Jednym z wielu niezwykle ważnych osiągnięć papieża pochodzącego z Polski był fakt, że „pontyfikat Jana Pawła II przyczynił się do unieważnienia tradycyjnej opozycji progresizm – integryzm (Kołakowski). Spór ten przez ostatnie stulecia głęboko podzielił Kościół, a po Soborze Watykańskim II dosłownie „zstąpił pod strzechy”. Moderniści powtarzali, że nie można ignorować osiągnięć nauki, także w dziedzinie biblistyki czy historii rozwoju dogmatów. Trzeba też ocenić pozytywnie fakt, że we współczesnym państwie liberalnym poszerza się przestrzeń indywidualnej wolności, zmniejszają się różnice społeczne, podnosi się poziom edukacji i lepiej chronione są prawa człowieka.
Konserwatyści podkreślali ideologicznie antychrześcijański charakter liberalnego państwa. Ukazywali też scjentystyczny charakter uprawiania nauki przesłaniający dążenie do prawdy ideologicznymi celami: dowodzeniem, że Bóg nie istnieje, że Biblia jest pełnym kłamstw sporządzonym przez cyników dokumentem, moralność zaś jest wymysłem przednaukowym, a Kościół w całej swej historii był centrum opresji i wstecznictwa.
Obie strony sporu miały więc na potwierdzenie swych poglądów ogromną ilość racjonalnych argumentów. Właściwie rzec by można, iż obie strony miały rację. Po Vaticanum II ten elitarny spór przeniósł się na poziom parafii i mass mediów. Było to zjawisko rozdzierające Kościół. W prawie każdym Kościele lokalnym narastała polaryzacja. Sam pamiętam, jak w jednym z seminariów duchownych w Niemczech komunia święta – centrum chrześcijańskiej jedności – stała się okazją do polemicznej manifestacji. Klerycy definiujący się jako postępowi przyjmowali komunię na rękę, z wyższością spoglądając na tradycjonalistów, ci odwdzięczali się im tym samym, przyjmując komunię do ust.
Jan Paweł II był świadom destrukcyjnej logiki takiej binarności myślenia i działania. Widział też jej nieadekwatność. Gubiła ona bowiem precyzyjny realizm Ewangelii, a także nie dostrzegała na dobre i na złe ewolucji świata, który u progu trzeciego millenium wyraźnie się różnił od świata doby oświecenia i stulecia scjentyzmu.
[srodtytul]Ewangeliczny realizm[/srodtytul]
Gruntowne i wszechstronne wykształcenie filozoficzne połączone z doświadczeniem duszpasterskim i intensywnym życiem modlitwy pomagały Janowi Pawłowi II w analizie kondycji Kościoła i świata, a także w budowaniu syntez i programów działania.
Doświadczenie Kościoła, który w ostatnich stuleciach jednoznacznie angażował się po stronie bitych i prześladowanych, pozwoliło mu uniknąć obaw związanych z doktryną praw człowieka promowaną od oświecenia jako program antychrześcijański. Dla Karola Wojtyły prawa człowieka były w oczywisty sposób produktem kultury chrześcijańskiej i wiązały się znacznie bardziej z postaciami Pawła Włodkowica i Francesco de Vittorii niż z rewolucją francuską. Masowość i witalność polskiego ludowego katolicyzmu, a zarazem tworzenie mającej intelektualne podłoże kultury chrześcijańskiej pomogły mu uniknąć typowego dla wielu zachodnich społeczności przeciwstawienia „płytkiej, obrzędowej pobożności” „wierze pogłębionej i elitarnej”. Natomiast brak silnej i agresywnej polaryzacji na tradycjonalistów i progresistów pomagał w pogłębionej i wolnej od wynaturzeń recepcji ostatniego Soboru.
Takie doświadczenie połączone z cechami osobowościowymi Karola Wojtyły pozwoliły mu, tam gdzie to było możliwe, unikać jednoznacznych skrajności, stosując jako formę działania sposób, który na swój prywatny użytek nazwałem „dwutaktem Karola Wojtyły”.
Klasycznym jego przykładem może być casus teologii wyzwolenia. Wobec ideologiczno-marksizującej interpretacji wiary dokonywanej przez wielu teologów latynoamerykańskich i będącej reakcją na realne problemy społeczne papież najpierw polecił sporządzenie dokumentu o błędach i nadużyciach teologii wyzwolenia, a później przygotowanie drugiego dokumentu o jej aspektach pozytywnych. Programowo i konsekwentnie wprowadził także Jan Paweł II doktrynę praw człowieka w korpus nauczania społecznego Kościoła i w praktykę jego działania (co dla wielu integrystów było szokiem, a spotkało się z aplauzem u progresistów). Kiedy jednak programowo i konsekwentnie podkreślał, że pierwszym pośród praw ludzkich jest prawo do życia, reakcja w obu tych środowiskach była odwrotna.
Z kolei krytyka współczesnej „kultury śmierci” była głęboko akceptowana wśród integrystów, ale gdy w ramach budowania „kultury życia” papież przeciwstawiał się wykonywaniu kary śmierci, środowiska te wycofywały swą akceptację dla jego nauczania.
