Wspomnienia polskiego inteligenta

Ostatnie jak dotąd drugie wydanie wspomnień Janusza Pajewskiego „Poza wczoraj” ukazało się... 17 lat temu

Publikacja: 21.11.2009 14:00

Znalazłem tę książkę w bibliotece któregoś z przyjaciół i nie oddam jej, dopóki nie ukaże się wznowienie. Jest to przede wszystkim autoportret polskiego, w którymś kolejnym pokoleniu, inteligenta. Autor urodził się w roku 1907. Na przełomie lat 1919/1920 był zabierany przez swojego ojca na cykl 12 wykładów z historii Polski wygłaszanych w kolejne niedzielne popołudnia w przepełnionej wielkiej sali Towarzystwa Higienicznego przy ulicy Karowej w Warszawie, za biletami, o które było trudno.

Na 20-latku, namiętnym czytelniku powieści historycznych Walerego Przyborowskiego zainteresowanym nade wszystko dziejami powstań (epizody powstania styczniowego poznawał z opowieści rodzinnych), wyjątkowe wrażenie sprawił najmłodszy z prelegentów, 29-letni Oskar Halecki mówiący o najszczęśliwszym okresie naszych dziejów, czyli epoce jagiellońskiej. Gimnazjalista sięgnął po dwutomowe „Dzieje Unii Jagiellońskiej” i tak doszło do wyboru studiów uniwersyteckich.

Wykłady Haleckiego „oczywiście monograficzne – bo innych wówczas nie prowadzono – należały do najpopularniejszych... tematykę wykładów zmieniał Halecki rokrocznie, nigdy się nie powtarzał. Gdy raz, po dziesięciu latach, zdarzyło mu się podjąć temat zbliżony, sumitował się długo, że będzie mówił o czymś innym niż przed laty, bo przeprowadził nowe badania, doszedł do nowych wniosków i ustaleń. Każdy wykład przygotowywał niesłychanie starannie, opierając się zawsze na długich i żmudnych badaniach archiwalnych.

Wykład nie oparty na własnych badaniach źródłowych – powiedział mi, gdy już zostałem jego uczniem – spożytkowujący samą tylko literaturę przedmiotu, nie ma wielkiej wartości. Wyobrazić sobie można, ile kosztowało go wygłoszenie – zawsze z pamięci, bez kartek – wykładu obfitującego nieraz w drobiazgową faktografię. Ale też słuchając go, nie wiedziało się, co bardziej podziwiać – erudycję, fenomenalną pamięć, bogaty język”.

Janusz Pajewski uzyskał doktorat w wieku 22 lat, habilitował się, mając lat 26. Nie spieszył się jednak z dalszą karierą uniwersytecką. Wolał poznawać ciekawych ludzi różnych generacji i rozmaitych profesji. Historyków: Szymona Askenazego – jego „Księcia Józefa” przeczytał jeszcze w gimnazjum zachęcony do tego przez nauczycielkę polskiego; ucznia Askenazego – Emila Kipę; swego niemal rówieśnika, późniejszego profesora KUL, ks. Mieczysława Żywczyńskiego. Prócz XVI wieku zajmowała go historia najnowsza i jej wybitniejsi aktorzy, z którymi starał się spotykać. Na poniedziałkach u Jana Kucharzewskiego na Górnośląskiej młody człowiek słuchał i oglądał Janusza Radziwiłła pogrążonego w rozmowie ze Stanisławem Thuguttem, Aleksandra Skrzyńskiego z Askenazym, Mieczysława Niedziałkowskiego z Maciejem Ratajem. Rozmawiał z byłym prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Przygotowując biogram do Encyklopedii Nauk Politycznych, poznał naszych byłych ambasadorów: w Japonii, Związku Radzieckim i Stanach Zjednoczonych – mecenasa Stanisława Patka, w Brukseli i Madrycie – Władysława Sobańskiego, w Berlinie – Romana Knolla.

