemczech w latach 50. błyskawicznie przybywało ludności. Kto nie był przywiązany do NRD ani partyjnie, ani majątkowo, ani zawodowo, ani zbyt dużą rodziną, uciekał za Łabę. Metrem było najszybciej, najłatwiej, najtaniej i najbezpieczniej.
[b]Czy praca w Instytucie Teatralnym w Weimarze pomogła znaleźć odpowiednie zajęcie za Łabą?[/b]
Nie, ponieważ wtedy w NRF nie interesowano się slawistyką i kulturą wschodnich sąsiadów. Zaproponowano mi posadę kierownika oddziału prasy, reklamy i szkolenia w dużej firmie ubezpieczeniowej.
[b]Do Polski przyjechał pan pierwszy raz po wojnie w roku 1959. Próbował pan wyjaśnić śmierć taty, zamordowanego skrytobójczo w Łodzi wiosną 1945 roku?[/b]
Podczas tego pierwszego pobytu prezes łódzkiego oddziału Związku Literatów Polskich Jan Koprowski zawiózł mnie na „moją” ulicę Emerytalną. Odwiedziłem dawnych sąsiadów, p. Przybyszów, którzy mnie ciepło, przyjaźnie przyjęli, ale okoliczności śmierci ojca też nie znali. Kuzyn taty, do którego pisałem, odpowiedział zdawkowo: „znaleźli się tacy, co go zabili”. Nie śmiałem zapukać do rodziny, która zamieszkała w naszym jednorodzinnym domku. Obawiałem się ich niepokoić moją wizytą „widma”…
Dalszych starań o wyjaśnienie śmierci ojca nie podejmowałem, bo i co bym tym zmienił? Nic. Chyba tylko nowe niepokoje, bezsenne noce, może proces, może tragedie… Cui bono? Chciałem po tych pierwszych bezskutecznych staraniach zostawić wszystko, jak jest. Requiescat in pace. Nie komplikować i tak już dostatecznie skomplikowanych życiorysów. Przecież miałem już w NRF dach nad głową, zawód, rodzinę, spokój. To mi wystarczało.
[b]Odszukał pan najlepszych przyjaciół z klasy: Leona Tomczaka i Tadeusza Bartoszewskiego oraz innych przyjaciół ze szczenięcych lat?[/b]
Leona odnalazłem i odwiedziłem w Gdańsku, gdzie kierował przychodnią lekarską. W latach 60. zbiegł z Gdańska, zatelefonował z Hamburga, zawiadamiając, że jedzie dalej na Zachód.
I, niestety, nasz kontakt się urwał. Tadeusz zmarł w Warszawie przedwcześnie. Innych odszukałem i odwiedzałem (albo oni mnie we Frankfurcie), w Łodzi i w miastach, do których się po wojnie przeprowadzili.
W Łodzi pozostał mi już tylko jeden, jedyny serdeczny klasowy kolega szkolny z Gimnazjum i Liceum im. Stefana Żeromskiego Innocenty Święcicki. Świetny chłopak. Znakomity uczeń, wierny przyjaciel i obywatel Łodzi. Okazuje się, że będziemy „ostatnimi Mohikanami” tego rocznika z budy łódzkiej. Wkrótce grozi nam dziewięćdziesiątka. A my kuśtykamy, chorujemy i wciąż jeszcze pracujemy, każdy w ramach swoich możliwości, popychani naukami Andrzeja Frycza Modrzewskiego – zawartymi w dziele „O naprawie Rzeczypospolitej” – i Adama Mickiewicza – ogłoszonymi na łamach „Trybuny Ludów”.
[ramka][srodtytul]Karl Dedecius[/srodtytul]
Urodził się w 1921 r. w Łodzi. Tłumacz i popularyzator literatury polskiej. Założyciel (1980) i pierwszy dyrektor Deutsches Polen-Institut (Niemiecki Instytut Kultury Polskiej) w Darmstadt. Redaktor wielotomowej serii „Polnische Bibliothek”, obejmującej tłumaczenia dzieł literatury polskiej. Autor „Panoramy literatury polskiej XX wieku”. Honorowy obywatel Łodzi. Doktor honoris causa m.in. Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odznaczony Orderem Orła Białego.[/ramka]