Papież wypowiadał się znacznie więcej i bardziej pozytywnie od swych poprzedników o demokracji. Kiedy jednak dodawał, że demokracja niebudowana na fundamencie transcendentnych wartości może się przerodzić w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm, dotychczasowi jego poplecznicy czuli się oszukani.
Janowi Pawłowi II niezmiernie zależało na odbudowywaniu jedności chrześcijan. Ekumenizm jednak, jak wszystkie poczynania Kościoła, musi być budowany na fundamencie prawdy. Dlatego papież się nie ugiął, gdy protestanci czescy zagrozili w 1995 roku bojkotem (który potem urzeczywistnili) jego pielgrzymki do Czech, jeżeli kanonizuje zamordowanego przez husytów Jana Sarkandra. Jednakże podczas mszy kanonizacyjnej wygłosił wielką ekumeniczną homilię i wprost po Eucharystii pojechał pomodlić się na grobach protestantów zabitych przez katolików. Dwa lata później inicjatorzy bojkotu witali go w Czechach jako człowieka ekumenizmu.
Innym przykładem papieskiego „dwutaktu” była pielgrzymka w 1982 roku do Wielkiej Brytanii, która nieoczekiwanie znalazła się w stanie wojny z Argentyną o Falklandy. Episkopat Wielkiej Brytanii nalegał, by papież nie odwoływał wizyty. W Ameryce Łacińskiej przeważał jednak pogląd, że byłoby to opowiedzenie się po stronie byłych kolonizatorów i ignorowanie katolickiej Argentyny. W Watykanie z kolei uważano, że taka wizyta naruszy neutralność Stolicy Apostolskiej. Jan Paweł II natomiast doprosił do przebywających w Rzymie biskupów brytyjskich delegację biskupów argentyńskich, odprawił wspólną mszę świętą w intencji pokoju i pojednania oraz ogłosił, że wkrótce po wizycie na Wyspach Brytyjskich odwiedzi Argentynę.
Takie przykłady można by mnożyć. Jednym ze strategicznych celów pontyfikatu Jana Pawła II było bowiem budowanie samoświadomości otwartego Kościoła. To kolejny przejaw „dwutaktu Wojtyły”. Pierwsze z tych słów: „samoświadomość”, oznacza pogłębienie wiary i budowę wspólnej tożsamości na bazie znajomości tradycji, słowo drugie oznacza otwarte, odważne wyjście Kościoła do świata. Symbolem takiej postawy może być rok 1986. Jest to bowiem rok, w którym papież powołał komisję do stworzenia pierwszego od ponad czterech stuleci „Katechizmu Kościoła katolickiego”, a zarazem był to rok, w którym zwołał on przywódców wielu światowych religii do Asyżu, by wspólnie, acz nie razem, modlić się o pokój dla świata.
Podobnie było z „oczyszczaniem pamięci Kościoła”. Poznanie oraz wyznanie słabości i grzechów popełnionych w historii przez synów i córki Kościoła nie było celem samym w sobie. Było ono niezbędne, aby zarazem uczciwie rozpoznać i podkreślić ogromny wkład bezinteresowności i mądrości, dobra i piękna, które Kościół wniósł w dzieje ludzkości. Było to także potrzebne, aby dzisiejsi chrześcijanie z pokorą i odwagą wyruszyli na „współczesne areopagi”, które domagają się ewangelizacji.
Metoda „dwutaktu Wojtyły” czerpała swą siłę z realizmu, zamieniając ideologiczne, binarne widzenie świata na złożone ewangeliczne działania wymykające się dychotomicznym ocenom. To dlatego pontyfikat Jana Pawła II – w znacznej mierze – rozczarował zarówno progresistów, jak i integrystów, dając zarazem obu grupom wiele papieskich tekstów oraz działań wspierających ich wizję świata. Przełamało to logikę coraz silniejszej polaryzacji postaw wewnątrz Kościoła i znacznie osłabiło wewnątrzkościelne podziały. Jest to jedno z wielkich osiągnięć pontyfikatu Jana Pawła II dające nadzieję na nową wiosnę Kościoła. Dlatego niepokoją mnie próby odbudowywania integralno-liberalnej dychotomii w Kościele. Każde bowiem osiągnięcie można zmarnować. Bo choć różnice i napięcia we wspólnocie wiernych towarzyszą Kościołowi od samego początku, a niekiedy bywają wręcz twórcze, to ideologiczny, binarny ogląd Kościoła i świata w kategoriach prawda – fałsz, swój – obcy jest niebezpieczny, gdyż kreuje podziały, które tworzą sprzężenie zwrotne – wzajemnie siebie wzmacniają. Ich efektem nie jest jednak ewangeliczny radykalizm, lecz ideologiczny ekstremizm. Z gruntu niechrześcijańskie i bardzo niebezpieczne zjawisko.
[i]Autor jest teologiem i filozofem, założycielem Instytutu Tertio Millennio w Krakowie, dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. W latach 1998-2006 był prowincjałem polskiej prowincji dominikanów.[/i]