Określenie to pojawiło się w Japonii zaraz po II wojnie światowej i było jednoznacznie kojarzone z ustatkowanym życiem klasy średniej. Z biegiem lat, szczególnie podczas japońskiego boomu gospodarczego, zaczęto je utożsamiać z widokiem zabieganego, wiecznie niedosypiającego, przepracowanego człowieka w garniturze. Dziesiątki tysięcy takich postaci zalewają codziennie ulice i uliczki biznesowych dystryktów wielkich japońskich miast, a w szczególności Tokio. Miasto to sprawia wrażenie gigantycznej hybrydy kilku miast. Krajobraz zmienia się w zależności od tego, w której jego części postanowimy wysiąść z metra.
Godzina 8 rano, stacja metra Otemachi znajdująca się dokładnie pod lasem szklanych drapaczy chmur. Ustawiam się niepewnie w niekończącej się kolejce garniturów, koszul i krawatów do wyjścia ze stacji na powierzchnię. W mgnieniu oka można poznać, że jestem turystą, nie spieszę się, nie pasuję. Nikt jednak nie okazuje mi tego, ponieważ nie leży to w ich naturze, niemo wjeżdżają ruchomymi schodami w górę.
Po 20 minutach roztacza się przede mną tokijska Wall Street. Każdy idzie w swoją stronę do budynku swojej korporacji. Za chwilę następuje umiarkowany spokój. Tylko do godziny 12, która niesie ze sobą przerwę obiadową. Ruch porównywalny do porannego, jednak bardziej chaotyczny. Kolejki po dania z mikrofalówki w okolicznych sklepikach. Dla jednych czas na posilenie się, a dla innych na krótką drzemkę, żeby odespać nadgodziny z poprzedniego dnia.
Piątek, dzień zbawienia dla każdego strudzonego salarymana. Shinjuku, Shibuya oraz inne okolice z otwartymi barami wypełnione są pracownikami w strojach oficjalnych. Tym razem roześmiani, pijani, pozornie szczęśliwi. Sobota wita ich bladym świtem. Z głową na teczce i w pomiętych garniturach budzą się ze snu nieopodal barów, w których parę godzin wcześniej odreagowywali całotygodniowy stres. Człowiek potrafi przyzwyczaić się prawie do wszystkiego. Ci ludzie przyzwyczaili się do wycieńczającego korporacyjnego stylu życia w zamian za gloryfikowane przez społeczeństwo i najczęściej złudne poczucie sukcesu.
Zobacz [link=http://www.rp.pl/artykul/65733,322470_Salaryman.html" "target=_blank]fotocast[/link]