Pewnego wiosennego dnia w latach dwudziestych sekretarz ambasady w Berlinie zobaczył swego zwierzchnika schodzącego z torbą podróżną i płaszczem na ręku. „Czy pan ambasador wyjeżdża? – Tak, jadę w góry Harzu. – A jaki będzie adres, gdyby zaszło coś pilnego? – Drogi panie, nie po to wstąpiłem do dyplomacji, a nie do straży ogniowej, żeby mieć pilne sprawy”.

Tenże Roman Knoll opowiadał o swoim koledze, ambasadorze w Rzymie, potem podsekretarzu stanu w MSZ, Alfredzie Odrowążu-Wysockim, który bardzo dbał o swoje zdrowie. Lekarze zalecili mu regularne spacery w lesie. Ponieważ uważał, że sprawy polskie nie pozwalają mu w tygodniu oddalić się z Warszawy, przez wszystkie dni robocze, o pewnej stałej godzinie zamykał obszerny gabinet od wewnątrz – sekretariat był uprzedzony, że nie należy łączyć żadnych telefonów – i minister obficie rozpylał wodę brzozową, po czym odbywał półgodzinny spacer. Po gabinecie.

Autor opowiada nie tylko historyjki z życia wyższych sfer. Parokrotnie pojawia się w jego wspomnieniach długoletnia sługa rodziny Jadwiga Cecot. „Mówiła, mówiła i jeszcze raz mówiła. Do ściany lub do siebie, gdy słuchaczy nie stało. Głośno myślała o domu, codziennych kłopotach i troskach, a nawet wielkiej światowej polityce... Któregoś wieczoru krzątała się jak zwykle po mieszkaniu, radioodbiornik był otwarty, nadawano właśnie wieczorne wiadomości. »Pan prezydent Rzeczypospolitej zamknął dzisiaj nadzwyczajną sesję Sejmu i Senatu« – oznajmił głos z głośnika. »Ukradła pewnie co, to i zamknęli« – dodała Jadwiga, nie przerywając ani na chwilę swych codziennych czynności”.

Natomiast gazda Jan Tworek, w którego czystej drewnianej chałupie w Krościenku państwo Pajewscy spędzali wakacje latem 1953 r., miał sporą bibliotekę domową, dzieła klasyków, prace historyczne, oprawne tomy czasopism, chętnie i ze swadą rozmawiał o cesarzu Józefie II, o którym jako dziecko słyszał opinie starszych, że był dobroczyńcą chłopów. Tworek pamiętał jeszcze czasy Franciszka Józefa, o którym mówił również dobrze, ale nie aż tak jak o Józefie II. Pytanie, czy gazda był czy nie był inteligentem, uważa Janusz Pajewski za retoryczne.

W późnych latach 30. dr. Pajewskiego zainteresowały sprawy niemieckie. Dzięki temu po wojnie rozbitek ze spalonej Warszawy znalazł zajęcie w Instytucie Zachodnim w Poznaniu. We wczesnych latach 50. miał jakieś kłopoty polityczne. Wreszcie w roku 1956 objął katedrę Historii Powszechnej i Nowożytnej na Uniwersytecie Poznańskim. Jego kompetencje znawcy dziejów Niemiec sprzed powstania Niemieckiej Republiki Demokratycznej pozwalały mu na większą niż przeciętna niezależność naukową.

Jego „Historia powszechna 1871–1919” mająca cztery wydania wciąż słusznym tytułem pozostaje na półkach bibliotek. Wznowioną niedawno „Odbudowę państwa polskiego 1914–1918” przy całym rygoryzmie pracy akademickiej łączą podobne omawianym tu wspomnieniom zalety umysłowości zmarłego w roku 2003 autora.

Znalazłem tę książkę w bibliotece któregoś z przyjaciół i nie oddam jej, dopóki nie ukaże się wznowienie. Jest to przede wszystkim autoportret polskiego, w którymś kolejnym pokoleniu, inteligenta. Autor urodził się w roku 1907. Na przełomie lat 1919/1920 był zabierany przez swojego ojca na cykl 12 wykładów z historii Polski wygłaszanych w kolejne niedzielne popołudnia w przepełnionej wielkiej sali Towarzystwa Higienicznego przy ulicy Karowej w Warszawie, za biletami, o które było trudno.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą